Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 19.

***Oczami Olki.




Nadszedł czas świąt, od powrotu ze szpitala minęło 1,5 tygodnia, fizycznie dochodzę do siebie, ale psychicznie ani mi się śni. Nie mogę sobie darować tego , że straciłam dziecko. Wiem , że to do końca nie jest moja wina, ale czuje się za to bardzo ,ale to bardzo odpowiedzialna. Na początku roku odbędzie się rozprawa w sprawie narkotyków przeciwko Maćkowi i przeciwko mnie, za prowadzenie pojazdu po alkoholu i po spożyciu narkotyków. Zbyszek bardzo mi pomaga, od razu po wyjściu ze szpitala wziął mnie i Juniora do siebie, cieszę się ,że mnie wspiera i robi wszystko abym nie czuła się samotna, jego obecność jest mi bez wątpienia bardzo potrzebna. Szkoda tylko ,że musiało dojść do takiej sytuacji , abym zamieszkała z Nim w Rzeszowie. Dobrze, też że Juniorowi i Bobkowi się nie nudzi , bo czują się w swoim towarzystwie fantastycznie. Dziś jest dokładnie 22 grudnia Resoviacy mają już krótką przerwę świąteczną i dziś w klubie jest wigilia, na którą również zaproszone są dziewczyny, żony i dzieciaki siatkarzy. Jest godzina 12:oo Zbyszek poszedł po karmę dla psów, a ja zastanawiam się czy pójść, nie uśmiecha mi się teraz zbytnio przebywać z ludźmi ,a przede wszystkich nie chcę nikomu psuć nastroju , moim samopoczuciem , które spowodowane jest wspominaniem i przeżywaniem sytuacji z przed dwóch tygodni. Niestety wiem ,że czasu już nie cofnę chociaż bardzo bym chciała, moi bliscy powtarzają mi , że trzeba iść dalej i wziąć się w garść, może i mają rację.

- Cześć kotek, a Ty się jeszcze nie szykujesz na Resoviacką wigilię?  - zapytał Zbyszek , który swoim pytaniem wyrwał mnie z przemyśleń.

- Kochanie, ja nie wiem czy jestem w nastroju tam iść, wiesz jak jest. Nie chcę czuć się jak intruz. - odpowiedziałam.

Zbyszek usiadł obok mnie:

- Jaki znowu intruz? Ola,  co Ty sobie znowu wymyśliłaś, każdy chcę Cię zobaczyć, nawet nie wiesz jak oni wszyscy się o Ciebie martwili . Oni Cię uwielbiają, od pierwszego wejrzenia, się w Tobie wszyscy zakochali. - powiedział.

-Serio mnie lubią?  - zapytałam mojego chłopaka.

- Masz jakieś wątpliwości?- zapytał. Gdyby tak nie było to bez przerwy by ktoś do Ciebie nie dzwonił , ani nie pisał. Jak leżałaś w szpitalu Igła z Iwoną  , Olka z Pitem , Kosa, Paul, Alek bez przerwy dzwonili , aby zapytać co z Tobą i co dalej będziesz się zastanawiać czy Cię lubią i czy pójdziesz podzielić się z Nimi opłatkiem? - dokończył dosyć wyczerpująco.

Już nic nie odpowiedziałam, tym co powiedział dał mi do zrozumienia to, że muszę tam iść i podziękować tym ludziom za to , że byli przy mnie chociażby duchowo i martwili się o mnie. Podniosłam się z kanapy , poszłam do sypialni i otworzyłam szafę. Rozejrzałam się , bo kompletnie nie wiedziałam ,co mam ubrać. Długo się nie stroiłam, tym razem też jakoś specjalnie nie miałam zamiaru .  No ale wypadałoby wyglądać jak człowiek. Ubrałam czarne rurki i białą koszulę ze złotymi guziczkami, włosy spięłam w kucyk i zrobiłam lekki makijaż, Zbyszek również był już gotowy , więc postanowiliśmy pomału zbierać się na Podpromie. Po 15 minutach dotarliśmy na miejsce, niestety były trochę korki , bo jak to przed świętami panowało istne szaleństwo. Gdy wysiadłam z samochodu Dominika próbowała dostać się na moje ręce , ale niestety nie mogłam jej wziąć bo miałam zbyt świeże rany pooperacyjne. Zbyszek na szczęście jej nie zawiódł i wziął mała pannę Ignaczak na ręce, a ona obdarowała go buziakiem w policzek .  Szczerze powiedziawszy nadal czułam się bardzo nie pewnie. Weszłam do szatni chłopaków , aby zostawić tam swoją kurtkę, szczerze powiedziawszy trochę ich już tu wisiało i znowu zaczęłam czuć się dziwnie, że ludzie będą wytykać mnie palcami.  Zbyszek nie opuszczał mnie na krok ,chciał abym wiedziała, że mam w nim bardzo duże oparcie i  ,ze zawsze będzie przy mnie. Czułam się bardzo bezpiecznie z tą świadomością, że mój facet jest przy mnie, daje mi dużo ciepła i wspiera mnie całym sobą. 

-To co idziemy do wszystkich?  - zapytał mnie z lekkim uśmiechem na twarzy Zbyszek.

- Tak idziemy. - odpowiedziałam cicho. Wtedy Zbyszek złapał mnie za rękę i wyszliśmy z szatni Resoviaków i udaliśmy w stronę sali konferencyjnej , gdzie odbywać się miała dana uroczystość.

-Olaaaa! Zibi! - wywrzeszczał wręcz Wojtek Grzyb .

- Nawet nie wiesz Ola , jak dobrze Cię widzieć . -  dokończył i  uściskał mnie.

Jego krzyk na korytarzu usłyszała chyba jego żona Kasia, bo tez do Nas dołączyła , przywitała się i powiedziała kilka miłych słów.  Gdy Zbyszek otworzył drzwi do sali konferencyjnej wzięłam trzy szybkie wdechy i stwierdziłam , że niech się dzieję co chcę. Nie zdążyłam dobrze postawić nogi w sali konferencyjnej a już zleciało się do mnie kilka osób.

- Spokojnie, bo mi dziewczynę zamęczycie  . - zażartował Zibi.
-Nic  mi nie będzie. - odpowiedziałam otoczona , Igłą i Iwoną, Olą i Pitem, Alkiem , Paulem,
Kosokiem a nawet Konarskim , który ku mojemu zdziwieniu był bez żony.

 Iwona i Ola wycałowały  mnie i mówiły , że bardzo się wszyscy o mnie martwili i że wszystko się ułoży. Szczerze powiedziawszy w głębi serca też miałam taką nadzieję a Zbyszek to mnie wręcz o tym zapewniał. Pogadałam chwilę z dziewczynami . Moja przyjaciółka Izka przyszła również z Grześkiem , jejuu jak oni  bardzo do siebie pasują. Zbyszek poszedł pogadać z chłopakami i z trenerem , któremu chyba nie bardzo chciało się gadać z chłopakami więc  zarządził dzieleniem się opłatkiem.  Pierwszy podszedł do mnie nikt inny jak Zbyszek:

- Kochanie życzę Ci wszystkiego co najlepsze, teraz to  przede wszystkim zdrowia, bo to najważniejsze, wiary w siebie, z czasem Twojej dawnej pogody ducha, duużo miłości (chociaż tego Ci nigdy nie zabraknie) i wszystkiego czego sobie zapragniesz.  - Powiedział  , pocałował mnie w policzek i dopiero potem ułamał opłatek.

Ja też złożyłam mu życzenia i rozeszliśmy się do innych uczestniczących również w tym wydarzeniu. W pewnym momencie przyszedł czas na Konara, który nie wypadł w moich oczach zbyt dobrze, no ale wigilia,czas dzielenia się opłatkiem z wszystkimi . Chciałam szybko podzielić się opłatkiem z Dawidem i mieć go z głowy. 

- Wszystkiego najlepszego , spełnienia marzeń ,zero kontuzji i wesołych świąt. - powiedziałam i ułamałam minimalny kawałek opłatka Dawida.
- Ja zacznę inaczej ,bardzo się ciesze, ze jesteś cała i zdrowa, wyglądasz wspaniale , życzę Ci szczęścia przede wszystkim i abyś wiernie kibicowała swoim Rzeszowskim przyjaciołom,
-Dziękuję.-odpowiedziałam.
-Daj mi dokończyć, chce Ci powiedzieć coś ważnego.- Dawid brnął dalej.
- Jasne , mów.
- Przepraszam , za tamtą imprezę wtedy , nie chciałem aby tak wyszło. Jak się napiję to mam różne akcję, wstyd mi jak cholera było prędzej się do Ciebie odzywać dlatego też Cię unikałem. No i ten rozwód z żoną sprawił , że trochę mi odbiło. - dokończył.
- Jasne Dawid, było minęło nie ma problemu. - uśmiechnęłam się i odeszłam od Rzeszowskiego atakującego, z racji tego , że jeszcze kilku osobom musiałam złożyć życzenia.
 
Jednak jego ostatnie zdanie ciągle odbijało się w moich uszach... Rozwód?  Przecież nie dawno się żenił.. No trudno to nie jest moja sprawa, widocznie chłopakowi nie wyszło. Z moich rozmyślań wybił mnie Kosok który  podszedł z Izą najpierw mocno mnie uścisnął i powiedział kilka słow otuchy, z Izą natomiast widziałam się , od razu jak wyszłam ze szpitala i przyjechałam wraz ze Zbyszkiem do Rzeszowa. Mimo tego , że wcześniej dzieliło nas parę kilometrów, a potem rozłąka wynosiła już kilkaset kilometrów to nie zmieniły się dzięki Bogu nasze relacje. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko , zawsze to sobie mówiłyśmy i tej zasady się trzymałyśmy. W naszym przypadku na szczęście się to sprawdzało. .Z tego co wiem to Izie i Grześkowi układało się świetnie, i bardzo mnie to cieszyło oni byli dla siebie wręcz stworzeni , on bardzo spokojny i skromny, i ona trochę temperamentna ale bardzo odpowiedzialna i zanim  zrobi coś głupiego zastanowi się nad tym 3 razy. Nie mogłam się na nich napatrzeć, pasowali do siebie jak nikt inny.
Gdy wszyscy podzielili się opłatkiem co twało dobre 30 minut przy takiej ilości osób, zasiedliśmy wszyscy do stołów. Chłopacy śmieli się , że trener Kowal spędził w kuchni chyba cały tydzień przygotowując tyle jedzenia, a tak na prawdę trener zamówił catering.
Zjadłam trochę bo nie miałam apetytu, spodnie drażniły mnie o rany.  Widziałam , że Zbyszek cieszy się z tego , że przyszłam tu z Nim. Jest dla mnie wspaniały więc tyle mogłam dla Niego zrobić. Czas mijał miło ,ale odczuwałam już lekkie zmęczenie i dyskomfort. I tak było już późno , Igła już pojechał bo Dominika chciała spać. Poprosiłam Zbyszka , żebyśmy tez się powoli zbierali. Przytaknął głową i powoli ruszyliśmy się z miejsc.  Od razu koło Nas zjawił się Dawid.

-Już jedziecie?  - zapytał.
- No jedziemy jedziemy, bo Ola nie najlepiej się jeszcze czuję,  a jutro przed Nami długa podróż. - odpowiedział mu Zibi.
- Jasne, o taką kobietę trzeba dbać, jedno jej słowo i też bym jechał do domu.-  zaśmiał się całkiem trzeźwy Dawid.
- No widzisz stary . - uśmiechnął się ironicznie Zbyszek.

Poszliśmy do szatni po nasze kurtki, Zbyszek spojrzał na mnie śmiesznym wzrokiem.
- Co tak na mnie dziwnie patrzysz?  - uśmiechnęłam się.
- Bo jeszcze dziś Ci chyba nie mówiłem, że Cię kocham, - odwzajemnił uśmiech.
- Ty to jesteś jednak wariat. - powiedziałam i narzuciłam na siebie płaszczyk.
Zbyszek wdał się w dyskusję jeszcze z Kosą i czekałam na Niego z dobre 10 minut.
- Chodź już, bo psy pewnie chcą iść na spacer. - musiałam Go wziąć podstępem , bo wiem że Bobek  odgrywa w jego życiu również ważną rolę i musiałam posłużyć się jego przykładem, aby być prędzej w domu. 
Nie minęła minuta, Zbyszek już ciągnął mnie za rękę w stronę samochodu, bo przecież jego Bobikowi nie może być źle. Dlatego też jak był u mnie w szpitalu całymi dniami  to oddał Bobka do hotelu dla zwierząt. Za chwilę byliśmy już w domu, chociaż ruch na ulicach również  był nie mały, no ale co się dziwić jak pojutrze wigilia.  Gdy dotarliśmy do domu Zbyszek od razu  przypiął psy na smycz i ruszył z Nimi na krótki spacer. Ja postanowiłam się wykąpać i dopakować resztę rzeczy, ponieważ jutro wyjeżdżamy na święta do moich rodziców. Może  z powrotem jak będziemy wracać do Rzeszowa zajedziemy do Bydgoszczy do babci Zbyszka, gdzie będą również jego rodzice.





***Oczami Zbyszka.



Spacerowałem z Naszymi "owczarkami"  i trochę mi zeszło nawet nie spodziewałem się, ze byłem z Nimi na spacerze z dobrą godzinę. Gdy wróciłem do domu , Ola zapytała co mam ochotę zjeść. Szczerze mówiąc nie byłem głody więc odmówiłem. Ola oglądała w salonie jakiś film, a ja postanowiłem pójść się wykąpać. Gdy wróciłem z łazienki zastałem Olę śpiącą na kanapie w salonie. Postanowiłem nie czekać ani chwili i wziąłem ją na ręce jak małą dziewczynkę i przeniosłem do łóżka do sypialni. Musiałem być bardzo ostrożny, nie chciałem , żeby się obudziła. I udało się. Położyłem moją dziewczynkę w łóżku , przykryłem ją kołdrą i musnąłem w usta. Mimo tego ,że było coś koło 21 położyłem się obok Niej i zasnąłem, wiedziałem , że jutro czeka Nas długa podróż, a budzik nastawiony mieliśmy na 6. Bo umówiliśmy się z Izą i Grześkiem, bo oni również jechali do miasta rodzinnego naszych dziewczyn. 



***Następnego dnia rano


Ola wstała już o 5  30 .robiła kanapki na drogę i parzyła kawę do termosu, nie chcieliśmy często się zatrzymywać,  tylko z psami , no i my jeśli odczujemy potrzebę pójścia do toalety. Widziałem po minie Oli , że cieszy się z tego , że jedzie w rodzinne strony i wcale się jej nie dziwie, dawno tam nie była a na pewno obecność rodziny bardzo dobrze jej zrobi . Iza z Kosą punktualnie o 6 podjechali pod Nasz dom , jechaliśmy oczywiście na dwa auta, bo my z powrotem jedziemy jeszcze do Bydgoszczy więc Kosa z Izą śmiało mogą wrócić sobie do Rzeszowa później. Nie wchodzili już do Nas tylko czekali w samochodzie, my wzięliśmy swoje rzeczy no i oczywiście psy i wsiedliśmy do auta. Zastanawialiśmy się czy wszystko wzięliśmy , jeszcze będąc pod domem , bo było by głupio mieć świadomość, że czegoś ważnego zapomnieliśmy wziąć. Jak się okazało mieliśmy zapięte wszystko na ostatni guzik , więc śmiało mogliśmy ruszyć w trasę. Dla pewności uruchomiłem nawigację która pokazywała nam dobre 7 godzin drogi. Nie było na co czekać więc  ruszyliśmy w drogę. 

Wigilia...
*** Oczami Olki 

Wczoraj przyjechaliśmy do rodziców, droga minęła dosyć spokojnie, ale 3 psy w domu to już trochę za dużo , dwa małe gonią się co rusz z moim owczarkiem po mieszkaniu i kręcą się miedzy nogami gdzie jest najwięcej roboty. Mama miała już wszystko przygotowane, bo nie  była by sobą gdyby było inaczej, tata przyleciał już kilka dni temu, więc rodzinka była prawie w komplecie. Tylko Magda siedziała u Tomka, ale lada chwila miała się pojawić , właśnie z Nim. Zbyszek pojechał z tatą kupić choinkę, u Nas zawsze ubierało się choinkę w wigilię. Cieszę się , że tak jest i w tym roku. O wypadku i utracie dziecka, nie wspominał nikt, ja też nie wspominałam, bo chciałam o tym chociaż trochę zapomnieć. Sprawa dopiero na początku stycznia, więc mam jeszcze trochę czasu , aby o tym nie myśleć. Dzień minął bardzo szybko i nadszedł czas powoli iadać do wigilijnej wieczerzy. Nawet psy miały swoje opłatki , specjalne dla zwierząt. Śmiać się nam chciało bo nasze pociechy usiadły się od najmniejszego do największego i śmiesznie spoglądały co jest na stole. Nadszedł czas dzielenia się opłatkiem. Podczas dzielenia się opłatkiem odezwała się chyba komórka każdego kto przebywał obecnie w naszym domu, Wiadomo jak to jest w tych czasach każdy wysyła SMS-y z życzeniami.
Po  życzeniach siedliśmy do stołu, Mama patrzyła raz na mnie i na Zbyszka, raz na Magdę i Tomka, który tego roczną wigilię spędzał u Nas. Mama wyraźnie o czymś myślała

- Co Ci jest mamuś ?Jesteś jakaś nie obecna.  - zapytałam.
 - Bo tak sobie myślę,że już mam takie dorosłe córki. Jedna już wyjechała z domu, druga pewnie też nie długo. Ahhh jak te lata szybko uciekają
- Mamuś może i nie długo Magda tez się wyprowadzi , ale pamiętaj , ze zawsze jesteśmy razem. - dodałam ją i poklepałam po ręku.
- Ja tam się nigdzie nie wybieram mamo. - uśmiechnęła się moja siostra.
- No tak gdzie Ci będzie tak dobrze jak u mamy, - zaśmiał się Tomek.
- No co? - zawstydziła się moja siostra i zaczęła zajadać pierogi.

Po kolacji przyszedł czas na prezenty, na całe szczęście,  po powrocie ze szpitala, zdążyłam coś kupić Zbyszkowi, Kupiłam mu flakon jego ulubionych perfum, bo zauważyłam , że jeszcze trochę i obecny się skończy oraz piękny zegarek, który trochę opustoszył moje konto bankowe.  A ja od Niego dostałam piękną bransoletkę, która tak świeciła, że generalnie raziła w oczy.
Wszyscy coś dla wszystkich mieli, bo nie chodzi o to , żeby dostawać nie wiadomo jakie prezenty , tylko o to żeby spędzić ten wspaniały czas świąt w ciepłej rodzinnej atmosferze i cieszyć się swoją obecnością. Czas leciał jak przez palce, posiedzieliśmy , pośpiewaliśmy kolędy i przyszedł czas na pasterkę, rodzice stwierdzili , że obejrzą w telewizji, bo nie mają siły stać w kościele 2 godzin.

- To się nazywają właśnie osoby wierzące. - zaśmiał się Tomek.
-Tomeczku  , będziesz w moim wieku i przepracujesz tyle lat co ja to pogadamy.- odpowiedział mu tata.

Na pasterkę poszliśmy z Magdą , Tomkiem , Izą i Kosą, którzy przyjechali pod kościół 10 minut przed rozpoczęciem mszy. Oczywiście miejsc siedzących nie było ,co w ogóle Nas nie dziwiło.
Zbyszek i Kosa, wzbudzali nie małą sensację nawet w kościele, ale w takich małych miastach jak Grudziądz ludzie nie przywykli do widoku znanych ludzi w sytuacjach życiowych , a tym bardziej dwóch siatkarzy reprezentujących Polskę w kościele na pasterce. Zaczęła się msza, widziałam że Iza z Kosą szepczą coś sobie do ucha, a Iza pokazuję na kogoś wzrokiem.  Długo nie musiałam czekać , aby zobaczyć kogo pokazywała Kosie. Moim oczom ukazała się Asia z Danielem i już bardzo widocznym ciążowym brzuszkiem. Bardzo dobrze wyglądali.Daniel też mnie zauważył i uśmiechnął się lekko , ja odwzajemniłam uśmiech a nie wiem czy powinnam. Myślałam że jego widok po tak długim czasie mnie ruszy wewnętrznie, ale nie. Nie ruszyło mnie kompletnie nic, oprócz tego ,że patrzyłam ciągle na brzuch Asi i myślałam, ze ja za kilka miesięcy miałabym taki sam , gdy nie ta pieprzona impreza , pieprzone narkotyki i samochód. Wytrzymałam tylko pół godziny wpatrując się w brzuch Asi, nie mogłam skupić się już na pasterce , na tym co mówi ksiądz i na niczym innym oprócz jej brzucha, Zaczęłam znowu silniej odczuwać wyrzuty sumienia. Rozpłakałam się jak małe dziecko , ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę, a ja wybiegłam z kościoła.



____________________________________________________
Witam kochani!Przepraszam ,że tak długo musieliście czekać.
Wiem , że piszę tak za każdym razem ale zaczęłam pracę i niestety bardzo
rzadko jestem w domu. Dziekuję, za wsparcie, dotyczące rezygnacji z bloga, ale
nie chcę Was dalej rozczarowywać, Nie wiem co będzie dalej z blogiem i moim adminowaniem
na stronach Monte i Serce. Chciałam Wam baaardzo ,ale to bardzo podziękować, że cały
czas jesteście ze mną na dobre i na złe. To dla Was tworzyłam tą historię.
Wszystkiego dobrego Wam życzę i sukcesów w przyszłym roku szkolnym.
Jeśli macie ochotę to komentujcie.
Pozdrawiam serdecznie. 
Olkaa.

9 komentarzy:

  1. Jest świetny jak zawsze, szkoda tylko, że trzeba tyle czekać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział:) Poczekam tyle ile będzie trzeba;)
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Mam tylko nadzieje że nie rozstaniesz się przede wszystkim z tym blogiem bo tego nie przeżyje;) ale równie ciężko będzie mi znieść Twoją rozłąkę na Monte i Serce oddane siatkówce my możemy poczekać i to długo na nowe rozdziały, ale nie rezygnuj z pisania go bo jesteś naprawdę w tym dobra!Mam nadzieje że przemyślisz to:*
    Ps. Na jaki temat piszesz pracę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisz przynajmniej jakieś długieee zakończenie z happy endem *.* :)

    OdpowiedzUsuń
  5. oo nie ! nie opuszczaj nas Oluś :*

    ciszka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, ej, ej nie opuszczaj nas : > twoje opowiadanie jest świetne, pełne pomysłów i talentu. Mam wielki ale to wielki talent do tego co piszesz. Widać, że wkładasz to swoje serce :> nie zostawiaj nas, tylko pisz dalej. Twoje opowiadanie jest świetne i chce się czytać to co piszesz, mam nadzieję, że jeszcze wszystko przemyślisz i nas tutaj nie zostawisz. Pozdrawiam ; )


    Ps. Przepraszam, że spamuję, ale chciałabym się też podzielić swoim opowiadaniem z innymi, więc zapraszam też do mnie http://zyciem-kieruja-chwile.blogspot.com/ :> Mam nadzieję, że się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział ;) czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przesadzasz?. 2 miesiące i brak rozdzialu. Nie masz do nas szacunku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu wracam na bloga i rozdziały będą dodawane regularnie. :) Mam do Was szacunek ,jeśli ktoś miał jakieś pytania odnośnie bloga to mówiłam otwarcie, że nie wiem czy do niego jeszcze powrócę.. Zdecydowałam się jednak wrócić :)) Kolejny rozdział jutro ./ olka

      Usuń