Łączna liczba wyświetleń

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 17.



Dwa miesiące później...


***Oczami Olki..


Dzięki Bogu dziś znowu piątek ,to nic ,że jest początek grudnia Szykuję się świetna impreza. U Karola.którego jeszcze nie znacie, Karol jest kuzynem Nataszy. Przyszłyśmy z Nataszą z zajęć około 13. Nie zostałyśmy do końca, bo ja byłam ledwo żywa.. Wczoraj też ostro balangowałam, przed wczoraj zresztą też. Zbyszek był u mnie 2 tygodnie temu na kilka dni. Ja w Krakowie miałam coraz więcej znajomych i nagle zaczęło pasować mi życie samej z gronem znajomych, miałam wtedy czas na imprezy, na spotykanie się z nimi i wale nie czułam się samotna. O Zbyszku nie myślałam tak często jak kiedyś chociaż nadal bardzo Go kochałam Znajomi zabierali mi każdą wolną chwilę , a ja byłam beztroska. Nie wiem co się ze mną stało, ale nagle przestałam mieć ochotę na zostanie psychologiem sportowym, więc na zajęciach bywałam gościem. Rzuciłam się na łóżko i zerknęłam na Juniora.
- Co mały, dziś znowu zostaniesz sam? - pogłaskałam Go po malutkim łepku.
-Pewnie byś wolał , żebym została z Tobą. - uśmiechnęłam się do Niego.
Był na prawdę super psem , dbałam o Niego bardzo i żal mi było zostawiać Go samego na kolejne kilka godzin, no ale w nocy on będzie spał , a ja będę się świetnie bawić. Zbyszkowi powoli zaczynały przeszkadzać moje nocne wyjścia. Może dlatego,że nie mógł mieć nade mną kontroli.
No cóż nikt nie mówił ,że będzie łatwo. Mój chłopak wraz z moją siostrą Magdą twierdzili , że towarzystwo ma na mnie zły wpływ. Rzecz jasna ja się z Nimi nie zgadzałam. Ja widziałam w tym coś niesamowitego, Ci ludzie byli dla mnie niesamowici. Rozumieli mnie jak nikt inny i cieszę się ,że podjęłam decyzję o pozostaniu w Krakowie. Owszem ze Zbyszkiem by mi było wspaniale, ale nie wiem czy kiedykolwiek zasmakowałabym tej wolności , której zaczerpnęłam tu.
Postanowiłam się chwilę zdrzemnąć, ale gdy tylko zamknęłam oczy rozległ się dźwięk mojej komórki. Na wyświetlaczu widniał napis " Mami "
-Tak słucham ? - powiedziałam dość miło.
- Cześć córuś! Opowiadaj co u Ciebie. - zażądała moja rodzicielka.
-Właśnie miałam zamiar się zdrzemnąć , te studia mnie wykańczają. - trochę skłamałam.
-Moje biedactwo, ja już się nie mogę doczekać,aż przyjedziesz na święta kochanie. - mówiła zatroskanym głosem mama.
- Ja też mamo. A co u Ciebie? - zapytałam.
- Praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jak zwykle, nie przepracowuj się tak, odpoczywaj. Nie masz już 18 lat.
- Ty jak zwykle bezpośrednia. - mama zaśmiała się.
. - Jak zwykle, mamusiu.
- Co robisz dziś wieczorem ? - mama zapytałą jak gdyby nigdy nic.
- Wychodzę na imprezę do kuzyna Nataszy.- powiedziałam prawdę.
- Dobrze kochanie, to zdrzemnij się i baw się dobrze. Kocham Cię i uważaj na siebie. - mama zakończyła rozmowę.
- Też Cię kocham .Paaa. - przedłużyłam ostatnie słowo i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Chyba już nie zasnę . - pomyślałam.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cześć kochana!
-Cześć Wiki ! - cmoknęłam Go w policzek.
-W sumie to przyniosłem Ci zeszyt, bo byłaś na zajęciach taka nie obecna ,że zapomniałaś Go wziąć.
- Oj wiesz jak jest Wiktor. uśmiechnęłam się do najlepszego przyjaciela, którym bez wątpienia ostatnio był Wikuś.
- Ja Ci powiem ,że mi się dziś nie chcę iść na tą imprezę do Karola, ile można, Opadam z sił.
- Wiktor! Żartujesz? Jest piątek , wypijesz trochę , pobawisz się. - spojrzałam na przyjaciela , zwracając się ku lodówce i wyciągając z Niej zimne piwo.
- Jeeezu, Olka. Weź dopiero 15 a Ty już piwo ? - Wiktor spojrzał na mnie ojcowskim wzrokiem.
-Mam ochotę to otwieram i piję, proste. Miałam właśnie Cię poczęstować, ale marudzisz. - byłam lekko poirytowana.
Jestem dorosła mam prawie 20 lat, a on mi prawi morały ,jakby był moim ojcem.
- Nie złość się, ale przyjaciele mówią , jak coś im się nie podoba. Nie uważasz, że ostatnio za dużo pijesz? - zapytał mnie.
- Pewnie Cię zaskoczę, ale nie , nie uważam. - uśmiechnęłam się i otworzyłam sobie puszkę po czym wypiłam parę łyków.
- Dobra, ale jak zaczniesz uważać, to zawsze możesz na mnie liczyć .
- Jasne, dzięki Wiki. Ty też możesz na mnie liczyć i doskonale o tym wiesz. - klepnęłam Wiktora w ramię.
- Idę do domu, przyjdę po Ciebie i Nataszę o 19. - cmoknął mnie Wiktor i udał się w stronę drzwi wejściowych.
Ja wypiłam sobie spokojnie piwko i od razu pognało mnie do toalety.
- Ojjj ten chmiel. - zaśmiałam się sama do siebie.
Potem postanowiłam wyprowadzić mojego futrzaka na spacerek.
-Chodź mały, spacer dobrze nam zrobi. -ubrałam czarny płaszczyk, kozaki, puszystą czapkę z uszami królika i biały szalik.
Przeszłam się z maluszkiem kawałek i wróciliśmy do domku, bo Junior trząsł się z zimna.
Ja z kolei zrobiłam sobie gorącą herbatę z cytryną, dochodziła 17, na dworzu było już zwyczajnie ciemno, Nie lubiłam zimy. No ale trzeba było ją jakoś przetrwać. Od kilku dni było mi jakoś raz zimno , raz ciepło. Kiedy zmywałam makijaż byłam baaardzo blada, co do mnie w ogóle nie podobne i miałam ogromną zgagę, ale to była sprawka ilości alkoholu którą spożywam w przeciągu ostatniego czasu. Wykręciłam numer mojego chłopaka, odebrał po drugim sygnale:
-Tak słucham ?
-Cześć kochanie, co robisz? - zapytałam.
- Właśnie skończyłem trening i zaraz idę pod prysznic.
-Cześć młoda. - Igła krzyczał Zibiemu do słuchawki.
-Cześć Igłaa! - odpowiedziałam libero.
-Co będziesz robił po treningu ?-wróciłam do rozmowy , ze Zbyszkiem.
- Jedziemy z chłopakami do Paula, pograć w PS3.
- Oj z Wami to jak z dziećmi . - zaśmiałam się.
-Hohoho, Moja wielce dorosła się odezwała. - Zibi nie pozostał mi dłużny.
- Czepiasz się kotek. Dobra idź się kąpać, ja też idę bo muszę się szykować. - krótko wyjaśniłam.
- Baw się dobrze, kocham Cię bardzo mocno. Zapamiętaj to sobie. - powiedział atakujący.
-Pamiętam zawsze i też Cię kocham!! - rozłączyłam się,
Napisałam mu jeszcze sms-a , że ja coś to będziemy pisać.
Poszłam śladami Zibiego i również wzięłam szybki prysznic, zrobiłam peeling skóry, umyłam włosy, ogoliłam nogi. Wychodząc z wanny owinęłam swoje ciało, białym frotowym ręcznikiem. Na głowie miałam turban , również zrobiony z ręcznika. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co miałam ubrać. Postawiłam na małą czarną, to tylko domówka więc w domu będzie ciepło. Na drogę i tak ubieram kozaki ,a na zamianę postanowiłam wziąć balerinki , żeby nie paradować tam w rajstopach.
Gdy rzeczy miałam już przygotowane, poszłam wysuszyć włosy. Nałożyłam na nie jedwab i wyprostowałam. Ubrałam wcześniej wspomnianą mała czarną , nałożyłam lekki makijaż i w sumie byłam już gotowa. Popryskałam się jeszcze moim ulubionym perfumem i włączyłam sobie piosenkę , która ostatnio za mną chodziła. Natasza weszła do mojego mieszkania jak do siebie, co miałyśmy w zwyczaju i wyglądała nieziemsko. Pod pachą miała jakąś smakową vódkę.
-To co drink na rozgrzewkę? - zaproponowała.
-Czemu nie, mamy jeszcze trochę czasu .Wiktor przyjedzie dopiero za 20 minut. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki .
Wyciągnęłam dwie szklanki i dwa kieliszki, Zrezygnowałyśmy z drinka, postanowiłyśmy pić z kieliszka. Szczerze, to na jednym się nie skończyło. Tylko na 4.
- Starszy już , bo potem nie będziemy mogły dotrzeć do Karola. - opamiętałam się
-Masz rację,- uśmiechnęła się Natasza, chociaż tak na prawdę nic nam nie było.
Umyłam pośpiesznie kieliszki , żeby Wiktor nie widział , że piłyśmy, bo znowu pewnie prawił by mi morały. Na szczęście zdążyłam bo za chwilę zapukał do drzwi mojego mieszkania.


*** Oczami Zbyszka. 

Właśnie jestem z chłopakami u Paula, gramy w PS3, zamówiliśmy pizze  i jest całkiem miło. Trener Kowal dał nam 2 dni wolnego , jutro 6 grudzień czyli mikołajki, Postanowiłem , że pojadę do Olki. Zrobię jej taką malutką niespodziankę i będę jej Mikołajem. Mam nadzieję,  że się ucieszy. Wiem , że dziś poszła na imprezę do kuzyna Nataszy, jakiegoś Karola. Ola co raz częściej imprezowała i bardzo mi się to nie podobało ,a jeszcze bardziej nie podobało mi się jej towarzystwo. Do Nataszy tylko nic nie mam, a Wiktor to patrzy na nią tak jakby chciał ją zjeść. Ona na szczęście traktuję Go tylko jako przyjaciela. Ufam jej i wiem ,że nie wydarzy się nic co mogło by zepsuć naszą relację.  
- Haaaalo ziemia do Zibiego . - poczułem na swojej głowie poduszkę, która przyłożył mi Piter.
- No już wylądowałem. - zaśmiałem się do najlepszego kumpla.
- Wiesz co stary ja Ciebie podziwiam, bo ja bym tak nie mógł bez mojej Olki..  - Piter klepnął mnie w ramię.
- Ja już powoli też nie mogę, ale ona nie chcę się tu przeprowadzić- posmutniałem
-Musisz ją jakoś przekonać. Możemy Ci jakoś pomóc? - wtrącił się Achrem.
-Spokojnie kapitanie, dam sobie radę, a jak nie to poproszę o pomoc! - wysłałem w stronę Alka szczery uśmiech.
- No mamy nadzieję, zawsze możesz na nas liczyć . - dokończył Kosok.
 -Dzięki chłopaki . 
Pograliśmy jeszcze trochę dochodziła 20 , postanowiłem się zbierać do domu i spakować. Reszta chłopaków też już się zbierała. Dotarłem do domu i korzystając z okazji , że byłem ubrany postanowiłem wyprowadzić Bobka na dwór. Gdy wróciliśmy do mieszkania, napuściłem sobie wody do wanny i wziąłem kąpiel , która bez dwóch zdań była mi bardzo potrzebna, po ciężkim treningu. 
Koło 21 napisałem do Oli , z zapytaniem jak impreza, odpisała, że impreza jest przednia i nie mam się martwić. Troszkę się uspokoiłem, położyłem się na sofę w salonie i włączyłem TV , leciała właśnie powtórka, naszego ostatniego meczu z Delectą. Postanowiłem zobaczyć jak wyglądał mecz od strony widza.


***Oczami Olki.
 
Dochodziła 22, byliśmy już wszyscy lekko wstawieni, było wesoło i gwarno. Był też Maciek. Doszły mnie słuchy, że ma on coś wspólnego z narkotykami. Nie interesowało mnie to za bardzo bo można było pogadać z Nim o wszystkim . Wiktor zrobił mi drinka i zaprosił do tańca, tańczyliśmy jakieś 30 minut. Co jak co ,ale Wiki świetnie tańczył.  Nawet nie wiem kiedy ten czas tak zleciał. Maciek widział  że jestem zmęczona więc podał mi drinka którego wcześniej przyrządził dla mnie Wikuś. 
- No to co teraz opowiadamy jakieś kawały? -zaproponowała Malwina, dziewczyna Karola.
-Mooooże być! Chętnie się pośmieję.  - aż zapiszczałam. 
 Na pierwszy ogień poszła Natasza, która kawałami sypała jak z rękawa.. Oczywiście, ten kto nie chwycił kawału musiał wypić karniaka. Mi się na szczęście to nie trafiło. Maciej zaproponował , że pójdzie od kuchni i zrobi mi pysznego drinka. Zgodziłam się. 
była północ impreza trwała w najlepsze, chociaż muzykę trochę przyciszyliśmy, bo nie mieliśmy zamiaru gościć na naszej imprezie policji. Zibi pewnie już spal, więc nie pisałam , ani nie dzwoniłam. Nie chciałam go budzić.  Wszyscy nagle przypomnieli sobie , że dziś są mikołajki więc już mocno pijani zaczęliśmy pastować swoje buty i ustawiać je w korytarzu mieszkania Karola, z myślą , że i Nas Mikołaj dziś odwiedzi. Nagle zaczęłam się źle czuć, szumiało mi w uszach i widziałam przez mgłę. Nigdy nie miałam takiego czegoś. Czułam , że nogi  odmawiają mi posłuszeństwa. 
- Ja już się zawijam do domu , źle się czuję. - powiedziałam ledwo siedząc do Nataszy.
- No coś Ty, nie żartuj. Poczekaj jeszcze chwilę i zwiniemy się razem. - powstrzymywała mnie koleżanka.
Poszłam do łazienki , aby przemyć twarz, gdy schyliłam głowę nad zlewem, świat kręcił się jak oszalały, ale przecież nie wypiłam tyle , aby tak koszmarnie się czuć.  Stwierdziłam ,że nie wytrzymam dłużej poszłam w stronę korytarza i ubrałam się po cichu ,żeby nie zwrócić na siebie żadnej uwagi, byłam jakaś przestraszona. Miałam wrażenie, że ktoś może mi coś zrobić. Zobaczyłam kluczki do auta Karola, pragnęłam jak najprędzej uciec i schronić się w moim łózku. Może nie postąpiłam najlepiej, ale wyszłam bez słowa i udałam się w kierunku auta Karola.


***Oczami Zibiego .

Teraz dokładnie nie wiem , która to była godzina, coś koło 2. Rozległ się dźwięk mojej komórki.
- Tak słucham ? - powiedziałem zaspany.
-Zbyszek! Przyjedź natychmiast!  - w słuchawce usłyszałem głos zapłakanej Nataszy. 
Nagle zerwałem się z łóżka.. 
- Co się stało? Czemu płaczesz?  - byłem zdenerwowany, wiedziałem ,że coś się stało. 
Słyszałem też płacz i lament innych osób , a Natasza milczała. 
- Co jest do cholery? Natasza! - wrzasnąłem , tak że aż Bobek podskoczył na równe nogi.
- Ola wjechała w betonową ścianę, karetka zabrała ją do szpitala. - dziewczyna, ledwo wypowiedziała to zdanie, a ja zamarłem. 
Rozłączyłem się, nie chciałem  słyszeć nic więcej. Nawet nie wiem jak i kiedy, ubrałem się , wziąłem Bobka pod pachę i biegiem ruszyłem do samochodu. Milion myśli krążyło mi po głowie. 
Jak to wjechała? - myślałem, co ona najlepszego zrobiła. Co jej jest.. Żyje? a może już nie ? Wariowałem , łzy nagle popłynęły mi z oczu.. A jak jej już nie ma ? Co ja wtedy zrobię? Przecież ja nie mogę bez niej żyć... Czas cholernie mi się dłużył. Droga według mnie nie ubywała, ale chyba pokonałem swój rekord.zamiast 2,5 godziny, na miejsce dojechałem w 1,45 , całe szczęście, że się nie zabiłem gdzieś po drodze. Biednego Bobka kołysało po całym aucie . Dochodziła 4: 00 . Psa zostawiłem  w samochodzie, a sam ruszyłem do szpitala którego adres Natasza wysłała mi sms-em.
W szpitalu zobaczyłem płaczących Nataszę i Wiktora, Pomyślałem najgorsze...
Miałem ochotę wyjść i sam wjechać  w pierwsze lepsze drzewo.
-Zbyszek! Jak dobrze , że jesteś. - od Nataszy było czuć alkohol, ale co się dziwić, przecież byli na imprezie.
- Co z Olą! Mówcie mi !- wrzeszczałem na cały szpital, o dziwo nikt z personelu mnie nie uciszał.
- Jest nie przytomna, właśnie ją operują.-  powiedział Wiktor, który nie hamował łez.
-Jak to operują , nie przytomna? To co się stało ? - zapytałem  i myślałem , że zwariuję.
-Ola źle się czuła i chciała wrócić do domu , wzięła kluczyki od auta Karola i ruszyła. A potem wjechała w betonową ścianę, która zawaliła się na auto. - dokończył.
Usiadłem i nie wierzyłem w to co słyszę, moja odpowiedzialna kobieta , po alkoholu wsiadła w auto i miała wypadek . Przecież każda minuta decyduję o jej życiu. Schowałem twarz w dłoniach i rozpłakałem się jak mały chłopiec., Po kilku minutach rozsunęły się drzwi bloku operacyjnego z którego wyszedł lekarz, śmiałem twierdzić, że to on właśnie operował Olę. 
-Dzień dobry, Zbigniew Bartman, chciałem się dowiedzieć ,co z moją dziewczyną ? - zaczepiłem lekarza.
-Dzień dobry. Nie mam dobrych wieści , stan jest ciężki , ale stabilny. Niestety Pana dziewczyna straciła dużo krwi miała krwotok wewnętrzny, ma obrzęk mózgu jest nieprzytomna i.. - lekarz wahał się czy dokończyć.
Kolana się pode mną ugięły nie wiedziałem co mam myśleć, 
- I ? - zapytałem,.
-I straciła dziecko ,była w 4 tygodniu ciąży i śmiem twierdzić, że o niczym państwo nie widzieli. 
Osunąłem się o ścianę i ponownie dałem upust łzom. Za 8 miesięcy byłbym ojcem dziecka, które urodziłaby mi moja wymarzona kobieta, moja miłość dla której zrobił bym wszystko, a teraz moje dziecko nie żyje i Olka też może umrzeć. Pielęgniarka szybko do mnie przybiegła i zrobiła zastrzyk uspokajający. A ja ciągle nie mogłem uwierzyć w to co powiedział mi lekarz i cały czas obwiniałem siebie za to , że Ola doprowadziła do takiej sytuacji ,bo nie mieszkała u mnie.
-Kiedy mogę ją zobaczyć?  -zapytałem pielęgniarkę bo jak najszybciej , chciałem zobaczyć mojego skarba, który teraz tak bardzo cierpiał.
-Teraz może Pan wejść , ale tylko na kilka minut. 
Wszedłem do sali pooperacyjnej ,normalnie nie wolno tam wchodzić, ale lekarze szeptali pod nosem że lepiej żebym wszedł ,bo może ostatni raz widzę swoją ukochaną,. Wtedy zobaczyłem ją , z bandażem na głowie, zamkniętymi oczami  , z podrapaną twarzą i klatką piersiową przykryta niebieską pościelą, spod której wystawały opatrunki , przesiąknięte krwią. 
Złapałem ją za dłoń, była zimna. Moje łzy kolejny raz nie pytały się o zdanie i płynęły mimowolnie.
-Nie w takich okolicznościach chciałem do Ciebie przyjechać w Mikołajki kochanie. Co Ty najlepszego zrobiłaś? Jeśli coś Ci się stanie, ja sobie tego igdy nie wybaczę. Ola... - płakałem cały czas trzymając jej dłoń. Odkryłem ją, chcąc zobaczyć jak duże ma rany po operacji na brzuchu, ale lekarze nie pocięli jej tak bardzo. Pocałowałem jej podbrzusze , gdzie jeszcze kilka godzin temu znajdowało się nasze dziecko, moja łza skapnęła na brzuch Oli , w którym gdyby nic się nie stało nadal byłby nasz skarb. Patrzyłem na te wszystkie maszyny, do których była podłączona i bardzo się bałem , że w każdej chwili usłyszę ten przeraźliwy dźwięk i zobaczę linię ciągłą  na jednym z monitorów. Ale jej serduszko biło, wiem , ze biło dla mnie, dla Nas.. 
- Dasz radę kochanie.. Zawsze będę przy Tobie.. Nie pozwolę Ci odejść..- szeptałem do Niej.

Nagle do sali wszedł lekarz :

- Panie Zbigniewie .. Mam tu wyniki krwi Pani dziewczyny..  
-Proszę niech Pan mówi, Panie doktorze.  - nogi ciągle mi się trzęsły.
- W jej organizmie wykryto amfetaminę.
- Słucham ? - nie wierzyłem.
-Pańska dziewczyna, dzisiejszego wieczora wzięła narkotyki. - lekarz powtórzył mi swoje ostatnie zdanie.
- To nie możliwe, nie ona. - powiedziałem.
-Przykro mi , wyniki badań nie kłamią. - lekarz spuścił głowę i wyszedł.
Znowu usiadłem przy jej łóżku i spojrzałem na nią, była taka nie winna , nie mogła tego zrobić...
Wyszedłem z sali , żeby dowiedzieć się czegoś więcej  o tym co mówił lekarz.
- Wiktor, Natasza Wy coś wiecie o jakiejś amfetaminie , którą rzekomo miała wziąć Olka?- zapytałem ich , a oni siedzieli jak na szpilkach.
- Nie, Ola na pewno nic nie brała. Cały czas była przy nas, a zresztą mówiła, że ją narkotyki nie kręcą. - Powiedziała Natasza.
 - Za to Maciek miał przy sobie amfę, bo on niestety bierze.  - dokończył Wiktor.
-Jaki Maciek ? Co to za typ? - zapytałem.
-Chwila Wiktor! Przecież Maciek poszedł zrobić Oli drinka do kuchni, przecież wtedy mógł jej czegoś dosypać, a ona po jakimś czasie poczuła się źle. - Nataszę oświeciło. 
-Zabiję gnoja, ale dopiero jak Ola wróci do zdrowia, o ile w ogól wróci.  Przez tego gnoja straciłem już dziecko , jak stracę i dziewczynę to nie ręczę za siebie . - powiedziałem.
-Jak to straciłeś dziecko.. Olka była w ciąży?  - oczy Nataszy znowu bardziej się zaszkliły.
-Tak.. Poroniła.- rozbeczałem się i przytuliłem do Nataszy.
Do szpitala nagle weszła policja w celu przesłuchania Oli, ale ponieważ była ona nie przytomna, przesłuchiwali Nataszę i Wiktora. 
Dlaczego to życie jest takie popieprzone, zadawałem sobie pytanie, będąc znowu obok łóżka mojej ukochanej,. Nie mogłem uwierzyć w to , że ludzie są takimi zawisntymi świniami , żeby wsypać coś komuś do szklanki. Ten bydlak zabił moje dziecko , i o mało nie zabił Oli, chociaż wszystko jeszcze się może zdarzyć. Złapałem ją za rękę i nie zamierzałem puszczać... 
Modliłem się tylko o to , żeby Ola przeżyła.. 
___________________________________________________
Witam kochani , kolejny rozdział dla Was. Mam nadzieję, że się
podoba, proszę o wyrażanie swoich opinii w komentarzach. 
Mam nadzieję, że podoba się Wam tworzone przeze mnie historia, 
i będziecie chcieli czytać dalsze losy Oli i Zbyszka, a także innych bohaterów.
Komentujcie kochani , komentujcie! :) 
pozdrawiam serdecznie :) 
Olkaa












 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 16.

***Oczami Olki

Obudziliśmy się o 10, nie ukrywam ,że nie lubię tak długo spać, bo potem cały dzień jestem nie do życia. Gdy wstaliśmy Natasza już czekała na nas ze śniadaniem informując Nas, że była już nawet z Bobkiem na spacerze. Zbyszek ogromnie jej podziękował i zabraliśmy się za pałaszowanie śniadania.
- no to ja zmywam. - zgłosiłam się na ochotnika.
-Zmywarka pozmywa kochanie. - uśmiechnął się śmiesznie Zibi.
Po śniadaniu pojechaliśmy do galerii po jakiś prezent dla Oli Piotrka. Szczerze to nie mieliśmy zielonego pojęcia co jej kupić.
-Dziewczyny, liczę na Was bo zawsze mam problem z prezentem dla kobiety.- Zibi spojrzał na mnie i Nataszę błagalnym wzrokiem.
- Ja bym kupiła jej kartę upominkową w jakimś salonie jubilerskim i sama by sobie wybrała co jej się podoba.- rzekła Natasza.
- Zbyszek, ona dobrze gada.-dodałam.
Tym o to sposobem poszliśmy do jubilera i kupiliśmy jej kartę upominkową za 300 zł., w kwiaciarni kupiliśmy bukiecik różowych róż i wróciliśmy do mieszkania Zbyszka aby przygotować się na urodziny Olki.
Byłam lekko zdenerwowana, bo miałam dziś poznać większość Rzeszowskiej drużyny. Wykapałam się i umyłam włosy , po mnie do łazienki wparował Zbyszek a ja w tym czasie suszyłam włosy i przez drzwi łazienki czułam perfumy którymi właśnie pryszcze swoje ciało i które na początku naszej znajomości zwalały mnie z nóg.
Ubrałam się w miętową sukienkę z baskinką , miętowe szpilki i czarną marynarkę. Włosy wyprostowałam i wykonałam lekki makijaż. Natasza również wyglądała nieziemsko , a o Zbyszku już nie wspomne, Gdy wyszedł z łazienki poczułam motyle w brzuchu.
- Ale jesteś śliczna .-wyprzedził mnie komplementem i ucałował.
- Ty też świetnie wyglądasz kochanie. - uśmiechnęłam się do mojego faceta.
Zbyszek wlał jeszcze Bobkowi miskę wody. Wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do wczesniej zamówionej taksówki , która zawiozła Nas do mieszkania Nowakowskich.

Byłam troszkę przerażona tym, że kilka sekund dzieli mnie od poznania całej rzeszowskiej ekipy. Za to Natasza była bardzo pewna siebie i  nie miała obaw przed spotkaniem . Na podjeżdzie domu Piotrka stało już auto Kosy, Alka, Paula,Nikoli, Konara, Lukasa i Igły. Co prawda brakowało jeszcze kilka osób i bardzo się cieszyłam , że nie dotarliśmy na imprezę ostatni. Zbyszek jakby mógł to najlepiej wszedłby  do domu Pitera jak do siebie, bo spędza z Nim i Olką masę czasu, ale szybko Go przystopowałam i  przemówiłam mu do rozumu , że dziś wypadałoby zadzwonić. Tak też zrobił Zbyszek. Drzwi otworzył nikt inny jak dzisiejsza solenizantka.
„Sto lat, sto lat!” Zaczęliśmy śpiewać..
-Na „ sto lat” przyjdzie czas póżniej, proszę wejdźcie kochani! – powitała nas  uśmiechem od ucha do ucha Ola.
Weszliśmy do pięknego , dużego i przestronnego domu Piotrka i Oli, który był urządzony w bardzo ciepłych kolorach i był bardzo praktyczny. Szczerze powiedziwaszy można było  się w nim szukać i gonić. Oczywiście dzieciaki Krzyśka, Alka i Nikoli już dawno musiały o tym pomyśleć, bo biegali po domu jak szaleni. Goście byli dość gwarno. A my wszyscy po kolei złożyliśmy Olce życzenia i wręczyliśmy prezent. Obiecała ,że otworzy później i zaprosiła Nas do reszty gości.
-Czeeeść młoda!- jako pierwszego usłyszałam Igłę, który szedł z otwartymi ramionami w moją stronę. Nie ukrywam , że dość mocno mnie przytulił.
- Ojjj , Zbyszek chyba mamy powody do zazdrości.-  zaśmiała się Iwona , która również przywitała mnie uściskiem i cmoknęła w policzek.
No i przyszedł czas na poznanie Alka i jego żony, Nikoli i jego małżonki , Konara i Paula którzy dziś byli bez żon no i Lukasa którego narzeczona musiała wyjechać. Wszyscy przyjęli mnie bardzo ciepło i kamień spadł mi z serca. Natasza też bez żadnych  problemów zaklimatyzowała się w towarzystwie Resoviaków.  Czekaliśmy jeszcze tylko na rodzinkę Grzybów i na trenera Kowala.  Koleżanki Olki niestety nie przyjechały, bo miały spory kawałek z Gdańska i byłoby to czyste szaleństwo wybrać się w wyprawę do Rzeszowa.   Gdy Grzybowie i trener dotarli do miejsca zamieszkania Piterów, solenizantka wlała każdemu kieliszek szampana, a dzieciaczkom oczywiście szampana dla najmłodszych, Piotrek odpalił racę na torcie i wszyscy jak jeden ojciec zaczęliśmy śpiewać Oli wcześniej wspomniane „ sto lat!” . Powiem szczerze, że Olka była bardzo dobrze przygotowana na przyjęcie gości , stół był nakryty bardzo elegancko .piękniejszej zastawy nie widziałam nigdy, w sztućcach można było się dosłownie przeglądać . Na stole było pełno rodzajów ciast i dwa torty jeden bezowy, a drugi owocowy z myślą o dzieciakach, które zresztą bardzo chętnie jadły przygotowane dla nich ciasto.  Siedziałam między Izą a Zbyszkiem, Iza która bardzo dobrze wszystkich już znała, bardzo swobodnie czuła się w tym towarzystwie, a ja nie ukrywam  , że byłam jeszcze troszkę spięta, co chyba zauważył Zbyszek.
- Kochanie , możemy porozmawiać? – zapytał.
- Jasne, wyjdźmy do ogrodu. – uśmiechnęłąm się do mojeg o chłopaka.
-Co się dzieję? Jesteś jakaś nie swoja.
- Czuję się troszkę nie zręcznie, znam tu tylko Igłe , Iwone, Kosę , Izkę, Piotrka i Olkę.
- No i mnie chyba znasz . – zaśmiał się.
- Oj czepiasz, się wiesz o co mi chodzi. Mam wrażenie , że każdy mnie obserwuję i pewnie w głowie porównują do Aśki.
- Ola , proszę Cię nie przesadzaj. Wszyscy dobrze wiedzą co zrobiła mi Asia i jeśli porównują Ciebie do  Asi , to na pewno pozytywnie. – musnął moje usta.
- Zbyszek dzieciaki patrzą. – zagryzłam wargę.
„Zakochana para wujek Zbyszek , ciocia Ola!” – Krzyczała głośno Dominisia, a potem skandowała to już cała grupka dzieci.
- No już starczy dzieciaczki. Dajcie się nacieszyć wujkowi ciocią.- Powiedział Igła.
- Tato, to dlaczego ciocia się tu do wujka nie przeprowadzi? Wtedy się będzie wujek codziennie nią cieszył. –zapytała mądralińska Dominika.
- Gadanego to ona , ma. Chyba po Tobie Krzysiu. – uśmiechnęłam się w stronę Krzyśka i Dominiki, a mała wskoczyła mi na ręcę.
- Ciocia, ja serio mówię. Przyjedż do wujka na długo. Bo jak Ciebie nie widzi, to jest u Nas i jest smutny.- Dominika śmiesznie gestykulowała rączkami.
- To czyli wujek Ci przeszkadza , jak jest u Was? – zaśmiał się Zibi.
- Nie, ale nie lubię jak jesteś smutny, bo wtedy ja się muszę zajmować Bobkiem.  – Dominika wytknęła język w stronę Zbyszka.
- Oj Ty mała mądralo. – Krzysiek przęjął ode mnie swoją córkę i dał jej ojcowskiego buziaka w policzek.
- Może mała ma rację? Może powinnam się tu przeprowadzić. – zamyśliłam się.
-Nie wierzę własnym uszom co słyszę.- Zbyszek aż  poderwał się z  krzesła na które usiadł się podczas rozmowy z Dominiką.
-Kochani chodźcie do stołu ,proszę. – Olka, poprosiła Nas na kolejną porcję jedzenia.
 -Potem o tym pogadamy. – uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Obiecujesz?- zapytał nie dowierzającym wzrokiem Zibi.
-Obiecuję. – przytaknęłam.
Natasza bardzo dobrze dogadywała się z żoną Alka ,może dzięki temu, że siedziała koło Niej. Ale widać , że buzie im się nie zamykały. Nagle Iza szturnęła mnie w bok:
- Ola, Konar się ciągle na Ciebie gapi jakby chciał Cię zjeść.-syknęła przez zęby , tak żeby to co mówi słyszała tylko ja.
- Przecież on , ma żonę.  I przestań przesadzać.–„odsyknęłam”
Iza pokręciła tylko głową i uśmiechnęła się do Dawida, który rzeczywiście się nam przyglądał. Postanowiłam się tym nie przejmować bo impreza trwała w najlepsze Piter częstował drinkami, a drużyna Resovii śmiała się , że nie mogą pić bo trener patrzy. Sam Pan Kowal sączył drink za drinkiem więc chłopakom dał również dziś dyspensę, tym bardziej  ,że wygrali wczorajszy mecz.
- No to co kochani! Do tańca!  - Olka wydała polecenie i wcisnęła play, a z głośników wydobyła się piosenka" zawsze tam gdzie Ty"
Wszyscy porwali swoje partnerki,Zbyszek poszedł właśnie do toalety, Paul zaprosił do tańca Nataszę a ja usłyszałam za sobą:
-Zatańczysz ze mną piękna. - nie był to nikt inny jak już lekko wstawiony Konarski.
Powiem szczerze, że nie bardzo mi się to uśmiechało, ale reszta już tańczyła, więc nie odpadało odmówić.
- Nie przesadzała bym , z tą pięknością. - Przemówiłam , chociaż Dawid czekał ciągle na odpowiedź.  - Zatańczę .- dodałam po chwili.
Było mi mega nie zręcznie kołysać się z nim to powolnej piosenki, tym bardziej , że widzę Go dopiero pierwszy raz.
- Powiem Ci szczerze, że jesteś piękna. I wcale nie przesadzam, chciałbym mieć taką kobietę.- słowa Dawida zwaliły mnie z nóg. Nie dowierzałam w to co słyszę.
-O czym Ty do mnie mówisz, przecież masz żonę. - uśmiechnęłam się szyderczo i myślałam , że tym Go zgaszę , jednak mi się nie udało.
-Z żoną nie dogadujemy się i od dłuższego czasu ,myślę o rozmowdzie.
-  Kirhie elejson ! -pomyślałam.
Na szczęście ktoś był bardzo wspaniało myślny i przełączył na disco polo, które pozwoliło mi się uwolnić od Dawida i porwać do tańca Zbyszka który właśnie wracał z toalety. Zastanawiałam się czy powinnam mu powiedzieć, o tym co przed chwilą mówił mi Konar, lecz stwierdziłam ,że narazie się wstrzymam. Nagle jak przecinak podbiegł do Nas Sebastian.
- Ciocia, ciocia! - krzyczał. - On na Ciebie leci.
Zarumieniłam się jak cholera.
- Kto ?- zdziwił się Zibi.
- No wujek jak to kto, Pan Konar.- dokończył Sebastian , a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Ola o czym on mówi? - zapytał mnie na ucho Zbyszek.
- O niczym , poprostu jak byłeś w toalecie to Dawid poprosił mnie do tańca i zaczął wygadywać jakieś  głupoty. Widzisz przecież , że jest lekko wstawiony. - uśmiechnełam się do Zbyszka , cmokając Go w policzek, a kątem oka spoglądałam na Dawida który właśnie wlewał w siebie kolejny kieliszek wódki.


*** Oczami Zbyszka. 


Impreza byłą naprawdę super, a to jeszcze nie koniec, Byłem wniebowzięty, że Olka jest tu ze mną. Bardzo chciałbym , aby przeprowadziłą się tu na stałe. Wtedy bylibyśmy nie rozłączni. Nie licząc oczywiście moich treningów i meczy wyjazdowych. Obiecała mi potem porozmawiać o przeprowadzce, bo to co prawda nie było odpowiednie miejsce i czas tym bardziej.  Widziałem , że Konar jest już mocno upojony więc postanowiłem z Nim pogadać, żeby odciągnąc Go od kieliszka.
- No co Dawidku, tak się hartujesz w nowym otoczeniu? - zaśmiałem się do kolegi , którego znałem już dużo prędzej.
- Hartowanie, hartowaniem ,ale powiem Ci , że masz fajną laleczkę. - zaśmiał się.
-Laleczkę? - powtórzyłem.
- No dziewczyne w sensie.
- Ja zrozumiałem , o kogo Ci chodzilo, ale bardzo CIe proszę nie nazywaj mojej kobiety laleczką ,bo to brzmi bardzo arogancko. - powiedziałem łagodnym tonem.
- Nie spinaj się Zibi, trafił Ci się towar jakich mało , więc ją trzymaj rękami i nogami, żeby Ci nie zwiała.- Dawid brnął dalej.
Doszedłem do wniosku , że chyba się nie dogadamy i zakończyłem rozmowę z Dawidem, bo nie chciałem psuć urodzin Oli i robić jakiejś awantury. W ogrodzie stał Igła  z Alkiem i Ola z Izą które zacięcie o czymś dyskutowały.  Postanowiłem dołączyć do chłopaków, ale dziewczyny mnie chyba nie zauważyły. Nagle usłyszałem coś , co kompletnie mnie rozwaliło.
- Mówiłam Ci , że on się na Ciebie ślini już od samego początku.  - rzekła Iza do Olki.
- Iza , on mi mówił , że chciałby kogoś takiego jak ja i że się rozwodzi! Rozumiesz? - odpowiedziała jej na to moja kobieta.
- Co on sobie w ogole wyobraża , że może Cię mieć ? - zapytała iza.
Nagle przybiegł Kosok
- Dawid się ostro nawalił i rozpowiada wszystkim ,że dziś Cię przeleci Olka.. - zaczął bez przebierania w słowach.
- Ja pierdole, to piękną wszyscy będą mieli o mnie opinię.- schowałam twarz w dłonie.
- Ja mu zaraz dam przelecę to on sam stąd wyleci na zbity pysk! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę Konarskiego.
Słyszałem jeszcze za sobą krzyki Oli i Izy, ale nie zwracałem na to uwagi.
- Wyjdziesz stąd sam czy mam Ci pomóc? - złapałem Dawida za koszulę. Nie chciałem psuć imprezy, więc postanowiłem wyjść z Nim przed dom ,aby akcja nie była hitem dzisiejszego wieczora.
-O co Ci chodzi stary? - wybełkotał.
Wstał posłusznie i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych domu Pitera.Postanowiłem nie owijać w bawełnę.
- Czego chcesz od mojej kobiety? - zapytałem wprost.
- No co , fajna dupcia jest. Mam ochotę na nią.- odpowiedział , chyba nie do końca świadom ,tego co mówi.
- Chłopie , czy Ty siebie słyszysz? To jest moja kobieta i nie masz prawa się jej dotknąć! I nie rozpowiadaj , że ją przelecisz. - Porządnie się we mnie zagotowało.
- To ona zadecyduję o tym, czy się z nią prześpię i czy będę mógł jej dotykać. - powiedział.
Nie wytrzymałem, poprostu nie wytrzymałem. Chciałem po dobroci , ale nie pomogło. Więc zacisnąłem pięść i z całej siły uderzyłem nią Dawida prosto w twarz, a krew rozprysła się momentalnie. On nie pozostał mi dłużny i również zaczął mnie okładać. Nie ukrywam , że miał siłę. Zresztą oboję byliśmy postawnymi facetami. Niestety obelgom także nie było przy tym końca i z domu wybiegła moja Ola wraz z resztą gości.
- Co wy wyprawiacie do cholery! Zbyszek oszalałeś? - krzyknęła.
Przestańcie!!! krzyczeli inni , a Kosa i Piter rozdzielili Nas.
Ogłupieliście oboje? - wykrzyczał Kosok.
- Grzesiu nie mów mi prosze, że byś nie zrobił tak samo jakby ktoś Ci się do dziewczyny chciał dobrać i jakby rozpowiadał , że ją przeleci. - przemówiłem.
- No w sumie racja.
-A Tobie Dawid co , tak źle w Rzeszowie. ze tak zaczynasz tu sezon ? - Oburzył się trener.
-Nie trenerze.. - do Dawida chyba dopiero dotarło co się tak na prawdę stało.
- Możecie być oboje pewni , że wyciągne z tego konsekwencję.
- Ale trenerze, to jest po za boiskiem. - w naszej obronie stanął Paul i Lukas.
-No niby,  tak , ale i tak pewnie coś wymyślę. -trener podrapał się po głowię.
- Ja chyba już pojadę do domu. - oznajmił Dawid , któremu krew nadal leciała z nosa i oko zaczynało się robić sinę.
- Najpierw przemyjemy Ci twarz, i posiedzisz trochę z lodem pod okiem. - powiedział igłam który rzucił złowrogie spojrzenie na Nas obojga.




*** Oczami Olki.
Wiedziałam, że coś się wydarzy. Mogłam wogóle nie przyjeżdzać na ten mecz. Zbyszek znowu dał się ponieść emocjom , zupełnie nie potrzebnie. Chociaż się nie dziwię. że zachownaie Dawida doprowasdziło Go do ostateczności , bo mnie też bardzo zezłościło. Dawidem zajmował się Igła, a ja zajmowałam się małym limem Zibiego. Na szczęscie nie jest mocno ranny . czego o Dawidzie niestety nie można było powiedzieć. Zbyszek musiał przyłożyć mu bardzo mocno. Impreza toczyła się dalej, dzieciaki spały na górze, bo padły ze zmęczenia. Całe szczęście, że nie widzieli tej bijatyki.
- Nic Ci nie jest stary?- poklepał Zbyszka po ramieniu Wojtek Grzyb.
- Nie . tylko małe limo . Dzięki za troskę. - odpowiedział atakujący.
Gdy Igła z lekka doprowadził Dawida do porządku ,ten pożegnał się tylko z Olką i Piotrkiem , przeprosił za zaistniałą sytuację , wsiadł do taksówki i pojechał do swojego nowego mieszkania. Zbyszek nie wyglądał , źle. Mocno mnie przytulił i wróciliśmy do gości, których na szczęście zaistniała sytuacja między Dawidem i Zbyszkiem nie znięchęciła do dalszej zabawy. Natasza, bawiła się też bardzo dobrze i bardzo się z tego cieszyłam , że odnalazła się w zupełnie nie znanym dla siebie towarzystwie.  Ja natomiast nie mogłam się już skupić na przyjęciu urodzinowym Oli. Moje myśli były gdzie indziej. Pomyślałam, że nie mogę się u przeprowadzić na stałę. Nie mogłabym na codzień spotykać Dawida. bo wiem ,że nie było by z tego nic dobrego. Nie zniosłabym ciągłych konfrontacji między Zbyszkiem a Konarem. Tylko jak mam powiedzieć o tym Zibiemu ? W sumie najlepiej prosto z mostu. Nie czekając długo poprosiłam mojego chłopaka na stronę..
- Myślałam o tej przeprowadzce ... - zaczęłam nieśmiało.
- I co kochanie wymyśliłaś? - Zbyszkowi , aż zaświeciły się oczy.
- Nie mogę się tu przeprowadzić. Dzisiejsza historia z Dawidem mnie w tym utwierdziła..
- Przed Konara nie chcesz się tu przeprowadzic? - zapytał mnie z niedowierzaniem Zibi
- Kochanie, proszę Cię zrozum. Nie było mi miło gdy to ja byłam powodem tej bójki, tzn wiem , że powodem bójki było to co wygadywał Dawid, ale to wszystko było o mnie i czuje się winna. Nie wyobrażam sobie spotykać Go na codzień. I wiesz..
- Ola, ale przecież Ty jesteś moja. Ja szaleje tu sam jak Ciebie nie ma. A jeśli chodzi o studia, to możesz się przenieść tu na uczelnie.
- Przenieść się mogę dopiero po 1 semestrze, a do konca pierwszego semestru jeszcze 3 miesiące. - uświadomiłam Zbyszka.
- Ja  mogę na Ciebie czekać nawet 3 lata, ale chce mieć pewność , że będziemy  mieszkać razem.
- Jutro wróce do Krakowa i będę miała wiele czasu , aby się nad tym zastanowić. Mam nadzieję, że Twoje stosunki z Dawidem nie ulegną zmianę i że się nawzajem przeprosicie. - uśmiechęłam się do Zbyszka.
- On powinien najpierw Ciebie przeprosić. Ale jeżeli przeprosiny Dawida, mają pomóc w tym że się tu przeprowadzisz, to mogę Go przepraszać nawet codziennie. - zaśmiał się Zibi i namiętnie mnie pocałował.

Goście powoli zaczynali się rozchodzić. Więc razem z Nataszą i  Izą postanowiłyśmy pomóc Oli poznosić jedzenie i pomyć naczynia. Chłopacy w tym samym czasie jeszcze pili ,ale nie można im powiedzieć byli całkiem trzeźwi. Piotrek tylko spadł z krzesła, bo "nogi się rozjechały" . Kosok nie mal nie pękł ze śmiechu, ale wyglądało to bardzo komicznie bo same byłyśmy świadkami tego zdarzenia, i też po cichu zrywałyśmy boki.
- No Piotruś już chyba za dużo wypiłeś. - zaśmiała się Iza.
- Baaaardzo śmieszne. Nie moja wina, że jestem taki ciężki. - Odpowiedział jej Piter.
Długo się jeszcze śmieliśmy, potem zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu Zbyszka. Wzięłam błyskawiczny prysznic. Położyłam się do łóżka. Zbyszek położył dłoń na moim brzuchu na któym momentalnie pojawiła się gęsia skórka i szepnął do ucha.
- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Reksio. - zachichotałam na widok Zbyszka z małym limem pod okiem.
A później... Na pewno wiecie co się wydarzyło.
___________________________________________________
Dzień dobry kochani , przepraszam za zwłokę , ale niestety złośliwość rzeczy martwych panuję nade mną. :) Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo zmieniam dostawcę internetu i mam nadzieję, że szybko podłączą mi nowy. :) Proszę komentować. : ) Chcę wiedzieć,  czy jest sens dalej brnąć i pisać tą historię.
Pozdrawiam :
Olkaa.




czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 15.




***Oczami Olki.


 
Od miesiąca mieszkam w Krakowie, ostatni raz byłam tu 4 lata temu.  To miasto nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać jest tu coraz piękniej. Miałam wystarczająco dużo czasu żeby się za klimatyzować. Mieszkam w starej , ale bardzo zadbanej kamienicy koło rynku. Na uczelnie mam 10 minut jazdy tramwajem lub autobusem. Wieczorami Kraków tętni życiem. Bardzo tęsknie za mamą i Magdą , ale chyba najbardziej za Zbyszkiem który jest już w Rzeszowie i ciężko trenuję bo nie długo pierwszy mecz ligowy na który mam zamiar oczywiście się wybrać. Izka szczęściara też zaczęła już studia w Rzeszowie i na co dzień  widuję się ze Zbyszkiem a mieszka oczywiście z Grześkiem. Zdążyła już poznać całą drużynę Asseco Resovii wraz z trenerami  i całym sztabem.  Ja natomiast nie jestem tu aż tak całkiem sama. Na roku poznałam Nataszę , która okazała się być moją sąsiadką.  Natasza jest rok starsza ode mnie , mieszka z rodzicami swoją drogą bardzo przesympatycznymi.  Gdy Natasza powiedziała mi , że interesuję się siatkówką nie mogłam w to uwierzyć. Obiecałam jej , że zabiorę ją w najbliższą sobotę na mecz do Rzeszowa. Była wniebowzięta . Swoją srogą jest 8 rano zajęcia mam na 9:15, więc wzięłam szybką kąpiel, ubrałam się w pudrowo -różowe rurki ¾ , białą koszulę i białe szmaciaki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i wykonałam lekki makijaż podkreślający moje oczy.  Po drodze zahaczyłam po Nataszę. 

- Cześć kochana, wejdź proszę. – przywitała mnie nowa koleżanka dając mi jeszcze buziaka w policzek.
- Nic się dzisiaj nie wyspałam. – zaczęłam narzekać.
- Hmmm, czyżby Nasz kochany pianista nie dał Ci spać? – przymrużyła oczy Natasza.
- Dokładnie kochana, myślałam,że wywalę mu ten fortepian przez okno. – oburzyłam się.
Piętro nade mną mieszka chłopak który nie może się rozstać ze swoim fortepianem i nie wie o którego godzinie ma skończyć na Nim grać. Prośby  żeby przestał nie działają, więc będzie trzeba wykombinować coś innego, bo naprawdę w nocy nie można spać. Inni sąsiedzi też mają z tym poważny problem , bo chłopak zakłóca sporą część nocy.  Gdy Natasza się ogarnęła rzuciłam na pożegnanie krótkie – do widzenia! – jej mamie.  Wyszłyśmy z kamienicy i po 3 minutach byłyśmy już na przystanku tramwajowym.  Z rytmu rozmowy z Nataszą wybił mnie dźwięk mojego telefonu.

 -Tak słucham ? - odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Dzień dobry kochanie, jedziesz już na uczelnie ?- pytanie zadał nikt inny jak Zbyszek.
-Właśnie czekamy z Nataszą na tramwaj, za chwile powinien być . Co robisz?- wyjaśniłam mu  , po czym zadałam pytanie.
- Pakuję dupsko i jadę na trening jeszcze muszę zajechać po Igłę , bo jego auto jest w serwisie. – oznajmił mi atakujący.
- No dobrze, to pozdrów Go ode mnie .  – poprosiłam.
- Nie ma sprawy kochanie, mówisz- masz.  Cieszę  się,że zobaczymy się w sobotę .- powiedział radośnie Zbyszek.
- Ja też się bardzo cieszę, a teraz już muszę kończyć bo właśnie podjeżdza tramwaj. Kocham Cię.
- Ja też Cię bardzo kocham . Będziemy w kontakcie . Miłego dnia piękna. -  zakończył rozmowę Zbyszek
- A tej już się od rana japa cieszy. – skomentowała żartobliwie Natasza.
-No słuchaj nie mam Go na co dzień to się cieszę jak dzwoni i  mówi mi coś miłego.- zaczęłam się tłumaczyć.
Wsiadłyśmy do tramwaju , usiadłyśmy się wygodnie i Natasza zaczęła swoje przesłuchanie.
- Jaki on jest?   I jakie to jest uczucie mieć chłopaka którego wcześniej oglądałaś tylko w telewizji?
- Jest normalnym człowiekiem,  chociaż jak dla mnie to wyjątkowym. Czuły, opiekuńczy, kochany..Hmmm- zamyśliłam się. – W sumie to mogłabym wymieniać bez końca. A co do tego oglądania w telewizji , to sama nie mogłam na początku uwierzyć, że podobam się Zbyszkowi i że walczy o moje względy. – miałam nadzieję, że taka odpowiedź wystarczy Nataszy, ale ona nie dawała za wygraną.
-A nie masz  problemu z tym ,że Zbigniew ma tyle fanek ? Nie boisz się?
- Nie boję się , bo mu ufam. Jakby chciał to by mógł sobie znaleźć dziewczynę w każdej chwili ,ale nie chcę  bo kocha mnie. A z fankami problemu nie mam, Zbyszek ma poukładane w głowie. Bardzo lubi swoich fanów i to jakaś cześć jego pracy ,że musi poświęcić im czas.- odpowiedziałam bardzo pewna siebie.
Gdy wysiadłyśmy z tramwaju , na przystanku czekał na Nas Wiktor. No właśnie jeszcze nie opowiadałam Wam o Wiktorze.  Wiktor to prawie dwumetrowy mężczyzna, o czarnych wręcz włosach , dużych ciemno brązowych oczach i ciemnej karnacji. Jego tata jest Portorykańczykiem , stąd też Wiktor jest taki „egzotyczny” .  Powiem szczerze,ze jak spojrzy tymi swoimi oczami ,to aż krew mrozi w żyłach, pozytywnie oczywiście. Po za tym , jest bardzo miły i przyjazny. A co najważniejsze, jest bardzo mądry i obojętnie o co byś Go nie zapytać to wszystko wie.  Wiktor dorywczo zajmuje się modelingiem i jest modelem w jednej z najlepszych Krakowskich agencji. Wszystkie dziewczyny na uczelni się za Nim oglądają, ale on chyba wyraźną uwagę poświęca niestety mi .
-Witam, piękne Panie.- przywitał Nas buziakiem w policzek Wiki. – bo tak na niego mówiliśmy.
-Siemka, jak tam gotowy na kolejny dzień nudnych wykładów? – zapytałam znudzona samym myśleniem o wykładach.
- W tak doborowym towarzystwie  na pewno nie będzie mi się nudziło. – Wiktor puścił oczko i się uśmiechął , przy czym pokazał wszystkie swoje śnieżno – białe zęby. A to zawsze sprawiało , że miękły mi nogi.
Czas skupić się na wykładach, zawsze marzyłam o tym ,żeby studiować psychologię , jako specjalizację mam zamiar wziąć psychologię sportową. Od małego chciałam pracować ze sportowcami i kto wie może kiedyś mi się to uda.  Siedziałam między Nataszą a Wiktorem, moje skupienie zeszło na boczny tor, bo nagle poczułam małego szturchańca łokciem Wiktora w bok.  Oczywiście przysnęłam , bo  mój prywatny Chopin nie dał mi spać.  Gdy się ocknęłam powoli  analizowałam w głowie słowa wykładowcy, ale i tak nie wiele z tego do mnie dochodziło , bo Wiktor nie dał mi się skupić na zajęciach. 
-Może pójdziemy na jakąś kawę po zajęciach ? – zapytał.
- W sumie to czemu nie. – odpowiedziałam.
Dopiero jest początek roku , nie ma jeszcze nauki  . W domu i tak nie mam co robić , całe dnie siedzę sama w domu nie mając się do kogo odezwać. Czasem tylko idę do Nataszy lub ona do mnie i sobie rozmawiamy. Czuję się jakbyśmy się znały dobre 10 lat, z Wiktorem w sumie jest podobnie. Nie mamy przed sobą tajemnic  i otwarcie rozmawiamy o swoim życiu. Była godzina 13, zajęcia mieliśmy do 14, a prawdę mówiąc nie chciało mi się siedzieć. Nie wiem jak w liceum wysiadywałam w szkole po 8 godzin.  Dostałam sms-a od Zbyszka:
„ Jadę zaraz na obiad do Kosy i Izki, myślę o Tobie i bardzo kocham :* ‘’
Uśmiechnęłam się do telefonu i odpisałam mu , że po zajęciach idę z Wiktorem na kawę.  Na szczęście ostatnia godzina  zajęć zleciała dosyć szybko ,ale to pewnie dlatego , że oglądałyśmy z Nataszą katalogi z najnowszymi kolekcjami ubrań w Galerii Krakowskiej.  Natasza niestety nie mogła iść z Nami na kawę, bo jest wolontariuszką w schronisku dla zwierząt i dziś miała tam dyżur. Więc razem z Wiktorem odprowadziliśmy Nataszę na przystanek i ruszyliśmy w stronę małej ale bardzo przyjemnej kawiarenki w której miałam okazję być 4 lata temu, lecz za nic nie poznałabym tego miejsca. Dopiero po chwili  zaczęłam kojarzyć fakt, że już kiedyś piłam tam bardzo dobrą kawę.  Ja zamówiłam sobie kawę mrożoną , a Wiktor normalną mała czarną.
- Co sprawiło , że przyjechałaś na studia , aż do Krakowa? – zapytał mnie Wiki.
- Zawsze podobało mi się to miasto i już jako nastolatka postanowiłam, że będę tu studiować. – odpowiedziałam.
 -To dobrze, że tu przyjechałaś i  że miałem przyjemność poznać tak miłą i uroczą dziewczynę. – Wiki uśmiechnął się najpiękniej jak się dało.
O cholera! On właśnie rzucił bardzo miły komplement w moją stronę.- pomyślałam.
A Wiktorowi tylko posłałam uśmiech. Po kawie, poszliśmy jeszcze na spacer do Parku.
-Słyszysz? -  zapytałam Wiktora.
- Nie , o co chodzi? – był zdziwiony.
- Serio nie słyszysz? Jakiś pies piszczy..
Wiktor położył palec na moje usta, żebym przestała mówić i nadstawił uszu.. Miałam rację, jakiś bydlak przywiązał małego szczeniaka do drzewa krótkim sznurkiem. Nie wiele by brakowało a maluch by się udusił i zdechł z głodu.Wiktor szybko wyplątał psiaka ze sznurka.. Piesek był mu wyraźnie wdzięczny, bo lizał jego dłoń w wyrazie wdzięczności.
- Co z Nim zrobimy? – zapytał.
- Pierwsze co to idziemy do weterynarza.. – odpowiedziałam głaskając szczeniaka , który znajdował się w objęciach Wikiego.
Dobrze, że Kraków jest duży i wszystkiego w tym mieście jest pełno. Ze znalezieniem weterynarza nie było problemu. Wbiegliśmy do gabinetu jak poparzeni tłumacząc Pani Marioli bo takie imię widniało na jej plakietce historię szczeniaka. Okazało się, że szczeniak jest odrobaczony i zaszczepiony. Widocznie sprawiał komuś wiele kłopotu , że ktoś wykazał się takim chamstwem ,aby małego bezbronnego psa  przywiązać do drzewa.
- Dobrze, że Państwo Go przyprowadzili. – zwróciła się do Nas Pani doktor.
- Nie było innej opcji. – odpowiedział Wiktor biorąc małego shi-tzu na ręce, a ten zaczął energicznie machać ogonkiem.
- Widzi Pani , jak ten malec lubi Pani chłopaka?  - Pani Mariola spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
Momentalnie złapałam buraka i starałam się wybrnąć z sytuacji.
- Psy znają się na ludziach, a mój kolega jest naprawdę dobrym człowiekiem. – uśmiechnęłam się.
-Mam możliwość oddać psa do adopcji. – rzuciła po moim wyznaniu Pani doktor.
- Nie, ja Go wezmę. –powiedziałam.
Obok gabinetu Pani doktor był sklep zoologiczny, kupiłam wyprawkę dla nowego członka mojej rodziny i tym o to sposobem , mam nowego domownika.
- To jak Go nazwiemy? – zapytałam Wiktora.
- Wiktor Junior. – zaśmiał się Wiki.
- Junior! – klasnęłam w ręce.

Przemyciłam z rąk kolegi psa i założyłam mu malutką  obroże i przypięłam na niebieską smycz. Gdy wróciłam do domu rozłożyłam mu miski i wsypałam karmę dla szczeniaków. Gdy spojrzałam na zegarek nie wierzyłam własnym oczom. Była godzina 20. A telefon który wyciągnęłam z mojej torebki okazał się rozładowany.



*** Oczami Zbyszka. 

Obiad u Izy i Kosy był bardzo dobry. Przyjemnie siedziało się w dobrym towarzystwie i rozmawiało na różne tematy. Jednak wspólnie stwierdziliśmy , że w naszym gronie zdecydowanie brakuje Olki.  Była już 20, a ja już chyba 50 raz próbowałem się do Niej dodzwonić, lecz za każdym razem  łapała mnie poczta głosowa. W mojej głowie snuły się już różne scenariusze. Może coś jej się stało ? Może ten cały Wiktor coś jej zrobił. Co ona o nim wie, przecież Go nie zna. Byłem zły i bardzo zdenerwowany, nie mogłem się skupić na ćwiczeniach które trener Kowal kazał każdemu z Nas wykonać przed snem.  Gdy kolejny raz wziąłem telefon do ręki  jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozległ się dźwięk dzwonka, a na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Oli ,która właśnie do mnie dzwoniła. 

- Co Ty sobie wyobrażasz ?  - zapytałem odbierając.
-Miłe powitanie..- oburzyła się moja dziewczyna.
- Taka byłaś zajęta Wiktorem , że wyłączyłaś telefon ? – brnąłem dalej.
- Zbyszek! Jak możesz? – głos Olki zaczął się łamać. – Nigdy nie rozładował Ci się telefon ?- zapytała mnie.
- Co robiłaś? – zapytałem.
-Miałam ciekawą przygodę.
- No ja już raczej wole nie wiedzieć  jaką. – faktycznie nie byłem może zbyt miły.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Cześć. – Ola się rozłączyła.

Jasna cholera! Nie chciałem być taki nie miły, ale martwiłem się o Nią, a ona dzwoni i mówi ,że miała ciekawą przygodę. A gdyby coś jej się stało ? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył , nie powinienem się tak zachowywać, ale poniosły mnie emocje.  Postanowiłem się już dziś do Niej nie odzywać aby nie prowokować kłótni bo emocje nosiły mnie po całym domu. Miałem zamiar zjeść kolację i iść spać ale wyciągnąłem jeszcze Igłę i Pita na siłownie w celu wyładowania na czymś agresji. Pit miał przyjechać swoim autem a ja pojechałem po Krzyśka, ten od razu gdy wsiadł do mojego auta wiedział , że coś jest nie tak.
- Co się stało Zbyszku?  -zapytał zabawnie, ale mi wcale nie było do śmiechu.
- Pokłóciłem się z Olą. – odpowiedziałem krótko.
- Tak myślałem, o co poszło. Przecież Wy się nie kłócicie.
- Poszła na kawę z jakiś kolegą z uczelni i nie odbierała telefonu. Odchodziłem od zmysłów a ona dzwoni po kilku godzinach i mówi , że telefon jej się rozładował i że przeżyła ciekawą przygodę.- wytłumaczyłem Krzyśkowi uderzając pięścią w kierownice.
- Zbyszek spokojnie.. – próbował mnie uspokajać kolega.
-Najbardziej frustruje mnie fakt, że nie ma jej tu i nie mogę jej przytulić i pocałować po kłotni. Przede wszystkim przeprosić , bo nie byłem zbyt dla Niej miły, a wiem ,że ona naprawdę mnie kocha i pewnie jest jej przykro.
- Nie gorączkuj się w sobotę się zobaczycie. Będzie dobrze.  –Krzysiek chciał potrzymać mnie na duchu.
- O ile w ogóle przyjedzie, bo  trochę przegiąłem.  A miała przyjechać z koleżanką, która też Nam kibicuję.
- Zibi weź ochłoń i daj sobie na razie czas na uspokojenie. – Igła poklepał mnie po ramieniu.
Gdy dojechaliśmy na siłownie, Piter czekał już przed swoim autem . Wszyscy przyjechaliśmy już ubrani w sportowe rzeczy  żeby nie tracić czasu na przebieranie się na siłowni. Zaczęliśmy intensywnie ćwiczyć  i wykonaliśmy wszystkie ćwiczenia które przykazał nam zrobić trener.
- Chłopaki zapraszam Was na urodziny mojej Oli w niedzielę. – oznajmij Pit.
-My z Iwoną będziemy na pewno ,bo jej mama przyjeżdża i zostanie chętnie z dzieciakami, a zresztą dziewczyny się już coś ugadywały na ten temat. – odpowiedział Piotrkowi Igła.
-A Ty z Olą wpadniesz Zibi ?
-Jeśli przyjedzie na mecz to owszem. Tylko , że ona będzie z koleżanką. – oznajmiłem Piotrkowi, aby nie był zdziwiony obecnością obcej osoby.
- Nie szkodzi , zapraszam też koleżankę.- uśmiechnął się Ice Man .
Po siłowni pożegnaliśmy się z Piotrkiem , odwiozłem Krzyśka do domu i sam wyruszyłem w stronę swojego apartamentu. Była godzina 22:30 , wziąłem kąpiel, spojrzałem na zdjęcie Olki które stało na stoliku nocnym w mojej sypialni i zasnąłem już nie co mniej zdenerwowany.



***Oczami Olki. 


Junior obudził mnie o 2 w nocy, piszcząc. Pewnie chciał iść na dwór. Już zapomniałam jak to jest mając szczeniaka, bo mój pies w Grudziądzu ma już 8 lat.  Posłusznie się ubrałam i wyszłam z maluchem który szybko załatwił swoje potrzeby fizjologiczne. Wchodząc po schodach na 2 piętro na którym mieszkałam, usłyszałam znajomy mi dźwięk fortepianu mojego kochanego sąsiada.
- No pięknie.  Znowu nie da spać. – pomyślałam.
Weszłam do domu zdjęłam adidasy i bluzę pod którą miałam koszulkę do spania. Dostałam sms-a, od Nataszy , że do Niej też dobiegają dźwięki koncertu Chopina. Powiedziałam jej , że jeśli ma ochotę to ma do mnie przyjść.  I tak też było  Natasza  przyszła, podekscytowana, że jutro  w sumie to już dziś rano jedziemy do Rzeszowa. Podzieliłam się z Nią moimi wątpliwościami co do wyjazdu  i opowiedziałam jej o zachowaniu Zbyszka.
- Jedźmy proszę! – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem koleżanka.
- Sama nie wiem Natka, bo  będzie drętwa atmosfera między mną a Zbyszkiem.- opuściłam głowę na dół.
- Olka, będzie dobrze. Kłótnie są normalne . Przez jedną kłótnie nie rezygnuj  ze spotkania z ukochanym.
- Masz rację. Wypadałoby się wyspać , ale Chopin nam to uniemożliwi. –powiedziałam jej.
Natasza wiele niemyśląca zadzwoniła na policję i powiedziała, że sąsiad nadmiernie zakłóca ciszę nocną. Policja była już po kilku minutach i jak się okazało ojciec naszego grajka jest alkoholikiem i za każdym razem gdy się napiję zmusza chłopaka aby grał , jeśli ten się sprzeciwia ojciec Go bije. Biedny chłopak , to granie po nocach wszystko wyjaśnia. Ojca chłopaka zabrała policja na izbę wytrzeźwień , a chłopak przyszedł i ze łzami w oczach  Nas przeprosił. Miał on 17 lat i ma na imię Bartek.  Kazałyśmy wrócić mu do domu. Natasza też poszła do siebie, a ja wzięłam Juniora do  łóżka i  zasnęłam.
Następnego dnia rano.
Obudziłam się o 8:30 bo na tą też godzinę miałam nastawiony budzik.  Spakowałam kilka rzeczy na szybko do torby, zjadłam śniadanie, ubrałam się  i uszykowałam najpiękniej jak się dało.  Chciałam zrobić ogromne  wrażenie  na Zbyszku  i chciałam wzbudzić w Nim wyrzuty sumienia za jego wczorajsze zachowanie. Z Nataszą umówiłam się na 11. Bo autobus do Rzeszowa miałyśmy o 12, a o 16 miałyśmy być na miejscu. Mecz zaczynał się o 18. Natasza była bardzo podekscytowana, jeszcze nigdy nie była na meczu siatkarskim , a bardzo  o tym marzyła. Ja również czułam się wyjątkowo , bo moim największym marzeniem było bycie na meczu  w Rzeszowskim Podpromiu.   Zbyszek nadal się nie odzywał ja też nie miałam zamiaru , byłam na Niego zła, że potraktował mnie co najmniej źle. Psa dałam pod opiekę mamie Nataszy Pani Danusi i  ruszyłyśmy na PKS. Autobus zajechał o równiej 12, bardzo dużo osób jechało do Rzeszowa. Na szczęście znalazłyśmy z Nataszą wspólne miejsce w autobusie.  Ciągle zerkałam na telefon z myślą , że Zbyszek się przełamał i napisał, ale nie potrzebnie się łudziłam.
- Ola nie patrz ciągle w ten telefon , pewnie jest zajęty przed meczem , może mają jakiś trening jeszcze albo jakieś masaże..- uspokajała mnie Natasza.
- Masz rację, nie będę się zamartwiać na zapas, nie długo Go zobaczę, mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnimy. – uśmiechnęłam się.
Gdy dojechałyśmy do Rzeszowa była 16:30 mieliśmy 30 minutowe opóźnienie. Zadzwoniłam do Igły, z zapytaniem co robi. Oznajmił , że zaraz wybiera się z Iwoną i dzieciakami na Podpromie. A co do Zbyszka , to mówił, że  widział się z Nim rano na treningu i nie był zbytnio rozmowny.  Lekko dopadało mnie już zdenerwowanie, zanim dojedziemy na halę będzie chwila po 17, a mecz jest na 18 , nie mam zamiaru prędzej szukać Zbyszka po hali , bo wiem ,że mu się skupić na meczu i nie chcę Go wyprowadzać z równowagi. Gdy dojechałyśmy na Podpromie, byłam zdenerwowana i podekscytowana na przemian. W sklepie kibica kupiłam sobie pasiak z nazwiskiem mojego chłopaka i starannie Go na siebie włożyłam.  Miałam miejsce koło Izy i bardzo się cieszyłam , że w końcu się z Nią widziałam.
- Dzień dobry Pani Kosok! – uścisnęłam moją przyjaciółkę, która również była w pasiaku z nazwiskiem  swojego mężczyzny.
- Dzień dobry Pani Bartman! – Iza również odwzajemniła uścisk.
- To moja koleżanka Natasza, a to moja przyjaciółka Izka. – skierowałam się ku dziewczynom , przedstawiając je sobie.
Od pierwszej chwili znalazły ze sobą wspólny język. Bardzo się cieszyłam ,że nie panowała między Nimi drętwa cisza. Przywitałam się też z Iwoną  i Sebastianem a Dominika wyciągnęła do mnie rączki i obdarowała soczystym buziakiem. Brakowało niestety Olki Piotrka, bo  biedna była pochłonięta przygotowaniem jutrzejszej imprezy, ale obiecała ,że przyjedzie na 2 set.  Nadszedł czas wyjścia obu drużyn na boisko.. Nie mogło zabraknąć oczywiście Zbyszka, który jeszcze dobrze, nie zdążył wejść na parkiet a już rozglądał się po trybunach dla rodzin  gdy prawdopodobnie wypatrywał mnie.
- Idzie Twoja miłość.  – pisnęła Iza.
-Przestań.. – burknęłam, a serce z nerwów podchodziło mi do gardła.
Hala zapełniała się powoli a podczas rozruchu Zbyszek patrzał tylko na mnie.  Kosok natomiast pożerał wzrokiem Izę,a ta ciągle przesyłała mu buziaki.  Chwile później Kosok podszedł do Niej i poczęstował ją soczystym buziakiem. Zbyszek postanowił wziąć z Niego przykład i podszedł do mnie robiąc to samo w moim kierunku i mocno mnie przytulając.
- Dzień dobry kochanie, przepraszam za wczoraj , tęskniłem.- powiedział ściskając mnie.
Jedno zdanie, a kamień spadł mi z serca, za to cała hala patrzyła w naszą stronę wypatrując „nowej” dziewczyny Zbyszka.  Gdy Zbyszek się ode mnie odkleił poszedł dwa rzędy wyżej i przywitał się z… tatą! O matko! – dlaczego ja Go prędzej nie widziałam? – zapytałam Izę.
- Bo byłaś za bardzo przejęta Zbyszkiem. – zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne, nie mogłaś mi powiedzieć, że dwa rzędy nad Nami siedzi ojciec mojego chłopaka?  - byłam na nią trochę zła.
-Sama nie widziałam, tak się z Tobą zagadałam, że  nie miałam pojęcia. –wytknęła mi język.
Natasza znowu była zafascynowana , że pierwszy mecz  na którym jest odbywa się na  Podpromiu  i siedzi w miejscu dla rodzin.  Ja usłyszałam tylko za sobą :
- Potem ją poznasz.
Dostałam gęsiej skórki , bo to znaczyło , że zaraz po czemu poznam tatę Zibiego.  Zbyszek zbiegł znów do mnie i ponownie dał mi buziaka, po czym wbiegł na boisko gdzie za 5 minut miało rozegrać się spotkanie Resovii z Delectą Bydgoszcz, w której grał Wrona do którego cicho wzdychała Natasza.
Resovia po  uporczywej walce z moją lokalną drużyną wygrała 3:2 , atmosfera była niesamowita.  MVP spotkania dostał Krzysiek Ignaczak i bardzo dobrze, bo w 200% na to zasłużył. Iwona i dzieciaki byli z Niego bardzo dumni, a Dominisia krzyczała głośno „ Brawo tata!” .  Hala powoli pustoszała, telewizja i stacje radiowe zabijały się o własne nogi ,aby przeprowadzać wywiady z chłopakami. Potem była konferencja na której na szczęście musiał być tylko Achrem z trenerem Kowalem. Wyszłyśmy z laskami na dwór i poczułyśmy na sobie wzrok gorących fanek chłopaków.  Olka Piotrusia dotrzymała słowa i przyjechała na drugi set, pogratulowała Pitowi świetnego meczu i pojechała do domu nie czekając na Niego ,bo miała jeszcze masę pracy.  Zbyszek wyszedł z hali po 15 minutach z  wcześniej wspomnianym Wroną i Kosokiem. Dziewczyny zaczęły piszczeć i nagle przypomniało Nam się z Izą jak my stałyśmy po LŚ w kolejce po autograf i zdjęcie chłopaków.
- Przepraszam ,przepuście Nas. – powiedział Zbyszek po rozdaniu kilkunastu autografów.
Podszedł do mnie i mocno przytulił , a reszta dziewczyn wręcz pluła jadem. Przedstawiłam mu Nataszę . A potem on przedstawił mi swojego tatę. Miałam stracha przed poznaniem Pana Leona, ale jak się okazało nie potrzebnie. Bo jest bardzo fajnym facetem. Potem ruszyliśmy do domu Zbyszka było już późno więc położyliśmy się spać, no dobra może jeszcze trochę pobaraszkowaliśmy. Potem przyszedł czas na spanie, i trzeba się dobrze wyspać bo jutro imprezka urodzinowa Olki u Nowakowskich.



Oto kolejny rozdział mojej opowieści. Mam nadzieję, że Wam się podoba i liczę na Waszą opinię!:)
A już jutro kolejny mecz chłopaków w LŚ , Spodek na pewno odleci!  :)
Pozdrawiam serdecznie – Olkaa.