Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 października 2013

Rozdział 20.




***7 miesięcy później..

Jest  lipiec piękna pogoda, lato pełną parą.  Siatkarze rozgrywają mecze w Lidze Światowej. Mój chłopak niestety nie został powołany.  Niestety zdrowie stanęło mu na przeszkodzie. 
- Cześć kotku , jak się czujesz? – zapytał , głaskając mnie po dość widocznym ciążowym brzuszku Grzesiek.
- Bardzo dobrze . – uśmiechnęłam się i chwyciłam jego dłoń, leżącą na moim brzuchu.
W moim życiu przez ostatnie siedem miesięcy wiele się zmieniło ,a praktycznie wszystko.
Pierwszy rok studiów zakończyłam  pomyślnie. Iza rozstała się z Grześkiem w połowie stycznia i to całkiem bez powodu. Kosok strasznie to przeżył, ale jak widać doszedł do siebie. Zbyszkowi również odbiła palma i stwierdził , że zwyczajnie mu się znudziłam. Przecież to takie pospolite wśród mężczyzn. Ten który zapewniał mnie , że wszystko będzie dobrze, że zawsze będziemy razem, tak po prostu z dnia na dzień przychodzi i mówi, że to koniec. Chyba nie przemyślał dobrze swojej decyzji.
Spakowałam więc wszystkie swoje rzeczy , wzięłam ze sobą Juniora i przeniosłam się do Grześka który zaproponował mi pomoc. Oboje byliśmy w nieciekawej sytuacji. Ja miałam może trochę gorzej , bo po rozstaniu ze Zbyszkiem  okazało się, że jestem z Nim w ciąży. Oczywiście nic mu nie mówiłam, bo skoro znudziłam mu się to pewnie dziecko również by mu się znudziło. Więc nie mam najmniejszego zamiaru informować Go o tym ,że będzie ojcem. On zresztą nawet nie wie o tym ,że jestem w ciąży. W sezonie ligowym jeszcze nie było nic po mnie widać w ostatnich tygodniach brzuch znacznie mi urósł, w końcu był to prawie 6 miesiąc. Zbyszek  znalazł sobie nową dziewczynę jakąś 18 latkę, która bardziej interesuję się wyglądem  i portfelem Zbyszka , niż jego osobą, ale skoro tak wybrał to jego sprawa. Ja swoje przecierpiałam ,ale po czasie rozpaczy postanowiłam, że czas wziąć się w garść. Z Izą mam kontakt znikomy, bo bardzo nie podobało mi się to jak potraktowała Grześka.  Po naszych rozstaniach bardzo się z Grześkiem do siebie zbliżyliśmy. Do tego stopnia, że postanowiliśmy spróbować wspólnych sił będąc razem.  Czasami siedzimy sobie w salonie i to wszystko wydaje nam się nie możliwe.  W lutym miałam sprawę w sądzie musiałam wpłacić 1500 zł na cele społeczne oraz zostało mi zabrane prawko na 5 miesięcy, więc dosłownie dwa dni temu zdążyłam je odebrać.  Życie z Grześkiem jest o wiele spokojniejsze od tego ze Zbyszkiem. Grzesiek był spokojny , harmonijny i bardzo ale to bardzo cierpliwy.  Mówi ,że dziecko które noszę pod sercem jest jego i to on będzie je wychowywał. A w zasadzie to Go, bo to będzie chłopczyk. Postanowiliśmy, że nadamy mu imię Jakub. Grześ o niczym innym nie mówi, jak o strojeniu pokoju dla małego. A to jeszcze 3 miesiące, w zasadzie ma trochę racji, bo to zleci nie ubłaganie.   Resoviacy bardzo się cieszą, że będziemy mieli dziecko. Bo myślą , że to dziecko Grześka i w praktyce tak będzie , tylko Igła zna prawdę ,ale powiedział ,że ani mu się śni powiedzieć o tym Zibiemu. Chociaż czasami biję się z myślami , bo teraz Igła jak i Zibi przebywają ze sobą 24 na dobę z racji tego , że jest Liga Światowa . My osobiście wybieramy się z Grześkiem na mecz do Spodka.  I to w sumie już  jutro. Postanowiliśmy zabrać ze sobą Magdę i Tomka, którzy jutro rano przyjadą do Nas do Rzeszowa.
- Grzesiu , może pójdziemy na spacer? – zapytałam.
- Jasne, tylko się jakoś ładniej ubiorę –odpowiedział.
- Nie musisz się stroić przecież- uśmiechnęłam się sama poprawiając włosy.
- Oj wiem przecież, że mam się dla kogo stroić , ale nie pójdę w domowych spodenkach . – mruknął pod nosem.
Podeszłam do Niego ponieważ stał odwrócony tyłem do mnie, chciałam Go przytulić od tyłu ,ale zapomniałam , że brzuch mi w tym przeszkadza. Grzesiek odwrócił się do mnie i bardzo delikatnie mnie pocałował. Odwzajemniłam jego pocałunek  i pociągnęłam Go za rękę w stronę drzwi. Cofnęłam się jeszcze bo na śmierć zapomniałam o Juniorze, który oczywiście szedł z Nami. Na dworze było tak pięknie, że żal nie korzystać  z pogody. Poszliśmy do pobliskiego parku, który znajdował się 10 minut drogi na pieszo. Wszystko w koło takie piękne zieleń , ptaki śpiewają i my. Jak nastolatkowie nie rozdrapujący ran z  poprzednich kilku miesięcy. Jest nam ze  sobą dobrze.
- Dobrze mi z Tobą. – objęłam Grześka jedną ręką w pasie, a powoli idąc przechyliłam głowę w stronę jego ramienia.
- Wiesz ,że mi z Tobą też? -  uśmiechnął się ponownie, a moim oczom ukazały się jego śnieżno-białe ząbki.
- To wszystko chyba musiało się tak potoczyć. – kontynuowałam.
-Widocznie tak, ale może to i dobrze. – odpowiedział Grzesiek wplatając długie palce swojej lewej dłoni w moje u prawej.
Naglę poczułam coś dziwnego w moim brzuchu, aż stanęłam jak wryta. Położyłam rękę Grześka na moim brzuchu:
- Kuba kopie! – krzyknął środkowy. Mam nadzieję, że będzie siatkarzem ,a nie piłkarzem.  – był bardzo szczęśliwy.
-Ja też mam taką nadzieję, ale mając takiego tatę jak Ty, na pewno będzie bardzo rozsądny. I z tego się bardzo cieszę. Swoją drogą , to ma dobrego kopa. – zaśmiałam się.
- No teraz do końca ciąży na pewno będzie kopał co raz to mocniej . Musisz się do tego przyzwyczaić. – Wiem kochanie , wiem.  Każdą krzywdę zniosę od tego maluszka. –szczerze się uśmiechnęłam do moich 206 cm szczęścia.
- Uwielbiam jak się znowu pięknie uśmiechasz. Bo przy Zibim chodziłaś częściej przybita niż uśmiechnięta.
- Przecież wiesz, co przeżywałam .Wypadek , poronienie. Długo dochodziłam do siebie, a dobrych chwil ze Zbyszkiem też było dużo.  – zamyśliłam się , co sprytnie zauważył Grzesiek.
- Ej mała , nie wracajmy do przeszłości.- ścisnął lekko moją dłoń.
- Masz rację. – odpowiedziałam i szybko odstawiłam  wspomnienia na bok.
Przechodziliśmy się alejkami parku jeszcze dobre półtorej godziny dopóki oczywiście nie zgłodniałam.
W ciąży wcinałam dosłownie wszystko z prędkością światła. Czasem wstyd było mi iść nawet do restauracji bo jadłam dosłownie 2 x więcej od Grześka. Na szczęście waga była po mojej stronie i nie pokazywała zbyt dużo.  Bo początku ciąży przytyłam  tylko 7 kg. Dosłownie wszystko idzie mi tylko w brzuch, co jest oznaką tego , że Kubuś rośnie i tworzy pod moim ubraniem zgrabną piłeczkę.  Skierowaliśmy się więc w stronę mieszkania Grześka .  Junior pierwsze co zrobił wchodząc do mieszkania ,to podbiegł do swojej miski się napić.
- Moje futro, takie spragnione było ? – spojrzałam pytająco na psa.
- Taaaak mocno . – odpowiedział śmiesznie Grzesiek w imieniu Juniora.
Spojrzałam na Niego znacząco i oboje wybuchneliśmy śmiechem.
-Idę pod prysznic, jak skończę to zrobię Nam coś do jedzenia.  – powiedziałam wchodząc do łazienki.
- Ty się już o jedzenie nie martw. – usłyszałam głos środkowego wchodząc pod prysznic.
Postanowiłam włączyć sobie muzykę w kabinie, bo taką opcję owa posiadała i trochę się zrelaksować.  Puszczałam sobie wodę raz zimną raz ciepłą, na pobudzenie krwi.  A poza tym była taka pogoda, że mogłam sobie pozwolić na nie wielką ilość zimnych kropel wody. Chociaż musiałam uważać, żeby się nie przeziębić. Kosa by mnie chyba karcił wzrokiem przez cały tydzień. Po 10 minutowym staniu pod prysznicem było mi już lekko chłodno , więc postanowiłam się stamtąd ewakuować. Wytarłam się staranie, założyłam na siebie jakąś koszulkę Grześka, która teraz wcale nie wyglądała na mnie jak na wieszaku, bo mój syn dbał o to, aby koszulka ładnie opinała się na brzuchu. Wciągnęłam też luźne spodenki ,żeby młodego za bardzo nie uciskać ,wysmarowałam ciało balsamem i wyszłam z łazienki. Zapach czegoś zaprowadził mnie do kuchni. Grzesiek zrobił sałatkę ze świeżego ogórka, pomidorów, rzodkiewki, cebuli , majonezu i sera feta. I do tego zrobił mi herbatkę rozpuszczalną którą lubię najbardziej.
-Mówił Ci ktoś kiedyś , że jesteś anioł a nie człowiek? – zapytałam Go  , skradając się na palcach aby pocałować Go w policzek.
- No Iza coś kiedyś wspominała.  – spojrzał na mnie.
-OOOOOOO, musiałeś zepsuć nastrój. – momentalnie usiadłam z powrotem przy stole i zrobiłam sobie kanapkę, bo jakoś ode chciało mi się jego sałatki.
-Jednak jesteś trochę o mnie zazdrosna. – zachichotał pod nosem.
-Ugryzłam kęsa i wyszłam z kuchni kierując się w stronę sypialni. Dobranoc. – rzuciłam szorstko i trzasnęłam drzwiami.
Usiadłam na łóżko na którym mimo 6 msc ciąży wyglądałam jak księżniczka na ziarnku grochu bo było takie duże  i zastanawiałam się co ta scena w ogóle miała przestawiać.  Faktycznie może jestem o niego trochę zazdrosna, ale była umowa ,że ja staram się nie wspominać o Zbyszku a on o Izie..  Nagle otworzyły się drzwi sypialni, a w nich pojawił się nikt inny jak Grzesiek. Po chwili siedział już obok mnie i złapał moją dłoń.
- Ola, przepraszam Cię. To miało być w żartach. – spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami , których spojrzenie zawsze zwalało mnie z nóg .- Dobrze, że teraz siedzę. –pomyślałam
- Nie Kosa, to ja Cię przepraszam, wiem ,że szajba mi w tej ciąży odbija.  Mam humorki jak stara panna. – mój wzrok zatopił się w jego oczach.
-Chodź zjeść tą sałatkę bo ani Ty, ani Kuba nic nie zjedliście. – pocałował mnie, a ja objęłam jego twarz , na której widniał jego lekki ciemny zarost.

Nie dałam się długo prosić , ponieważ byłam głodna jak wilk. Poszliśmy więc z Grześkiem do kuchni , usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za jedzenie wspomnianej prędzej sałatki . 




***Oczami Zbyszka.


Jesteśmy już w Katowicach jutro gramy mecz LŚ.  Prawie pół roku nie jestem z Olą. Sam się nawet tego nie spodziewałem , że się rozstaniemy ale niestety tak się stało. Z biegiem czasu zrozumiałem ,że nadal ją kocham i było mi z nią najlepiej na świecie, ale popełniłem największy błąd w swoim życiu zostawiając ją. Ostatni raz widziałem ją w kwietniu, więc trochę czasu od naszego ostatniego spotkania minęło. Nie mamy ze sobą kontaktu w zasadzie wcale się jej nie dziwie, że nie chce mnie widzieć, słyszeć  itp. Ona teraz jest z Grześkiem a ja z Kingą. Kingę poznałem na imprezie po rozstaniu z Olą, na pierwszy rzut oka wydawało się , że jest okej, lecz niestety ma trochę nie po kolei w głowie, co z drugiej strony trochę mnie w niej kręci.
- Nie myśl tyle stary , bo Ci mózg wyparuje. – zażartował Dziku
- Myślę o jutrzejszym meczu . – skłamałem.
- No chyba, że tak . To jest teraz najważniejsze.
-Idziemy coś zjeść? – zapytałem przyjaciela.
- Pewnie, zadzwonię jeszcze po chłopaków, może też mają ochotę wyjść  na miasto coś przekąsić.- odpowiedział Michał.
Po 5 minutach większość z Nas jak jeden mąż ubrani w te same ciuchy, którymi obdarował Nas jeden ze sponsorów udaliśmy się w stronę restauracji. Postanowiliśmy zjeść na dworze, ponieważ wieczór był bardzo ciepły i przyjemny. Gdy zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy dania Krzysiek wypalił jak z armaty.
- Dokładnie rok temu , byliśmy w Sopocie, pamiętacie ? –zapytał libero.
-No pewnie ,że pamiętamy. – odpowiedzieli  chórem Kurek , Piter , Możdzon i Ziomek.
- Poznaliśmy wtedy Olę, Izę, Magdę , Daniela i Tomka .- zauważył oczywiście Kubiak.
- Taaa.. Olkę… - mruknąłem pod nosem ale chyba wszyscy usłyszeli.
- Zibi widzisz jak to wszystko szybko się potoczyło. Zaczęliście być ze sobą, ona zaszła w ciąże, poroniła, rozstaliście się , Ty jesteś z Kinga ona z Kosą i to wszystko w ciągu jednego roku. – skierował dość wyczerpujące zdanie ku mojej osobie Kuraś.
- Oj zaszła w ciąże zaszła.. No i poroniła.– wystrzelił Igła.
-Nie mówmy o tym chłopaki . Bo to nie jest dla mnie zbyt łatwy temat. A jutro chcę być skoncentrowany na  meczu a nie na Oli. – powiedziałem wszystkim.
Po dobrych 15 minutach kelnerki poprzynosiły nam jedzenie, które ze smakiem zjedliśmy.  Postanowiliśmy wracać już do hotelu , bo musieliśmy być wypoczęci na jutrzejszy mecz z Argentyną.
Idąc z Kubiakiem i Igła z przodu usłyszałem za sobą:
- ooooo ! – zaczął Piter. Kosa właśnie napisał, ze jutro przyjadą z Olką na mecz. 
- No to czyli zobaczymy jutro naszych Kosoczków!- ucieszył się Igła a mi wyraźnie zrobiło się głupio. Miałem mieszane uczucia , co do spotkania z Olą, mam nadzieję, że powstrzymam emocję, bo bardzo nie chciałbym ,żeby to jakoś odbiło się na mojej dyspozycji w jutrzejszym meczu .



***Oczami Olki
 

 Reszta wieczoru minęła nam bardzo spokojnie. Grzesiek właśnie wrócił  z kąpieli a ja leże w sypialni i oglądam telewizję.
- Grzesiu chodź już do łóżka. Musimy się wyspać bo jutro z samego rana jedziemy na USG, potem przyjadą Magda z Tomkiem , no i popołudniu ruszamy do Katowic. – wyjaśniłam .
- Wiem kotek , wiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jutro znowu zobaczę Kubusia. Po meczu pokaże chłopakom i trenerowi zdjęcie USG . – fascynował się , leżąc już u mojego boku.
- Ja też się cieszę, mam nadzieję, że wszystko jest dobrze.  – zamyśliłam się.
- Pewnie jest dobrze, ale jeśli chcemy mieć pewność, ze Kubie nic nie dolega, to musimy troszkę nad tym popracować. – powiedział Grzesiek wkładając mi rękę pod bluzkę dotykając moich piersi.
- Grzesiuuuu! – szepnęłam mu do ucha, przeciągając ostatnia literkę jego imienia, co jeszcze bardziej rozpaliło mojego faceta.
Potem już samo poszło, Grzesiek namiętnie mnie pocałował , równocześnie ściągając ze mnie spodenki które założyłam po kąpieli. On na samych bokserkach, błądziłam palcami po jego klatce piersiowej i plecach, w końcu moim oczom ukazało się duże wypuklenie w jego czerwonych bokserkach. Grzesiek dosłownie zdarł ze mnie jego koszulkę i zaczął pieścić moje ciało, schodząc do mojego już dość dużego brzucha . „ Tatuś Cię teraz troszkę pobuja” – skierował te słowa do nikogo innego jak do Kuby i zanurzył swoją męskość w moim ciele. Był bardzo  delikatny i szarmancki. Jego ruchy były bardzo ,ale to bardzo płynne i przemyślane. Nasze ciała złączone w jedną całość sprawiały, że czułam się niesamowicie . Grzesiek sprawiał mi tyle przyjemności, że nie potrafię tego opisać. Zresztą ja chyba jemu też, bo widziałam po jego wyrazie twarzy , że jest zadowolony. Pokołysaliśmy się jeszcze jakiś czas i po wszystkim opadliśmy na łóżko. Grzesiek przytulił mnie do siebie, a ja w objęciach jego ramion, udałam się w podróż do krainy Morfeusza.

Następnego dnia o równej 7:40 otworzyłam oczy i byłam zupełnie wypoczęta.  Nasz synek też spał dobrze, bo nie domagał się w nocy jedzenia. Inaczej byłabym zmuszona wstać w nocy i iść coś przekąsić.  Poszłam do kuchni i zrobiłam na śniadanie jajecznice . Kosa wygramolił się z łóżka kilka minut po 8:00 . 

- Cześć skarby. – powiedział, przytulając mnie od tyłu i całując w szyję, kładąc jednocześnie dłoń na moim brzuchu w celu przywitania się z synem.
-Cześć kochanie.  Tu masz śniadanko.- odpowiedziałam mu wskazując palcem na stół, na którym przygotowana była porcja dla Grześka.
- Dziękuję bardzo jesteś kochana. – uśmiechnął się.
Postanowiłam pójść się wykąpać, przed wizytą u ginekologa. Musiałam się streszczać bo czas cholernie szybko leciał, a dziś mamy mnóstwo do załatwienia.  Po kąpieli , wysuszyłam włosy i szybko je wyprostowałam, po czym związałam w wysoką kitkę. Wykonałam lekki makijaż. Ubrałam  pudrowe rurki , włożyłam na siebie białą, przewiewną koszulę bez rękawków i czarne balerinki. Gdy wyszłam z łazienki Grzesiek również był już gotowy.  Wyglądał oszałamiająco. Ubrał granatowe jeansy , białą koszulę oczywiście dwa górne guziki zostawił odpięte, co sprawiało , ze kolana się pode mną uginały i na nogi włożył czarne garniturowe” cwaniaki” . No i oczywiście ten jego 3 dniowy zarost + litry perfum.  Wyszliśmy z mieszkania udając się na parking podziemny w celu dotarcia do auta Grzesia.
Do gabinetu dojechaliśmy w nie całe 10 minut. Pan Jacek Piotrowski  jest niesamowitym lekarzem . Potrafi do każdej pacjentki i każdej ciąży podejść indywidualnie , co bardzo sobie w nim cenie.
Gdy weszłam do gabinetu , pan doktor zasłonił rolety i kazał mi się położyć na kozetce. Podniosłam  koszulkę do góry, po czym poczułam na swoim brzuchu zimny żel. Pan Jacek włączył  maszynę do USG i zaczął jeździć mi gałką  po brzuchu. Łzy popłynęły mi z oczu bo znowu usłyszałam bicie serduszka mojego synka. Byłam taka szczęśliwa. Grzesiek też, się wzruszył bo widziałam jak jednym ruchem ocierał pojedyncze łzy.
- Z Państwa synkiem wszystko w porządku. Będzie chłop jak dzwon. – powiedział po kilku minutach badania Pan Piotrowski.
- A czy dostaniemy zdjęcia? – zapytał niecierpliwy w tamtej chwili Grzesiek.
-Oczywiście ,że tak. Nawet płytę państwo dostaną. -  uśmiechnął się lekarz.
Po chwili Grzesiek trzymał w swoich dłoniach płytę z badaniem USG i zdjęcia, na które nie mógł przestać patrzeć.
W drodze powrotnej do domu wstąpiliśmy do sklepu na małe zakupy. Kupiliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy z racji tego ,że odwiedzają nasz przecież Magda i Tomek.  Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka w swojej komórce. Nie zdążyłam nawet powiedzieć halo, a siostra już na mnie naskoczyła:

- No Ola, na Boga gdzie Wy jesteście bo my czekamy pod Waszym blokiem.
- Cześć siostrzyczko- zaczęłam . Będziemy dosłownie za 5 minut. – chyba ją uspokoiłam.
- No dobra..  – zakończyła rozmowę.
Po 10 minutach byliśmy już w mieszkaniu Grześka i szykowaliśmy się do wyjazdu na mecz. Magda z Tomkiem na szybko coś zjedli i ogarnęli się.  Poprosiłam Magdę aby przyszła do mojego pokoju.
- Wiesz co Ola? – zapytała.
- No słucham Ciebie. – odpowiedziałam szukając czegoś w szafie.
-Bardzo dobrze wyglądasz i kwitniesz przy Grześku. – przytuliła mnie siostra, odrywając mnie od wykonywanej przeze mnie czynności.
-Tak też właśnie się czuję.- odpowiedziałam.
-Kurde, co Ty tak przewalasz w tej szafie, czego szukasz? Może Ci pomogę? – siostra zaciekawiła się tym co robię.
-Szukam koszulki meczowej Kosy, chciałabym ją założyć, mimo tego , że nie gra na pewno będzie mu miło. – wytłumaczyłam Magdzie.
Siostra również wsadziła głowę do mojej szafy i zaczęła zwinnie szperać.
- Mam! – krzyknęła po chwili.
Dała mi ją do ręki i do mojego nosa doleciał znakomicie mi znany męski perfum ,który nie był perfumem Grześka. Pośpiesznie rozłożyłam koszulkę, aby ocenić jej stan. Czy aby nie wymaga prasowania. Niestety koszulka ta nie była koszulką meczową Grześka , tylko Zbyszka. Odwróciłam koszulkę i przeczytałam nazwisko „ BARTMAN” .  – czemu to życie jest takie popieprzone ? – mruknęłam pod nosem. Złożyłam znów koszulkę  Zbyszka i włożyłam ją do szafy.  Po chwili znalazłam tę właściwą koszulkę, którą miałam zamiar założyć na dzisiejszy mecz. 


***4 godziny później 

Mecz trwa już na dobre, zarówno nasi chłopcy jak i siatkarze Argentyny grali dziś świetną siatkówkę. Na szczęście to Polacy wygrywają w setach 2:1 . Atmosfera na hali jest niesamowita, miejsca mamy najlepsze . Lepszych nie dało się wymarzyć. Grzesiek się postarał. Obok nas była Monia Miśka, Daga z Olim , dziewczyna kapitana , Olka Pita Iwona z dzieciakami i uwaga!!:  Kingusia Bartmanowa. Siedziała  kilka miejsc ode mnie, często spoglądając na mnie i mój brzuch. Kosa zabijał ją wzrokiem , ale nawet to nie pomagało. Na meczu bawiłam się świetnie. W kiss camie musiałam oczywiście pocałować się z Kosą, a cały Spodek bił nam brawo.  Mecz wygrany oczywiście 3:1 MVP : Igła. 
Krzysiek przybiegł szybko do swojej rodziny. Pogratulowaliśmy mu wszyscy. Dzik , El Capitano, Piter, Winiar te przyszli. 

- Co tam Kosoczki ? Wózek już kupiony? – zaśmiał się Piter.
- Jeszcze nie ,ale nie długo mam zamiar.-  uśmiechał się Kosa, wyciągając z kieszeni zdjęcia USG.
Wszyscy ustali się koło Nasi zaczęli podziwiać latorośl Bartmana, myśląc , że to latorośl Grześka.
- A Ty Ola jak się czujesz w ogóle?  - zapytała mnie Iwonka
- Jak na kobietę w ciąży to bardzo dobrze. – odpowiedziałam , lecz po chwili mina mi zrzedła.
-Cześć. – usłyszałam z ust Bartmana, który miał oczy wybałuszone jak 5 zł.
- Cześć. – odrzekłam krótko.
-Gratulację – powiedział Zibi w stronę moją i Grześka nie odrywając wzroku od mojego brzucha.
-Dziękujemy – rzucił krótko Kosok , który po chwili oczywiście musiał mnie na oczach Zbyszka pocałować i dotknął brzucha.
- Chłopaki nawet nie wiecie jak on kopie.-  chwalił się dalej przed kolegami.
Kątem oka zauważyłam jak Bartman powiedział coś do swojej laluni i opuścił nasze towarzystwo. Prawdopodobnie udając się do szatni.





***Oczami Zbyszka. 


Nie wierzyłem własnym oczom! Ola w ciąży i to jeszcze  z Kosą. Myślałem , ze śnie. Chociaż cholera wie może gdzieś poszła na imprezę i skończyło się ciążą.  W zasadzie to byłem wściekły, bo to ja chciałem być ojcem jej dzieci i z nią tworzyć rodzinę, ale głupi dureń ze mnie , ze ją zostawiłem jeszcze całkiem bez powodu. Do szatni przyszła reszta chłopaków.

- A Ty co tak zwiałeś Zbychu. – zapytał Kubiak.
- Śpieszę się Misiek. Kinga na mnie czeka. – odparłem i skłamałem. W rzeczywistości nie mogłem patrzeć na szczęście Oli i Kosy i jeszcze ta ciąża. 
-A no to rozumiem. – poklepał mnie po ramieniu Michał widząc moją nie tęgą minę.
-Ej Michał. Powiedz mi to dziecko Kosy czy Olka się gdzieś puściła?- chyba lekko przegiąłem.
Nagle na swojej twarzy poczułem cholerne pieczenie:

- Co Ty robisz chłopie? – Krzyknąłem  w twarz Igle, który przed chwilą mnie spoliczkował.
- A Ty co mówisz chłopczyku ? Chociaż się zastanowiłeś nad tym co powiedziałeś. – naskoczył na mnie Igła.
Nie znałem Go z takiej strony ,zawsze byliśmy dobrymi przyjaciółmi i rozumieliśmy się bez słów, ale ma rację, przesadziłem. Nie odpowiedziałem mu nic na jego pytanie
-Tak myślałem, że nie przemyślałeś, a dziecko jest Kosy.  – dokończył .
Po meczu pojechałem z hali jak najprędzej zapominając nawet o Kindze. Wstąpiłem do pierwszego lepszego baru i zacząłem zapijać swoje smutki.



Witam kochani! ; ) Wracam po dwóch miesiącach do pisania bloga. Chciałam z nim skończyć ,ale nie mogłam zostawić tak tej historii : )) od dziś rozdziały będą dodawane regularnie.: ) Następny rozdział  będzie pisany wtedy gdy pod tym będzie co najmniej 10 komentarzy.
P.S takiego biegu wydarzeń się chyba się spodziewaliście  ;  )
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie . : )) / olkaa