Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 23.



-Kochanie, pośpiesz się! Bo spóźnimy się do Ignaczaków,a obiecałam pomóc Iwonie. - poganiałam Grześka, który guzdrał się jeszcze w łazience.
- Spokojnie, kotek. Wszystko mam obliczone, zdążymy na pewno. - powiedział ze stoickim spokojem środkowy.
- Grzesiu, nie denerwuj mnie. - powiedziałam z małą irytacją.
Po chwili Grześ wyszedł z łazienki , ubrany w białe polo z logiem znanej firmy na piersi z guziczkiem odpiętym pod szyją  i jeansowych rybaczkach, a po oczach biła biel jego butów. Oczywiście kilkudniowy zarost i  zapach jego perfum który docierał do mojego nosa sprawiał,że miałam wrażenie ,że  zaraz urodzę z wrażenia.

-Przepraszam Pana, a Pan jedzie na występy?  - zaśmiałam się.
- Kto wie, co się wydarzy. Nie znasz Krzyśka i jego  pomysłów? - zapytał mnie żartobliwie.
-Już się boje,kotek. - uśmiechnęłam się , wzięłam na ręce juniora ,a Grzesiek  małą torbę z naszymi rzeczami, ponieważ dziś nocujemy u Ignaczaków.
Gdy wsiedliśmy już do auta Grzesiek zadał mi pytanie:
- Jak się czujesz z tym,że Zibi będzie dziś na imprezie u Igły?
Nie ukrywam ,że to pytanie trochę mnie zagięło. Bo miałam bardzo mieszane uczucia, co do spotkania ze Zbyszkiem zwłaszcza po ostatnim incydencie z jego ukochaną.  Mam nadzieję , że dziś jej u Igły nie będzie bo chyba na prawdę urodzę z nerwów prędzej niż powinnam. Grzesiek chwilę poczekał na moją odpowiedź ,aż zniecierpliwiony wjechał w zatoczkę dla autobusów.
-Kochanie, co się dzieję? Mam nie mówić o Zbyszku ? - zadał kolejne dwa pytania.
- Nie skarbie, wszystko okej. Nic się nie dzieję, a mówić o Nim będziemy musieli zacząć co raz częściej. Ze względu na Kubę.
- A odpowiesz na moje pierwsze pytanie? - Grzesiek był lekko zakłopotany.
- Czuje się dziwnie, po ostatnim incydencie w restauracji i na razie nie wyobrażam sobie spotkania z Nim. Wiem, na pewno że nie mam zamiaru z Nim rozmawiać. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. - powiedział Grzesiek, a samochód nadal stał na miejscu dla autobusów.
-Grzesiu, autobus chciałby tu wjechać i w tym oto momencie tamujesz ruch. - uśmiechnęłam się szyderczo.
- Oj przecież jadę - powiedział Grzesiek i ruszyliśmy w dalszą podróż do domu Krzyśka i Iwony.



***Oczami Zbyszka


Od kilku dni mam ostre wyrzuty sumienia względem Oli i Kosy. Wiadomo ,że bardziej głupio mi przed Olą, ale zależy mi również na dobrych kontaktach z Grześkiem. Znamy się tyle lat ,zawsze się dobrze dogadywaliśmy, ale przez jedna Kingę cały mój świat się rozwalił.. W sumie to wszystko zaczęło się od tego że ja głupi dureń zostawiłem Olkę.Przez ostatnie kilka dni podjąłem kilka ważnych decyzji w moim życiu. Rozstałem się z Kingą i nie przedłużyłem kontaktu z Resovią. Nie chcę dalej patrzeć na szczęście Olki i Grześka. Kocham ją jak szalony,ale nie potrafię patrzeć jak jest szczęśliwa przy boku innego faceta. Nie wyobrażam sobie jeszcze tego jak będzie wyglądało moje życie w innym klubie, bez możliwości zobaczenia jej w każdej chwili. Bo tak na prawdę w Rzeszowie mogłem ją zobaczyć wszędzie. Nie chcę się wtrącać między Nią a Kosę, chociaż każdy mi mówi,że gdyby na prawdę mi na niej zależało, to starałbym się o nią i zrobiłbym wszystko abyśmy znowu byli razem.  Ja mam na ten temat całkiem inny pogląd. Mianowicie, zależy mi na niej i na jej szczęściu więc nie będę pakował się z butami w jej nowe, szczęśliwe życie no i co najważniejsze nie mogę zabierać jej dziecku ojca. Nie byłoby to w porządku względem nikogo. Ja teraz wyraźnie płacę za swój błąd , jakim było zostawienie kilka miesięcy temu Olki.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie nikogo innego jak Igły:

- Tak słucham Krzysiu? - zapytałem.
- No Zbychu zbierasz się do Nas czy nie?
- Jasne stary będę, za małą godzinę. - odparłem.
Krzysiek szybko się pożegnał, a ja próbowałem zebrać myśli i emocję do kupy. W końcu dziś znowu miałem zobaczyć miłość mojego życia...




***Oczami Olki


Krzysiek , Iwona i dzieciaki powitali Nas już od progu.
-Pięknie wyglądasz. - powiedziała na wstępie Iwona.
-Nie przesadzaj kochana. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Młoda, Iwona wcale nie przesadza. - wtrącił się Krzysiek.
- Nie zawstydzajcie mnie. - powiedziałam.
Krzysiek z Kosą pojechali do pobliskiego sklepu w celu zaopatrzenia się w alkohol na dzisiejszy wieczór.  Dzieciaki bawiły się z Juniorem w ogrodzie a my z Iwoną miałysmy na nich wgląd z kuchni w której przygotowywałyśmy jedzenia na grilla.
- Zbyszek będzie dziś sam. Rozstał się z Kingą. - zaczęła z grubej rury Iwona.
-Iwonka, nie mówmy o Nim, proszę Cię. -spojrzałam na żonę libero.
-Ola, nosisz jego dziecko pod sercem. I serio nie chcesz wiedzieć co u Niego? - Iwona widziała,że wymiękam.
- No dobra, chcę. A z tym dzieckiem pod sercem to może trochę ciszej co? Bo Seba albo Dominika usłyszą i dopiero będzie. - pogroziłam jej palcem przed nosem.
-Dobra, dobra już jestem cicho. Może sam się rozgada przed Wami. Bo wiem,że jest mu głupio za tą lalkę za ostatni incydent przy rodzicach Grześka.
- To była żenada roku, myślałam ,że zapadnę się pod ziemię. Dobrze,że Grzesiek stanął w mojej obronie, bo jakbym mogła to bym jej sama w ten dziób przywaliła.- lekko się zbulwersowałam , przypominając sobie ostatnie zdarzenie.
Nagle do kuchni wparował Kosa z Igłą i wcześniej wspominanymi trunkami. Było tego sporo nie powiem,że nie..
-A dla Ciebie soczek. - środkowy wyciągnął z reklamówki jeden z soków ,włożył Go do lodówki i cmoknął mnie w usta.
- Idźcie lepiej rozpalać grilla, bo zanim się rozpali bo trochę czasu minie, a my się tu zajmiemy parówkami. - uśmiechnęłam się
- Parówkami ,to Wy się zajmiecie w nocy.-  rzucił Igła.
-Krzysiek! - warknęła Iwona. - Dzieciaki słuchają  . - dokończyła.
-To jest głupek. - zaśmiałam się. - w pozytywnym sensie rzecz jasna. - wyjaśniłam Iwonie co miałam na myśli.
Po chwili w ogrodzie Panowie już rozpalali grilla, a do Naszego towarzystwa dołączyli Pit z Olką. Piotrek przyszedł się do Nas przywitać i zaraz był już koło chłopaków. Ola oczywiście wybrała nasze towarzystwo.
- Cześć dziewczyny, już lecę Wam pomóc.  - odparła.
- W zasadzie już nie masz w czym.  - uśmiechnęłam się i przywitałam się z narzeczoną środkowego.
Ja przygotowałam gyrosa i filety z kurczaka, Iwona też miała nie zły asortyment w lodówce i jeszcze Olka Pita przywiozła jakieś smakołyki. Na grilla mieliśmy również kiełbaski, karkówkę, skrzydełka , filety także jedzenia było od diabła.
Postanowiłyśmy pójść do chłopaków do ogrodu i usiąść się wygodnie na leżakach ,aby chwilę odpocząć. Krzysiek DJ oczywiście musiał już puścić muzykę bo bez tego by nie wytrzymał. Panowie już popijali sobie piwo, jak stwierdzili "NA ROZGRZEWKĘ" .
Junior nagle bardzo zaczął ujadać, ale bardziej z radości. Z racji tego ,że w oddali zobaczył Zbyszka i Bobka. A ja nagle zrobiłam się czerwona na twarzy.. z nerwów.
- Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. - powiedziała Iwona, która szybko zauważyła moje zdenerwowanie.




***Oczami Zbyszka.


Serce waliło mi jak młotem, czułem że ze zdenerwowania pocą mi się dłonie. Czułem się bardziej zdenerwowany niż przed maturą i jakimkolwiek meczem. Widziałem już wszystkich w ogrodzie Ignaczaków, ale moje oczy patrzyły tylko w jedną stronę. Oczywiście tam ,gdzie na leżaku siedziała sobie Olka popijając sok. Było ciepło, więc miała ubraną pudrową sukienkę,która bardzo słodko opinała się na jej zgrabnym ciążowym brzuszku, włosy miała rozpuszczone i lekko pofalowane. W takich lubiłem ją najbardziej. Z daleka widziałem jej piękny uśmiech i biel jej zębów. Czym bliżej byłem chwili, w której przyjdzie mi się zmierzyć z Nią i Grześkiem, tym bardziej miałem ochotę odwrócić się na pięcie i zawrócić do domu. Nie mogłem jednak tego zrobić, bo przed wyprowadzką z Rzeszowa, chciałem uporządkować wszystkie swoje sprawy, inaczej zjadłoby mnie sumienie.

-Czeeeeść wujek! Cześć Bobek! - krzyknęła Dominika, wpadając mi w ramiona i wybijając mnie z rytmu rozmyśleń.
- Cześć księżniczko.- uśmiechnąłem się do córki mojego przyjaciela.
Bobek od razu podbiegł do Juniora, a potem do Oli, a ta przyjaźnie pogłaskała Go po łepku.
-Cześć wszystkim - rzuciłem do znajomych, chciałem powiedzieć coś więcej, ale głos uwiązł mi w gardle.
Wszyscy odpowiedzieli, tylko Ola była bardzo zniesmaczona moją osobą, co dało się zauważyć na kilometr, a ja tak bardzo chciałbym po prostu do Niej podejść i jak gdyby nigdy nic przytulić ją i powiedzieć co tak na prawdę do Niej czuję.




*** Oczami Kosy

Siedzieliśmy wszyscy przy stole w ogrodzie Ignaczaków, dzieciaki świetnie bawiły się z psami.
Widziałem po Zbyszku ,że wyraźnie coś Go gryzie, ale starał się stwarzać pozory. Rozmawialiśmy ogólnie więc na razie nie wynikła jeszcze żadna niezręczna sytuacja. Ola starała się nie rozmawiać ze Zbyszkiem bo wyraźnie ostatni incydent z jego udziałem sprawił jej przykrość, wiem że było jej też dziwnie, bo pod sercem nosiła jego dziecko. Ja też czułem się dziwnie, bo jestem z dziewczyną mojego kumpla i będę wychowywał jego syna, a co najważniejsze, prawie wszyscy w dzisiejszym gronie o tym wiedzą tylko nie on. Starałem się o tym nie myśleć, ale czym bliżej narodzin Kubusia, tym częściej się nad tym zastanawiam. Czy aby to nie ja robię Zbyszkowi świństwa, utrzymując Go w niewiedzy , że będzie miał syna. Tak naprawdę to przeze mnie straci czas który ja będę spędzał z jego dzieckiem, wychowując je.
W pewnym momencie dobra passa niezręcznych sytuacji została przerwana przez Dominikę, która przed chwilą wdrapała się  na kolana do Krzyśka i zadała bardzo nie wygodne dla wszystkich pytanie:
- A powiedzcie mi wszyscy, dlaczego wujek Zbyszek i ciocia Ola już się nie kochają?
Trzeba było jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Bo teraz wujek Kosa kocha ciocię Olę , a wujek Zibi bardzo lubi.-  powiedział jej trochę dziwnie Krzysiek.
- A Ty też kiedyś będziesz kochał inną Panią, a mamę tylko lubił? - dziewczynka zadała kolejne pytanie.

-Zawsze będę kochał mamę, a teraz moja droga proszę iść się bawić z bratem.- Igła postawił Dominikę na ziemi , a ta pobiegła do Sebastiana.
-Po Tobie chyba taka agentka-  przemówił Pit.
- Nic  nie mów Piotrek. Im starsza, tym więcej głupich pomysłów. - powiedziała Iwona.
- No przecież mówię ,że po Krzychu. - uśmiechnął się Pit.
- Ej, ja wszystko słyszę. - powiedział śmiesznie Igła, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.




***Oczami Olki 

Było już coś koło 22. Jakiś czas temu pomogłam Iwonie położyć dzieciaki. Gdy wracałam do ogrodu , zaczepił mnie Zbyszek.
- Możemy pogadać? - zapytał wyraźnie speszony.
-Zibi, nie wiem czy to jest najlepszy pomysł. - powiedziałam do Zbyszka, jednocześnie patrząc w oczy Grześkowi, który tylko do mnie mrugnął. Jakby chciał powiedzieć,żebym zgodziła się iść porozmawiać z atakującym.
- Z Kosą już rozmawiałem, teraz chciałbym pogadać z Tobą, proszę zgódź się.
-Dobrze, niech Ci będzie.
Wyszliśmy z posiadłości Krzyśka i Iwony, nie chciałam ,żeby ktokolwiek słyszał co Zbyszek ma mi do powiedzenia. Chciałam mieć jeszcze dla siebie kilka jego słów.
Nagle Zbyszek ustał i zwrócił się ku mojej twarzy.
- Chciałem Ci powiedzieć kilka bardzo ważnych dla mnie rzeczy. - zaczął. a ja tylko mrugnęłam oczami , wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki.
-Po pierwsze bardzo chciałbym Cię przeprosić, za ostatnie zachowanie Kingi w restauracji. Jest mi za Nią bardzo wstyd. Ona nie miała racji, pięknie wyglądasz i była o Ciebie zazdrosna.
-Zazdrosna?Przecież my nie jesteśmy razem i nie będziemy. - powiedziałam , dosyć stanowczo i miałam wrażenie ,że kiedyś pożałuje tych słów.
- No właśnie... - Zbyszek nerwowo przełknął ślinę, a jego oczy wyraźnie straciły jakąkolwiek nadzieję.
- To są te ważne rzeczy, które chciałeś mi powiedzieć? -powiedziałam twardo, ale spokojnie.
- Nie. Chciałem przede wszystkim się z Wami pożegnać. - posmutniał jeszcze, bardziej, a ja razem z Nim, lecz nie dałam tego po sobie poznać.
Czułam ,że na samo słowo "pożegnać" kręci mi się w głowie, a dziecko zaczęło mocniej kopać.  Złapałam się Zbyszka bo czułam,że zaraz upadnę.
-Ola co Ci jest? - Atakujący był lekko spanikowany.
-Nic, nic. Daj mi chwilę, zakręciło mi się lekko w głowie. - powiedziałam prawdę, lecz nie przyznałam się,że to ze zdenerwowania.
-Proszę , wróćmy do wszystkich , usiądziesz się wygodnie.  - nalegał.
-Nie, chcę dokończyć z Tobą rozmowę.
-Uparta jak zwykle.. - skwitował mnie atakujący.
- Dokończysz? O jakie pożegnanie chodzi?- chciałam jak najprędzej wiedzieć o co chodziło mu z tym pożegnaniem.
- Chcę żyć z Tobą i Grześkiem w zgodzie i mieć z Wami taki kontakt jak kiedyś, bardzo mi na tym zależy. Nie przedłużyłem kontraktu z Resovią i nie chcę wyjeżdżać stąd pokłócony z Wami. - wyjaśnił, a mnie prawie ścięło z nóg.
- Jak to nie przedłużyłeś kontaktu? - zapytałam z nie dowierzaniem. - Przeze mnie? - zapytałam ponownie.
- Nie nie przez Ciebie, przez swoją głupotę kilka miesięcy temu. - pojedyncze łzy popłynęły po jego policzkach,ale szybko je wytarł.
-A mogę wiedzieć gdzie wyjeżdżasz? - powiedziałam cicho.
- Wracam do Jastrzębia. - oznajmił.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko udaliśmy się w stronę ogrodu Ignaczaków. Przed furtką domu Igły , Zbyszek zadał mi jeszcze jedno pytanie.
-Olka..
-Tak?
- Wybaczysz mi?- spojrzał na mnie pytająco.
- Nie mam Ci niczego za złe , pamiętaj ,że zawsze możesz na mnie liczyć.- uśmiechnęłam się lekko do atakującego.
-Dziękuję, Wy - wskazując na mój brzuch palcem - na mnie też. - dokończył.
-Dziękuję.- powiedziałam krótko i weszliśmy  z powrotem do ogrodu Ignaczaków, gdzie w najlepsze trwały tańce.
Śmiać mi się chciało bo Krzysiek tańczył  z żoną, Pit z Olą a Kosa nie mając z kim, tańczył na rękach z Juniorem.
- Już jestem kochanie. Możemy już zatańczyć. - musnęłam Go w policzek. Widząc kątem oka Zbyszka, który wyraźnie poczuł ulgę i czuł się jak dawniej w naszym gronie.
- Słońce, nie powinnaś tańczyć. Za miesiąc rodzisz. - Grzesiek już lekko wstawiony, cmoknął mnie w usta, nadal trzymając pod pachą biednego Juniora.
- No, ale może Krzysiek puści jakąś wolną piosenkę-powiedziałam nieco głośniej, tak aby libero usłyszał.
Po chwili DJ Ignaczak, włączył  piosenkę i wtulona w Grześka starałam się powoli i zgrabnie kołysać ze środkowym w rytm muzyki, mając w głowie tysiąc myśli na temat osobnika, który siedząc przy stole, ciągle mi się przyglądał.
Gdy skończyłam tańczyć usiadłam przy stole, mój wzrok spotkał się ze wzrokiem atakującego, a my sami lekko się do siebie uśmiechnęliśmy. Poczułam mocnego kopniaka od Kubusia, jakby czuł,że właśnie jest w towarzystwie swojego taty. Nie wyobrażałam sobie tego,że to może być moje ostatnie spotkanie z atakującym. Weszłam do domu Ignaczaków, a za mną weszła Iwona.
-Wiedziałaś? - zaczęłam.
- O tym, że wyjeżdża?- spojrzała na mnie żona libero.
-To czyli wiedziałaś.. Dlaczego niczego mi nie powiedziałaś?- z moich oczu poleciały łzy.
Poszłyśmy w bardziej ustronne miejsce.
- Nie płacz kochana. Nie powiedzieliśmy Ci nic z Krzyśkiem , bo Zbyszek sam chciał Ci o tym powiedzieć.
- Dlaczego nie próbowaliście Go przekonać do tego,żeby  tu został  ? - wyraźnie szlochałam.
-On nie chcę tu zostać, za bardzo cierpi.
W naszą stronę zaczął zbliżać się bardzo wesoły Krzysiek, ale na widok moich łez mina mu zrzedła.
- Młoda, co się stało? - zapytał troskliwie, obejmując mnie.
-Ola przeżywa,że Zbyszek wyjeżdża z Rzeszowa.- wyjaśniła mu żona.
-Halo ,ale on nie jedzie na koniec świata, tylko do Jastrzębia. - Igła otarł łzę , która właśnie płynęła po moim policzku.
-Ale sam fakt ,że wyjeżdża.. - powiedziałam cicho i przytuliłam się do Iwony.


***Oczami Igły


 Byłem bardzo zdziwiony, że Olka,aż tak źle przyjmie wiadomość o wyjeździe Zbyszka z Rzeszowa. Myślałem,że Zibi zupełnie już na Nią nie działa, ale chyba się myliłem. Olka nie chciała dać po sobie poznać przy Grześku ,że coś ją gryzie, a Kosa zajęty rozmowami z Pitem na szczęście nie zauważył czasami zaszklonych oczu Oli spoglądających w stronę atakującego.  Miałem bardzo wyraźną ochotę , aby wyjawić Zbyszkowi całą prawdę, ale wtedy świat Oli, Kosy i Zibiego stanąłby na głowie. Nie powinienem się w to wtrącać, ale nie wiem czy jest sens okłamywać samych siebie , a Ola wyraźnie to robi.
- Ja się zbieram.- powiedział Zbyszek.
- No chyba nie, oczywiście,że zostajesz u Nas.  - zainterweniowała moja żona.
- Nie chcę robić kłopotu. - Zbychu upierał się przy swoim.
- My też zostajemy. - powiedział Kosok , co bardzo mnie zdziwiło.
- I my.  - wtrąciła się Olka Nowakowskiego.
- No to dobra, ja też wtedy zostanę. - Zbychu przełamał się i impreza dalej trwała w najlepsze.


***Oczami Olki.


Było już późno , a całe towarzystwo bardzo dobrze się bawiło, ja przeprosiłam wszystkich i  postanowiłam pójść się położyć.
- Nie długo do Was przyjdę skarby. - powiedział środkowy i cmoknął mnie w usta, a dłonią lekko pogłaskał mój brzuch .
- Dobrze. Dobranoc wszystkim .- powiedziałam i poszłam do pokoju w którym mieliśmy dziś spać.
Miałam bardzo dużo czasu na przemyślenia. Moje myśli krążyły wokół dwóch osób. Dziecka które noszę w sobie i Zbyszka. Myślałam jak to będzie, gdy nie będzie Go tu obok. Nie będę mogła Go widywać na co dzień, na meczach, treningach ,prywatnie. A co gorsza Kuba nie będzie mógł Go widywać, chociaż nie będzie wiedział że to jego tata.  Zastanawiałam się czy dobrze robię okłamując Zbyszka, ale boję się,że odrzuciłby syna, tak samo jak kilka miesięcy temu odrzucił mnie. Wiem,że on nie chce już ze mną być i wyjeżdża stąd przeze mnie. Z drugiej strony mam Grześka, najspokojniejszego, najbardziej opiekuńczego i kochanego faceta pod słońcem , który zrobiłby wszystko aby sprawić mi radość. Jestem z Nim bardzo szczęśliwa. Wiem , że będzie kochał mnie i Kubę najmocniej na świecie, ale czas podjąć najważniejszą decyzję.
Serce czy rozsądek?


_________________________________________________

Witam kochani, przepraszam że tak długo nie było żadnego rozdziału,
ale nie wyrabiałam się z czasem.. : ) Obiecuję poprawę.
Życzę Wam wszystkiego najpiękniejszego w te święta, i wspaniałego siatkarskiego
2014 roku: ) Proszę zostawić po sobie komentarz, z opinią na temat tego rozdziału.
Pozdrawiam gorąco. -  Olka

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 22.



***Oczami Olki





Siatkarze zdobyli srebrny medal LŚ nie radząc sobie w finale z Brazylią, ale było blisko. Drugie miejsce to i tak bardzo duże osiągniecie. Na weekend zostaliśmy zaproszeni do Ignaczaków z racji tego, że Krzysiek jest już w Rzeszowie. A dziś po południu przyjeżdżają do Nas rodzice Grześka i zostają do piątku. Grzesiek od rana krzątał się już po kuchni ,a ja wylegiwałam się jeszcze w łóżku. W radio właśnie leciała piosenka , która tylko i wyłącznie kojarzyła mi się z Zibim, zawsze mi ją puszczał. Moje myśli o przyjeździe rodziców Kosoka zeszły na dalszy plan i zatrzymały się na atakującym. Poczułam nagle mocnego kopniaka od Kuby.


- Tatusia ulubiona piosenka . - powiedziałam , kładąc dłoń na swoim co raz większym brzuchu.
Kuba tak jakby słysząc to co do Niego mówię kopnał jeszcze dwa razy. Łzy poleciały mi po policzkach.
- Kotek z kim Ty tam rozmawiasz? -  głos Grześka dobiegał glośniej, więc domysliłam się ,że idzie do sypialni.
-Z Kubą kochanie. - odpowiedziałam, ocierając szybko pojedyncze łzy.
- I co ten nasz synuś Ci powiedział? - Kosa już leżał obok mnie wpatrując się w mój brzuch.
-  Właśnie nic nie mówi, tylko ciągle kopie. - wymusiłam uśmiech.
- Chodź do kuchni , przygotowałem śniadanie. - Grzesiek musnął moje usta.
Leniwie wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i udałam się w stronę kuchni. Na stole czekał na mnie świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i tosty z serem , które lubie najbardziej. Wraz z Grześkiem wzięliśmy się za jedzenie śniadania.




***Oczami Kosy.



Gdy zjedliśmy śniadanie, zaczęliśmy trochę ogarniać mieszkanie. Z reguły było czysto, ale trzeba było trochę zamieść z racji tego ,że Junior po spacerze zawsze na nosi do domu dużo piasku.

- Grzesiek!!- usłyszałem krzyk Oli.
Pobiegłem szybko do łazienki , bo tam właśnie sprzątała moja  dziewczyna, z myślą, że coś się stało.
-Co się dzieje? Coś Cię boli ? - zapytałem spanikowany.
-Nie no coś Ty , nic się nie stało. - odpowiedziała, a ja odetchnąłem z ulgą.
-To czemu mnie straszysz?
-Chciałam tylko zapytać czy zarezerwowałeś stolik w restauracji, przecież mamy iść na obiad z Twoimi rodzicami.
- O rany! zapomniałem! Skarbie jesteś wielka, ale byłaby wtopa!- uśmiechnąłem się do Oli.
-No jestem wielka i to dosłownie. - zaśmiała się Olka, czyszcząc lustro.
-Nie przesadzaj, masz mały brzuch jak na 7,5 miesiąca ciąży.- przytuliłem ja od tyłu, kładąc dłonie na jej ciążowym brzuszku i  składając pocałunek na jej szyi.  Na jej szyi pojawiła się gęsia skórka .
- Kocham Cię .-szepnąłem jej do ucha.
- Ja Ciebie też. A teraz idź zadzwoń do tej restauracji sklerozo. - zaśmiała się i wygoniła mnie z łazienki.

Zadzwoniłem do mojej ulubionej restauracji , zamawiając stolik na dzisiejsze popołudnie. W celu zjedzeniu obiadu z moimi rodzicami. Uwielbiam tą restaurację, zresztą  jak wszyscy Resoviacy. Da Vinci jest częstym miejscem naszych spotkań po meczach czy treningach. Stolik zamówiłem na 16:oo jak się okazało jeden z ostatnich. Dobrze, że Olka mi o tym przypomniała, bo spaliłbym się ze wstydu przed rodzicami .



***Oczami Zbyszka



Liga światowa skończyła się dla Nas na drugim miejscu, wiadomo że plujemy sobie w brodę,ze to nie jest złoty krążek, bo robiliśmy wszystko co w naszej mocy aby zdobyć najwyższy stopień podium, ale Brazylijczycy byli od Nas w meczu finałowym trochę lepsi. Dostałem nagrodę najlepiej punktującego zawodnika turnieju , Igła został natomiast najlepszym libero co wcale mnie nie dziwi, bo jest najlepszy. Cieszymy się z naszego sukcesu,ale czas wrócić do Rzeczywistości. Mamy trochę wolnego, a potem znowu zacznie się zgrupowanie w Spale które ma nas przygotować do wrześniowych Mistrzostw Europy. Ja natomiast jestem w Rzeszowie ,aby trochę odpocząć po Lidze Światowej.

-Zbysiu, może pójdziemy gdzieś dziś na kolację? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Kingi , która właśnie wyszła spod prysznica.
- W zasadzie możemy iść później na jakiś obiad,a kolacje sobie odpuścimy. Muszę się trzymać diety.- uśmiechnąłem się.
-Dobry pomysł, mi też się przyda mała dieta, ale przed obiadem jestem jeszcze umówiona na tipsy. - odpowiedziała. - Zawieziesz mnie do kosmetyczki tak za 2 godziny? - zapytała.
- Jasne,że Cię zawiozę, nie ma sprawy. - powiedziałem,wchodząc do łazienki. Teraz ja poczułem potrzebę porannego prysznica.
Gdy wyszedłem z łazienki zastałem Kingę malującą się.
- Po co nakładasz tyle podkładu, jest lato. Daj skórze trochę pooddychać.- byłem zdziwiony, ilością "tapety" jaką Kinga nakłada, na swoją nie brzydką twarz.
-Oj kocie, czepiasz się. Chcę Ci się po prostu podobać. - odpowiedziała.
-Taaa. - rzuciłem krótko.
Nadszedł w końcu czas na zawiezienie Kingi do kosmetyczki.
- Kinga, ile ja mam na Ciebie czekać?  - byłem już lekko zdenerwowany, bo ile się można szykować.
- Zbyniu, spokojnie. Już idę. - Chwyciła torebkę w dłoń i cmoknęłam mnie w usta, aż kleiłem się cały od błyszczyka.
- Fuuu, jeszcze ten błyszczyk. - mruknąłem.
- Skarbie, nie denerwuj się. - Kinga próbowała mnie udobruchać .

Odstawiłem Kingę do kosmetyczki i wróciłem do domu. Postanowiłem wziąć Bobka na spacer do parku. Tego właśnie mi potrzeba, spokoju i spaceru z moim psem. Przechodząc się alejkami parku usłyszałem dźwięk mojego telefonu :

" Kto to do diabła" - pomyślałem.
Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Ignaczaka.
- Słucham Ciebie Krzysiu? - zacząłem.
- No cześć Zbychu, masz jakieś plany na weekend?  - zapytał przyjaciel.
- W zasadzie, to nie ,a co się dzieję?
- No to w takim razie zapraszam Ciebie i Kingę do Nas na grilla w sobotę.
-Ciekawa propozycja, a kto ma być jeszcze? - zapytałem.
-Pit z Olą i Kosa i  Olką. -zamurowało mnie.
- Igła, to nie jest najlepszy pomysł ,żebym przychodził wiesz jak jest.-  miałem chwilę wątpienia.
-Przecież z Kosą rozmawiasz normalnie, więc nie wiem o co Ci chodzi. Z Olą też nie masz na pieńku . Więc nie masz się czego obawiać. - Krzysiek zaczął mnie przekonywać.
- A Ola wie,że jesteśmy zaproszeni? - zapytałem,
-Nie, jeszcze nie. Ale zadzwonię do Kosy i potem powiem.
- Skoro tak, to jasne będziemy na pewno. - uśmiechałem się sam do siebie, na myśl o tym,że znowu zobaczę Olę.
- No to super, jesteśmy umówieni.Dominika się ucieszy na widok ulubionego wujka. -zaśmiał się Krzysiek.
- W takim razie do soboty. Pozdrów Iwonę i dzieciaki.- zakończyłem , wciskając czerwoną słuchawkę.

-W sobotę zobaczysz swoją Panią.- powiedziałem do Bobka, trzymając Go na rękach, a ten polizał moją dłoń.
- Chyba jesteś zadowolony, to dobrze bo ja też. Tak bardzo tęsknie za jej dotykiem, spojrzeniem, mową ciała, gestami, pocałunkami, za nią całą tęsknie.. -wyraźnie się zamyśliłem. Lubię Kingę, ale ona nigdy nie zastąpi mi Oli, w żadnym calu nie dorasta jej do pięt. Ola nigdy nie nakładała na siebie tony tapety, zazwyczaj była rozsądna, gdy się na coś decydowała pytała mnie co ja o tym sądzę. Z Olą to nawet chętnie chodziłem do centrum handlowego,a z Kingą najwyraźniej nie mam na to ochoty. Z Olą zrobiłbym najgłupszą rzecz na świecie, bo jest tego warta. Muszę poważnie przemyśleć mój związek o ile można to tak nazwać z Kingą. Bez sensu jest tkwić w czymś na siłę. Wiesz mały? - zapytałem Bobka, a ten tylko mrugnął oczami.


***Oczami Olki



Siedząc z Grześkiem na kanapie, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To pewnie Twoi rodzice - powiedziałam
Grzesiek zerwał się z kanapy w celu otworzenia drzwi.
- Dzień dobry syneczku..- usłyszałam głos mamy Grześka.
-Cześć mamo! - cmoknął ją w policzek środkowy.
Ja pośpiesznie dokańczałam przygotowanie stołu i dołączyłam do boku Grześka.
- Dzień dobry Państwu. Miło państwa widzieć. - uśmiechnęłam się.
-Cześć kochana- uściskała mnie mama Grześka a zaraz po Niej, tata.
-Wchodźcie dalej. - pokazał ręką Grzesiek w stronę salonu.
-Patrz Rysiek , ile słodkości. Coś dla Ciebie. - zaśmiała się mama Grześka widząc zastawiony ciastem stół w salonie.
- No nie mów, ze dla Ciebie nie, bo pierwsza się dopadniesz. - to mama Grześka usłyszała w odpowiedzi od swojego męża.
-Proszę Państwo siadają. Życzą sobie Państwo kawy czy herbaty?- byłam trochę spięta.
-Dziecko kochane, ja zrobię . Nie przemęczaj się. - zarządziła mama Grześka.
-Pani Haniu, na prawdę to żadne przemęczenie i idę już zaparzyć kawę. - uśmiechnęłam się i zniknęłam do kuchni.
Z salonu dobiegały do mnie głosy Kosoków.
-Jak tam syneczku ,wszystko u Was dobrze? Jak zdrowie Twoje, Oli? - mama Grześka miała do Niego sto pytań na minutę.
- Wszystko w porządku mamo, nie długo zaczynamy treningi z Resovią , a zdrowie też dopisuję mi jak i Oli.- odpowiedział środkowy.
-Grunt to zdrowie, nie ma nic ważniejszego, - stwierdził Pan Ryszard.
- Masz rację tato.
- Olka pomóc Ci w czymś? - zapytał Grzesiek odrywając się z rozmowy z rodzicami.
- Nie Grzesiu , już idę.

Dostarczyłam kawę do salonu i usiadłam na jednym z krzeseł. Mama Grześka ciągle na mnie zerkała.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziała, biorąc łyk kawy.
-Dziękuję bardzo, - uśmiechnęłam się przyjaźnie, a ręcę miałam mokre ze zdenerwowania.
Rodzice Grześka bardzo dobrze znają Bartmana i znają mnie jeszcze za czasów związku właśnie z Nim. Wiedzą też , że dziecko które noszę pod sercem jest jego,ale nie mają nic przeciwko temu i również traktują Kubę jako syna Grześka. Trochę nie codzienna sytuacja, ale takie jest życie. Bardzo się cieszę, że Państwo Kosok mnie akceptują. Są to bardzo sympatyczni ludzie. Na początku trochę się bałam tej całej sytuacji, ale wraz z Grześkiem już na początku ciąży stwierdziliśmy, że nie warto przed Nimi ukrywać ,że biologicznym ojcem dziecka jest Zbyszek.

- A co u Zbyszka? - zapytał tata Kosy , a ja aż zachłysnęłam się sokiem na samo wspomnienie imienia atakującego.
- Z tego co wiem jest teraz w Rzeszowie, po Lidze Światowej a nie długo następne zgrupowanie w Spale. Ma dziewczynę i wszystko u Nich w porządku. - odpowiedział dosyć wyczerpująco Grześ.
Gdy wypiliśmy kawę (ja oczywiście sok) , postanowiliśmy pójść na mały spacer, a potem prosto do restauracji na wcześniej ustalony obiad. Państwo Kosok wyraźnie cieszyli się z przyjazdu do Nas , ponieważ gdy zacznie się sezon ligowy, nie będzie tak częstej możliwości aby mogli zobaczyć syna. 
Poszliśmy oczywiście do pobliskiego parku , pogoda była świetna. Ja czułam się dobrze ,lecz nogi zaczęły mi powoli puchnąć ,ale tak tragicznie jeszcze nie było.  Chociaż wiadomo,że szybciej się męczyłam.
-Może usiądziemy na chwilę? -zaproponowała mama Grześka.
-Hania czytasz w moich myślach. - ucieszył się Pan Rysiek.
-Jakie fajne, zgodne małżeństwo. - uśmiechnęłam się siadając na ławce obok Grześka.
- I to już tyle lat. - powiedziała Pani Hania.
Chwilę posiedzieliśmy i postanowiliśmy wrócić pod dom po auto i udać się na obiad.
Po pół godziny byliśmy już pod restauracją, mieliśmy dobry czas bo była chwila przed 16.
-Dzień dobry, oto Państwa stolik. -  przywitała nas kelnerka i wskazała zarezerwowany wcześniej przez Grześka stolik.
-Ładnie tu. - powiedziała mama środkowego.
- Ulubiona restauracja Resoviaków.- wyjaśniłam.
Kelnerka przyniosła Nam karty dań. Państwo Kosok zamówili kurczaka z warzywami ,ja kurczaka słodko- kwaśnego a Grzesiu zamówił sobie schabowego z ziemniakami.
- Typowy Polak. - ojciec zażartował z syna .
- Tato nie czepiaj się. - Grzesiek śmiesznie zmrużył brwi.
-Jak sobie wyobrażacie Wasze życie po narodzinach Kubusia ? - zapytała mama Grześka.
- Ja jestem trochę przerażona, Grzesiek będzie ciągle na wyjazdach z Resovią, a ja będę musiała jakoś radzić sobie sama. Może moja mama weźmie urlop pierwsze 2 tygodnie po porodzie i mi pomoże.
- Kochanie, nie ma się czym martwić, przecież wiesz,że będę Ci pomagał i każdą wolną chwilę pomagał Ci przy małym. - Grzesiek chwycił moją dłoń.
- Wiem Grzesiu ,ale więcej Cię nie będzie niż będziesz. Lecz wiedziałam na co się piszę wiążąć się z siatkarzem. -uśmiechnęłam się. Jakoś sobie poradzimy.
-Ja też jestem chętna do pomocy .- zaoferowała się Pani Hania.
- Przecież nie możemy Pani wykorzystywać. - powiedziałam.
-Dziecko, jakie wykorzystywać? Przecież to mój wnuk! - Pani Kosok energricznie się uśmiechnęła.
Zrobiło mi się ciepło na sercu z myślą o tym,że mamy wsparcie w rodzinie Grześka. Cieszyłam się,że jego rodzina jest pozytywnie nastawiona na nasz związek. Po 15 minutach kelnerka przyniosła nasze dania. Zabraliśmy się za jedzenie , wszystkim chyba bardzo smakowało.  Nagle usłyszałam dobrze znany mi głos gdzieś nie opodal naszego stolika. Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się ,że spotkam Go od razu po jego powrocie do Rzeszowa. Automatycznie odechciało mi się jeść.
- Ja już chyba podziękuję. - odłożyłam sztućce.
-Co jest kotek? - zapytał Grzesiek ,widząc moją nie tęgą minę.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Zbyszek stał już koło Naszego stolika, a za Nim stała Kinga.
-Dzień dobry Państwu. Jak ja długo Państwa nie widziałem .  - przywitał się najpierw z rodzicami Grzesia.
-Cześć. - powiedział jak do kolegi tata Grześka i podał mu rękę.
-Cześć Kosa. - Zbyszek podał dłoń Kosie, a do mnie doleciał zapach bardzo dobrze znanych mi perfum atakującego.
Zbyszek chciał przywitać się ze mną buziakiem w policzek,ale chyba nie był to najlepszy pomysł.
-Zbysiu co Ty robisz?Chcesz tego wieloryba całować?  - głos zabrała niezwykle błyskotliwa Kinga.
Kosa nie wytrzymał , a ja zacisnęłam pięść:
- Ola jest w  ciąży i wygląda wspaniale, a Ty jesteś sztuczną dziwką która leci na kasę Zbyszka.
- Grzesiek, uspokój się nie warto w ogóle zwracać uwagi na takiego intruza. - złapałam Go za dłoń i musnęłam jego usta.
Kinga wybiegła z restauracji wyraźnie upokorzona.
- Przepraszam Was bardzo. Głupio mi . - Zbyszek kłopotliwie podrapał się po głowie i również wyszedł z restauracji.
- Ja pierdziele co za dziewuszysko. - mama Grześka z niedowierzaniem kręciła głową.
-Przepraszam Was bardzo za te słowa, ale nie wytrzymałem. Nikt nie będzie tu obrażał Oli ,a co do tej dziewczyny powiedziałem to co myślę, zresztą nie jest to tylko moje zdanie. - wytłumaczył Grzesiek.
- Bardzo dobrze, zrobiłeś synu stając w obronie swojej kobiety, a tamtej trochę chyba poszło w pięty.- Pan Ryszard klepnął Grześka w ramię.
-Nie dajmy sobie zepsuć tego dnia. - uśmiechnęłam się i zamówiłam dla wszystkich pucharek lodów.


***Oczami Zbyszka.



Droga do domu minęła w ciszy , bo nie chciałem robić sceny na ulicy. Byłem wściekły na Kingę. Nie spodziewałem się po Niej takiego zachowania. Jak mogła powiedzieć coś tak okropnego kobiecie w ciąży. Zresztą Ola nic jej nie zrobiła. Ma swoje życie z Kosą , ja nie mam już z nią nic do czynienia, a szkoda.. Pierwsze co gdy wszedłem do domu wykrzyczałem parę słów.

- Co Ty sobie do cholery myślałaś?! Ogłupiałaś dziewczyno ? Nie przecież Ty jesteś głupia!- pytałem i stwierdzałem w stronę Kingi.
- Zbyszek! Przestań tak mówić , chciałeś tą wydrę pocałować w policzek. - płakała.
- I co by się stało? Świat by się zawalił? Chciałem się tylko przywitać. A Ty narobiłaś wstydu na pół Rzeszowa dziewczyno. Jesteś jakaś nie poważna. Zbieraj się i znikaj mi z oczu! - wykrzyczałem jej w twarz.

Kinga wzięła torebkę i wyszła ,trzaskając drzwiami. Grzesiek też trochę przegiął nazywając ją dziwką,ale też bym nie wytrzymał na jego miejscu.Bardziej osobiście ruszyło mnie to ,że Kinga obraziła Olę niż to ,że Kosa obraził Kingę. A jaki to wstyd przed Olą i rodzicami Kosy. Chyba nigdy więcej nie spojrzę jej w oczy. Nie ma mowy,że pójdę do Ignaczaków na grilla, prędzej zapadnę się pod ziemię. Jak emocję trochę opadną to będę musiał zadzwonić do Oli i Kosy i ich przeprosić za zachowanie Kingi. Swoją droga Ola wyglądała ślicznie, miała na sobie piękną miętową sukienkę która delikatnie opinała się na jej już sporym ale bardzo kształtnym i zgrabnym brzuszku. Włosy miała spięte w wysoki kucyk ,a na szyi miała łańcuszek który podarowałem jej kiedyś na mikołajki. Serce mi się radowało,że ją widzę i że ma na sobie coś co jej dałem. Może nie do końca skreśliła mnie ze swojego życia?

- Jaki ja jestem durny.  - pomyślałem.
Jak mogłem zostawić taką kobietę no jak? - zadawałem sobie codziennie , a nawet kilka razy dziennie to pytanie.
Łzy napłynęły mi do oczy, pomyślałem sobie, że gdybym był nadal z Olą i wtedy nie wydarzył się ten straszny wypadek, mieli byśmy miesięczne dziecko ,a tak to ona za 2 miesiące będzie miała dziecko z Kosą. Swoją drogą szybko im poszło, ale nie w tym rzecz.. Przecież to ja mogłem tworzyć z Nią rodzinę. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni, położyłem się na łóżku i  przesuwając palcem po ekranie telefonu oglądałem dłuższą chwilę zdjęcia które się w Nim znajdują. Nasze zdjęcia, nasze chwile spędzone razem które często uwiecznialiśmy w końcu trafiłem na pierwsze zdjęcie Oli jakie jej zrobiłem. Było to zdjęcie z Sopotu , na ognisku.
-Kocham Cię. -szepnąłem w stronę zdjęcia i ze łzami w oczach zasnąłem.




________________________________________________________
Witam kochani!  : )   Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Proszę o zostawienie po sobie śladu  i oczywiście opinii na temat tego rozdziału!: )
Pozdrawiam serdecznie - Olka