***Oczami Olki.
Od miesiąca mieszkam w Krakowie, ostatni raz byłam tu 4 lata
temu. To miasto nigdy nie przestanie
mnie zaskakiwać jest tu coraz piękniej. Miałam wystarczająco dużo czasu żeby
się za klimatyzować. Mieszkam w starej , ale bardzo zadbanej kamienicy koło
rynku. Na uczelnie mam 10 minut jazdy tramwajem lub autobusem. Wieczorami
Kraków tętni życiem. Bardzo tęsknie za mamą i Magdą , ale chyba najbardziej za
Zbyszkiem który jest już w Rzeszowie i ciężko trenuję bo nie długo pierwszy
mecz ligowy na który mam zamiar oczywiście się wybrać. Izka szczęściara też
zaczęła już studia w Rzeszowie i na co dzień widuję się ze Zbyszkiem a mieszka
oczywiście z Grześkiem. Zdążyła już poznać całą drużynę Asseco Resovii wraz z
trenerami i całym sztabem. Ja natomiast nie jestem tu aż tak całkiem
sama. Na roku poznałam Nataszę , która okazała się być moją sąsiadką. Natasza jest rok starsza ode mnie , mieszka z
rodzicami swoją drogą bardzo przesympatycznymi.
Gdy Natasza powiedziała mi , że interesuję się siatkówką nie mogłam w to
uwierzyć. Obiecałam jej , że zabiorę ją w najbliższą sobotę na mecz do
Rzeszowa. Była wniebowzięta . Swoją srogą jest 8 rano zajęcia mam na 9:15, więc
wzięłam szybką kąpiel, ubrałam się w pudrowo -różowe rurki ¾ , białą koszulę i
białe szmaciaki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i wykonałam lekki makijaż
podkreślający moje oczy. Po drodze
zahaczyłam po Nataszę.
- Cześć kochana, wejdź proszę. – przywitała mnie nowa
koleżanka dając mi jeszcze buziaka w policzek.
- Nic się dzisiaj nie wyspałam. – zaczęłam narzekać.
- Hmmm, czyżby Nasz kochany pianista nie dał Ci spać? –
przymrużyła oczy Natasza.
- Dokładnie kochana, myślałam,że wywalę mu ten fortepian
przez okno. – oburzyłam się.
Piętro nade mną mieszka chłopak który nie może się rozstać
ze swoim fortepianem i nie wie o którego godzinie ma skończyć na Nim grać.
Prośby żeby przestał nie działają, więc
będzie trzeba wykombinować coś innego, bo naprawdę w nocy nie można spać. Inni
sąsiedzi też mają z tym poważny problem , bo chłopak zakłóca sporą część
nocy. Gdy Natasza się ogarnęła rzuciłam
na pożegnanie krótkie – do widzenia! – jej mamie. Wyszłyśmy z kamienicy i po 3 minutach byłyśmy
już na przystanku tramwajowym. Z rytmu
rozmowy z Nataszą wybił mnie dźwięk mojego telefonu.
-Tak słucham ? - odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Dzień dobry kochanie, jedziesz już na uczelnie ?- pytanie
zadał nikt inny jak Zbyszek.
-Właśnie czekamy z Nataszą na tramwaj, za chwile powinien
być . Co robisz?- wyjaśniłam mu , po
czym zadałam pytanie.
- Pakuję dupsko i jadę na trening jeszcze muszę zajechać po
Igłę , bo jego auto jest w serwisie. – oznajmił mi atakujący.
- No dobrze, to pozdrów Go ode mnie . – poprosiłam.
- Nie ma sprawy kochanie, mówisz- masz. Cieszę
się,że zobaczymy się w sobotę .- powiedział radośnie Zbyszek.
- Ja też się bardzo cieszę, a teraz już muszę kończyć bo
właśnie podjeżdza tramwaj. Kocham Cię.
- Ja też Cię bardzo kocham . Będziemy w kontakcie . Miłego
dnia piękna. - zakończył rozmowę Zbyszek
- A tej już się od rana japa cieszy. – skomentowała
żartobliwie Natasza.
-No słuchaj nie mam Go na co dzień to się cieszę jak dzwoni
i mówi mi coś miłego.- zaczęłam się
tłumaczyć.
Wsiadłyśmy do tramwaju , usiadłyśmy się wygodnie i Natasza
zaczęła swoje przesłuchanie.
- Jaki on jest? I
jakie to jest uczucie mieć chłopaka którego wcześniej oglądałaś tylko w
telewizji?
- Jest normalnym człowiekiem, chociaż jak dla mnie to wyjątkowym. Czuły,
opiekuńczy, kochany..Hmmm- zamyśliłam się. – W sumie to mogłabym wymieniać bez
końca. A co do tego oglądania w telewizji , to sama nie mogłam na początku
uwierzyć, że podobam się Zbyszkowi i że walczy o moje względy. – miałam
nadzieję, że taka odpowiedź wystarczy Nataszy, ale ona nie dawała za wygraną.
-A nie masz problemu
z tym ,że Zbigniew ma tyle fanek ? Nie boisz się?
- Nie boję się , bo mu ufam. Jakby chciał to by mógł sobie
znaleźć dziewczynę w każdej chwili ,ale nie chcę bo kocha mnie. A z fankami problemu nie mam,
Zbyszek ma poukładane w głowie. Bardzo lubi swoich fanów i to jakaś cześć jego
pracy ,że musi poświęcić im czas.- odpowiedziałam bardzo pewna siebie.
Gdy wysiadłyśmy z tramwaju , na przystanku czekał na Nas
Wiktor. No właśnie jeszcze nie opowiadałam Wam o Wiktorze. Wiktor to prawie dwumetrowy mężczyzna, o
czarnych wręcz włosach , dużych ciemno brązowych oczach i ciemnej karnacji.
Jego tata jest Portorykańczykiem , stąd też Wiktor jest taki „egzotyczny”
. Powiem szczerze,ze jak spojrzy tymi
swoimi oczami ,to aż krew mrozi w żyłach, pozytywnie oczywiście. Po za tym ,
jest bardzo miły i przyjazny. A co najważniejsze, jest bardzo mądry i obojętnie
o co byś Go nie zapytać to wszystko wie.
Wiktor dorywczo zajmuje się modelingiem i jest modelem w jednej z
najlepszych Krakowskich agencji. Wszystkie dziewczyny na uczelni się za Nim
oglądają, ale on chyba wyraźną uwagę poświęca niestety mi .
-Witam, piękne Panie.- przywitał Nas buziakiem w policzek
Wiki. – bo tak na niego mówiliśmy.
-Siemka, jak tam gotowy na kolejny dzień nudnych wykładów? –
zapytałam znudzona samym myśleniem o wykładach.
- W tak doborowym towarzystwie na pewno nie będzie mi się nudziło. – Wiktor
puścił oczko i się uśmiechął , przy czym pokazał wszystkie swoje śnieżno –
białe zęby. A to zawsze sprawiało , że miękły mi nogi.
Czas skupić się na wykładach, zawsze marzyłam o tym ,żeby
studiować psychologię , jako specjalizację mam zamiar wziąć psychologię
sportową. Od małego chciałam pracować ze sportowcami i kto wie może kiedyś mi
się to uda. Siedziałam między Nataszą a
Wiktorem, moje skupienie zeszło na boczny tor, bo nagle poczułam małego
szturchańca łokciem Wiktora w bok.
Oczywiście przysnęłam , bo mój
prywatny Chopin nie dał mi spać. Gdy się
ocknęłam powoli analizowałam w głowie
słowa wykładowcy, ale i tak nie wiele z tego do mnie dochodziło , bo Wiktor nie
dał mi się skupić na zajęciach.
-Może pójdziemy na jakąś kawę po zajęciach ? – zapytał.
- W sumie to czemu nie. – odpowiedziałam.
Dopiero jest początek roku , nie ma jeszcze nauki . W domu i tak nie mam co robić , całe dnie
siedzę sama w domu nie mając się do kogo odezwać. Czasem tylko idę do Nataszy
lub ona do mnie i sobie rozmawiamy. Czuję się jakbyśmy się znały dobre 10 lat,
z Wiktorem w sumie jest podobnie. Nie mamy przed sobą tajemnic i otwarcie rozmawiamy o swoim życiu. Była
godzina 13, zajęcia mieliśmy do 14, a prawdę mówiąc nie chciało mi się siedzieć.
Nie wiem jak w liceum wysiadywałam w szkole po 8 godzin. Dostałam sms-a od Zbyszka:
„ Jadę zaraz na obiad do Kosy i Izki, myślę o Tobie i bardzo
kocham :* ‘’
Uśmiechnęłam się do telefonu i odpisałam mu , że po zajęciach
idę z Wiktorem na kawę. Na szczęście
ostatnia godzina zajęć zleciała dosyć
szybko ,ale to pewnie dlatego , że oglądałyśmy z Nataszą katalogi z najnowszymi
kolekcjami ubrań w Galerii Krakowskiej.
Natasza niestety nie mogła iść z Nami na kawę, bo jest wolontariuszką w
schronisku dla zwierząt i dziś miała tam dyżur. Więc razem z Wiktorem
odprowadziliśmy Nataszę na przystanek i ruszyliśmy w stronę małej ale bardzo
przyjemnej kawiarenki w której miałam okazję być 4 lata temu, lecz za nic nie
poznałabym tego miejsca. Dopiero po chwili
zaczęłam kojarzyć fakt, że już kiedyś piłam tam bardzo dobrą kawę. Ja zamówiłam sobie kawę mrożoną , a Wiktor
normalną mała czarną.
- Co sprawiło , że przyjechałaś na studia , aż do Krakowa? –
zapytał mnie Wiki.
- Zawsze podobało mi się to miasto i już jako nastolatka
postanowiłam, że będę tu studiować. – odpowiedziałam.
-To dobrze, że tu przyjechałaś
i że miałem przyjemność poznać tak miłą
i uroczą dziewczynę. – Wiki uśmiechnął się najpiękniej jak się dało.
O cholera! On właśnie rzucił bardzo miły komplement w moją
stronę.- pomyślałam.
A Wiktorowi tylko posłałam uśmiech. Po kawie, poszliśmy jeszcze
na spacer do Parku.
-Słyszysz? -
zapytałam Wiktora.
- Nie , o co chodzi? – był zdziwiony.
- Serio nie słyszysz? Jakiś pies piszczy..
Wiktor położył palec na moje usta, żebym przestała mówić i
nadstawił uszu.. Miałam rację, jakiś bydlak przywiązał małego szczeniaka do
drzewa krótkim sznurkiem. Nie wiele by brakowało a maluch by się udusił i
zdechł z głodu.Wiktor szybko wyplątał psiaka ze sznurka.. Piesek był mu
wyraźnie wdzięczny, bo lizał jego dłoń w wyrazie wdzięczności.
- Co z Nim zrobimy? – zapytał.
- Pierwsze co to idziemy do weterynarza.. – odpowiedziałam
głaskając szczeniaka , który znajdował się w objęciach Wikiego.
Dobrze, że Kraków jest duży i wszystkiego w tym mieście jest
pełno. Ze znalezieniem weterynarza nie było problemu. Wbiegliśmy do gabinetu
jak poparzeni tłumacząc Pani Marioli bo takie imię widniało na jej plakietce
historię szczeniaka. Okazało się, że szczeniak jest odrobaczony i zaszczepiony.
Widocznie sprawiał komuś wiele kłopotu , że ktoś wykazał się takim chamstwem
,aby małego bezbronnego psa przywiązać
do drzewa.
- Dobrze, że Państwo Go przyprowadzili. – zwróciła się do
Nas Pani doktor.
- Nie było innej opcji. – odpowiedział Wiktor biorąc małego
shi-tzu na ręce, a ten zaczął energicznie machać ogonkiem.
- Widzi Pani , jak ten malec lubi Pani chłopaka? - Pani Mariola spojrzała na mnie pytającym
wzrokiem.
Momentalnie złapałam buraka i starałam się wybrnąć z
sytuacji.
- Psy znają się na ludziach, a mój kolega jest naprawdę
dobrym człowiekiem. – uśmiechnęłam się.
-Mam możliwość oddać psa do adopcji. – rzuciła po moim
wyznaniu Pani doktor.
- Nie, ja Go wezmę. –powiedziałam.
Obok gabinetu Pani doktor był sklep zoologiczny, kupiłam
wyprawkę dla nowego członka mojej rodziny i tym o to sposobem , mam nowego
domownika.
- To jak Go nazwiemy? – zapytałam Wiktora.
- Wiktor Junior. – zaśmiał się Wiki.
- Junior! – klasnęłam w ręce.
Przemyciłam z rąk kolegi psa i założyłam mu malutką obroże i przypięłam na niebieską smycz. Gdy
wróciłam do domu rozłożyłam mu miski i wsypałam karmę dla szczeniaków. Gdy
spojrzałam na zegarek nie wierzyłam własnym oczom. Była godzina 20. A telefon
który wyciągnęłam z mojej torebki okazał się rozładowany.
*** Oczami Zbyszka.
Obiad u Izy i Kosy był bardzo dobry. Przyjemnie siedziało
się w dobrym towarzystwie i rozmawiało na różne tematy. Jednak wspólnie
stwierdziliśmy , że w naszym gronie zdecydowanie brakuje Olki. Była już 20, a ja już chyba 50 raz próbowałem
się do Niej dodzwonić, lecz za każdym razem
łapała mnie poczta głosowa. W mojej głowie snuły się już różne
scenariusze. Może coś jej się stało ? Może ten cały Wiktor coś jej zrobił. Co
ona o nim wie, przecież Go nie zna. Byłem zły i bardzo zdenerwowany, nie mogłem
się skupić na ćwiczeniach które trener Kowal kazał każdemu z Nas wykonać przed
snem. Gdy kolejny raz wziąłem telefon do
ręki jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki rozległ się dźwięk dzwonka, a na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Oli
,która właśnie do mnie dzwoniła.
- Co Ty sobie wyobrażasz ?
- zapytałem odbierając.
-Miłe powitanie..- oburzyła się moja dziewczyna.
- Taka byłaś zajęta Wiktorem , że wyłączyłaś telefon ? –
brnąłem dalej.
- Zbyszek! Jak możesz? – głos Olki zaczął się łamać. – Nigdy
nie rozładował Ci się telefon ?- zapytała mnie.
- Co robiłaś? – zapytałem.
-Miałam ciekawą przygodę.
- No ja już raczej wole nie wiedzieć jaką. – faktycznie nie byłem może zbyt miły.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Cześć. – Ola się rozłączyła.
Jasna cholera! Nie chciałem być taki nie miły, ale martwiłem
się o Nią, a ona dzwoni i mówi ,że miała ciekawą przygodę. A gdyby coś jej się
stało ? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył , nie powinienem się tak zachowywać,
ale poniosły mnie emocje. Postanowiłem
się już dziś do Niej nie odzywać aby nie prowokować kłótni bo emocje nosiły
mnie po całym domu. Miałem zamiar zjeść kolację i iść spać ale wyciągnąłem
jeszcze Igłę i Pita na siłownie w celu wyładowania na czymś agresji. Pit miał
przyjechać swoim autem a ja pojechałem po Krzyśka, ten od razu gdy wsiadł do
mojego auta wiedział , że coś jest nie tak.
- Co się stało Zbyszku?
-zapytał zabawnie, ale mi wcale nie było do śmiechu.
- Pokłóciłem się z Olą. – odpowiedziałem krótko.
- Tak myślałem, o co poszło. Przecież Wy się nie kłócicie.
- Poszła na kawę z jakiś kolegą z uczelni i nie odbierała
telefonu. Odchodziłem od zmysłów a ona dzwoni po kilku godzinach i mówi , że
telefon jej się rozładował i że przeżyła ciekawą przygodę.- wytłumaczyłem
Krzyśkowi uderzając pięścią w kierownice.
- Zbyszek spokojnie.. – próbował mnie uspokajać kolega.
-Najbardziej frustruje mnie fakt, że nie ma jej tu i nie
mogę jej przytulić i pocałować po kłotni. Przede wszystkim przeprosić , bo nie
byłem zbyt dla Niej miły, a wiem ,że ona naprawdę mnie kocha i pewnie jest jej
przykro.
- Nie gorączkuj się w sobotę się zobaczycie. Będzie
dobrze. –Krzysiek chciał potrzymać mnie
na duchu.
- O ile w ogóle przyjedzie, bo trochę przegiąłem. A miała przyjechać z koleżanką, która też Nam
kibicuję.
- Zibi weź ochłoń i daj sobie na razie czas na uspokojenie. –
Igła poklepał mnie po ramieniu.
Gdy dojechaliśmy na siłownie, Piter czekał już przed swoim
autem . Wszyscy przyjechaliśmy już ubrani w sportowe rzeczy żeby nie tracić czasu na przebieranie się na
siłowni. Zaczęliśmy intensywnie ćwiczyć
i wykonaliśmy wszystkie ćwiczenia które przykazał nam zrobić trener.
- Chłopaki zapraszam Was na urodziny mojej Oli w niedzielę. –
oznajmij Pit.
-My z Iwoną będziemy na pewno ,bo jej mama przyjeżdża i
zostanie chętnie z dzieciakami, a zresztą dziewczyny się już coś ugadywały na
ten temat. – odpowiedział Piotrkowi Igła.
-A Ty z Olą wpadniesz Zibi ?
-Jeśli przyjedzie na mecz to owszem. Tylko , że ona będzie z
koleżanką. – oznajmiłem Piotrkowi, aby nie był zdziwiony obecnością obcej osoby.
- Nie szkodzi , zapraszam też koleżankę.- uśmiechnął się Ice
Man .
Po siłowni pożegnaliśmy się z Piotrkiem , odwiozłem Krzyśka
do domu i sam wyruszyłem w stronę swojego apartamentu. Była godzina 22:30 ,
wziąłem kąpiel, spojrzałem na zdjęcie Olki które stało na stoliku nocnym w
mojej sypialni i zasnąłem już nie co mniej zdenerwowany.
***Oczami Olki.
Junior obudził mnie o 2 w nocy, piszcząc. Pewnie chciał iść
na dwór. Już zapomniałam jak to jest mając szczeniaka, bo mój pies w Grudziądzu
ma już 8 lat. Posłusznie się ubrałam i
wyszłam z maluchem który szybko załatwił swoje potrzeby fizjologiczne. Wchodząc
po schodach na 2 piętro na którym mieszkałam, usłyszałam znajomy mi dźwięk
fortepianu mojego kochanego sąsiada.
- No pięknie. Znowu
nie da spać. – pomyślałam.
Weszłam do domu zdjęłam adidasy i bluzę pod którą miałam
koszulkę do spania. Dostałam sms-a, od Nataszy , że do Niej też dobiegają
dźwięki koncertu Chopina. Powiedziałam jej , że jeśli ma ochotę to ma do mnie
przyjść. I tak też było Natasza
przyszła, podekscytowana, że jutro
w sumie to już dziś rano jedziemy do Rzeszowa. Podzieliłam się z Nią
moimi wątpliwościami co do wyjazdu i
opowiedziałam jej o zachowaniu Zbyszka.
- Jedźmy proszę! – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem koleżanka.
- Sama nie wiem Natka, bo
będzie drętwa atmosfera między mną a Zbyszkiem.- opuściłam głowę na dół.
- Olka, będzie dobrze. Kłótnie są normalne . Przez jedną
kłótnie nie rezygnuj ze spotkania z
ukochanym.
- Masz rację. Wypadałoby się wyspać , ale Chopin nam to
uniemożliwi. –powiedziałam jej.
Natasza wiele niemyśląca zadzwoniła na policję i
powiedziała, że sąsiad nadmiernie zakłóca ciszę nocną. Policja była już po kilku
minutach i jak się okazało ojciec naszego grajka jest alkoholikiem i za każdym
razem gdy się napiję zmusza chłopaka aby grał , jeśli ten się sprzeciwia ojciec
Go bije. Biedny chłopak , to granie po nocach wszystko wyjaśnia. Ojca chłopaka
zabrała policja na izbę wytrzeźwień , a chłopak przyszedł i ze łzami w
oczach Nas przeprosił. Miał on 17 lat i
ma na imię Bartek. Kazałyśmy wrócić mu
do domu. Natasza też poszła do siebie, a ja wzięłam Juniora do łóżka i
zasnęłam.
Następnego dnia rano.
Obudziłam się o 8:30 bo na tą też godzinę miałam nastawiony
budzik. Spakowałam kilka rzeczy na
szybko do torby, zjadłam śniadanie, ubrałam się
i uszykowałam najpiękniej jak się dało.
Chciałam zrobić ogromne wrażenie na Zbyszku i chciałam wzbudzić w Nim wyrzuty sumienia za
jego wczorajsze zachowanie. Z Nataszą umówiłam się na 11. Bo autobus do
Rzeszowa miałyśmy o 12, a o 16 miałyśmy być na miejscu. Mecz zaczynał się o 18.
Natasza była bardzo podekscytowana, jeszcze nigdy nie była na meczu siatkarskim
, a bardzo o tym marzyła. Ja również
czułam się wyjątkowo , bo moim największym marzeniem było bycie na meczu w Rzeszowskim Podpromiu. Zbyszek nadal się nie odzywał ja też nie
miałam zamiaru , byłam na Niego zła, że potraktował mnie co najmniej źle. Psa
dałam pod opiekę mamie Nataszy Pani Danusi i ruszyłyśmy na PKS. Autobus zajechał o równiej
12, bardzo dużo osób jechało do Rzeszowa. Na szczęście znalazłyśmy z Nataszą
wspólne miejsce w autobusie. Ciągle
zerkałam na telefon z myślą , że Zbyszek się przełamał i napisał, ale nie
potrzebnie się łudziłam.
- Ola nie patrz ciągle w ten telefon , pewnie jest zajęty
przed meczem , może mają jakiś trening jeszcze albo jakieś masaże..- uspokajała
mnie Natasza.
- Masz rację, nie będę się zamartwiać na zapas, nie długo Go
zobaczę, mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnimy. – uśmiechnęłam się.
Gdy dojechałyśmy do Rzeszowa była 16:30 mieliśmy 30 minutowe
opóźnienie. Zadzwoniłam do Igły, z zapytaniem co robi. Oznajmił , że zaraz
wybiera się z Iwoną i dzieciakami na Podpromie. A co do Zbyszka , to mówił,
że widział się z Nim rano na treningu i
nie był zbytnio rozmowny. Lekko dopadało
mnie już zdenerwowanie, zanim dojedziemy na halę będzie chwila po 17, a
mecz jest na 18 , nie mam zamiaru prędzej szukać Zbyszka po hali , bo wiem ,że
mu się skupić na meczu i nie chcę Go wyprowadzać z równowagi. Gdy dojechałyśmy
na Podpromie, byłam zdenerwowana i podekscytowana na przemian. W sklepie kibica
kupiłam sobie pasiak z nazwiskiem mojego chłopaka i starannie Go na siebie
włożyłam. Miałam miejsce koło Izy i
bardzo się cieszyłam , że w końcu się z Nią widziałam.
- Dzień dobry Pani Kosok! – uścisnęłam moją przyjaciółkę,
która również była w pasiaku z nazwiskiem
swojego mężczyzny.
- Dzień dobry Pani Bartman! – Iza również odwzajemniła
uścisk.
- To moja koleżanka Natasza, a to moja przyjaciółka Izka. –
skierowałam się ku dziewczynom , przedstawiając je sobie.
Od pierwszej chwili znalazły ze sobą wspólny język. Bardzo
się cieszyłam ,że nie panowała między Nimi drętwa cisza. Przywitałam się też z
Iwoną i Sebastianem a Dominika
wyciągnęła do mnie rączki i obdarowała soczystym buziakiem. Brakowało niestety
Olki Piotrka, bo biedna była pochłonięta
przygotowaniem jutrzejszej imprezy, ale obiecała ,że przyjedzie na 2 set. Nadszedł czas wyjścia obu drużyn na boisko..
Nie mogło zabraknąć oczywiście Zbyszka, który jeszcze dobrze, nie zdążył wejść
na parkiet a już rozglądał się po trybunach dla rodzin gdy prawdopodobnie wypatrywał mnie.
- Idzie Twoja miłość.
– pisnęła Iza.
-Przestań.. – burknęłam, a serce z nerwów podchodziło mi do
gardła.
Hala zapełniała się powoli a podczas rozruchu Zbyszek
patrzał tylko na mnie. Kosok natomiast
pożerał wzrokiem Izę,a ta ciągle przesyłała mu buziaki. Chwile później Kosok podszedł do Niej i
poczęstował ją soczystym buziakiem. Zbyszek postanowił wziąć z Niego przykład i
podszedł do mnie robiąc to samo w moim kierunku i mocno mnie przytulając.
- Dzień dobry kochanie, przepraszam za wczoraj , tęskniłem.-
powiedział ściskając mnie.
Jedno zdanie, a kamień spadł mi z serca, za to cała hala
patrzyła w naszą stronę wypatrując „nowej” dziewczyny Zbyszka. Gdy Zbyszek się ode mnie odkleił poszedł dwa
rzędy wyżej i przywitał się z… tatą! O matko! – dlaczego ja Go prędzej nie
widziałam? – zapytałam Izę.
- Bo byłaś za bardzo przejęta Zbyszkiem. – zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne, nie mogłaś mi powiedzieć, że dwa
rzędy nad Nami siedzi ojciec mojego chłopaka?
- byłam na nią trochę zła.
-Sama nie widziałam, tak się z Tobą zagadałam, że nie miałam pojęcia. –wytknęła mi język.
Natasza znowu była zafascynowana , że pierwszy mecz na którym jest odbywa się na Podpromiu i siedzi w miejscu dla rodzin. Ja usłyszałam tylko za sobą :
- Potem ją poznasz.
Dostałam gęsiej skórki , bo to znaczyło , że zaraz po czemu
poznam tatę Zibiego. Zbyszek zbiegł znów
do mnie i ponownie dał mi buziaka, po czym wbiegł na boisko gdzie za 5 minut
miało rozegrać się spotkanie Resovii z Delectą Bydgoszcz, w której grał Wrona
do którego cicho wzdychała Natasza.
Resovia po uporczywej
walce z moją lokalną drużyną wygrała 3:2 , atmosfera była niesamowita. MVP spotkania dostał Krzysiek Ignaczak i
bardzo dobrze, bo w 200% na to zasłużył. Iwona i dzieciaki byli z Niego bardzo
dumni, a Dominisia krzyczała głośno „ Brawo tata!” . Hala powoli pustoszała, telewizja i stacje
radiowe zabijały się o własne nogi ,aby przeprowadzać wywiady z chłopakami.
Potem była konferencja na której na szczęście musiał być tylko Achrem z
trenerem Kowalem. Wyszłyśmy z laskami na dwór i poczułyśmy na sobie wzrok
gorących fanek chłopaków. Olka Piotrusia
dotrzymała słowa i przyjechała na drugi set, pogratulowała Pitowi świetnego
meczu i pojechała do domu nie czekając na Niego ,bo miała jeszcze masę pracy. Zbyszek wyszedł z hali po 15 minutach z wcześniej wspomnianym Wroną i Kosokiem.
Dziewczyny zaczęły piszczeć i nagle przypomniało Nam się z Izą jak my stałyśmy
po LŚ w kolejce po autograf i zdjęcie chłopaków.
- Przepraszam ,przepuście Nas. – powiedział Zbyszek po
rozdaniu kilkunastu autografów.
Podszedł do mnie i mocno przytulił , a reszta dziewczyn
wręcz pluła jadem. Przedstawiłam mu Nataszę . A potem on przedstawił mi swojego
tatę. Miałam stracha przed poznaniem Pana Leona, ale jak się okazało nie
potrzebnie. Bo jest bardzo fajnym facetem. Potem ruszyliśmy do domu Zbyszka
było już późno więc położyliśmy się spać, no dobra może jeszcze trochę
pobaraszkowaliśmy. Potem przyszedł czas na spanie, i trzeba się dobrze wyspać bo
jutro imprezka urodzinowa Olki u Nowakowskich.
Oto kolejny rozdział mojej opowieści. Mam nadzieję, że Wam
się podoba i liczę na Waszą opinię!:)
A już jutro kolejny mecz chłopaków w LŚ , Spodek na pewno
odleci! :)
Pozdrawiam serdecznie – Olkaa.
super rozdział ^^
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :D m\nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział.! (:
OdpowiedzUsuńZajebiste ;)
OdpowiedzUsuńSuper!!! Już czekam na następny!!! A swoją drogą kiedy będzie?! :) ;)
OdpowiedzUsuńNastępny kiedy ?
OdpowiedzUsuńnie wiem pewnie jakoś w przyszłym tygodniu : )
UsuńTo dobrze!! Bo jestem bardzo ciekawa ;)
UsuńCudowny rozdział , czekam na następny. Cos mi się wydaje ze Natasza lepiej pozna Andrzeja :d zapraszam do siebie http://z-siatkowka-w-tle.blogspot.com/ Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńA ile będzie wszystkich rozdziałów??
OdpowiedzUsuńpowiem Ci szczerze, że sama nie wiem : ) Jak skończy się historia, to skończy się blog :) nie mam pojęcia na ile rozdziałów wystarczy mi pomysłów.. :)
UsuńPozdrawiam serdecznie : ))
Olkaa.
Kiedy kolejny rozdział??
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że dzięki tej stronce dostałam inspiracji do napisania swojej. Twoja historia jest świetna. Życzę wielu pomysłów na nadchodzące rozdziały :)
OdpowiedzUsuńHardzo się cieszę : )
UsuńOlkaa.