Łączna liczba wyświetleń

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 17.



Dwa miesiące później...


***Oczami Olki..


Dzięki Bogu dziś znowu piątek ,to nic ,że jest początek grudnia Szykuję się świetna impreza. U Karola.którego jeszcze nie znacie, Karol jest kuzynem Nataszy. Przyszłyśmy z Nataszą z zajęć około 13. Nie zostałyśmy do końca, bo ja byłam ledwo żywa.. Wczoraj też ostro balangowałam, przed wczoraj zresztą też. Zbyszek był u mnie 2 tygodnie temu na kilka dni. Ja w Krakowie miałam coraz więcej znajomych i nagle zaczęło pasować mi życie samej z gronem znajomych, miałam wtedy czas na imprezy, na spotykanie się z nimi i wale nie czułam się samotna. O Zbyszku nie myślałam tak często jak kiedyś chociaż nadal bardzo Go kochałam Znajomi zabierali mi każdą wolną chwilę , a ja byłam beztroska. Nie wiem co się ze mną stało, ale nagle przestałam mieć ochotę na zostanie psychologiem sportowym, więc na zajęciach bywałam gościem. Rzuciłam się na łóżko i zerknęłam na Juniora.
- Co mały, dziś znowu zostaniesz sam? - pogłaskałam Go po malutkim łepku.
-Pewnie byś wolał , żebym została z Tobą. - uśmiechnęłam się do Niego.
Był na prawdę super psem , dbałam o Niego bardzo i żal mi było zostawiać Go samego na kolejne kilka godzin, no ale w nocy on będzie spał , a ja będę się świetnie bawić. Zbyszkowi powoli zaczynały przeszkadzać moje nocne wyjścia. Może dlatego,że nie mógł mieć nade mną kontroli.
No cóż nikt nie mówił ,że będzie łatwo. Mój chłopak wraz z moją siostrą Magdą twierdzili , że towarzystwo ma na mnie zły wpływ. Rzecz jasna ja się z Nimi nie zgadzałam. Ja widziałam w tym coś niesamowitego, Ci ludzie byli dla mnie niesamowici. Rozumieli mnie jak nikt inny i cieszę się ,że podjęłam decyzję o pozostaniu w Krakowie. Owszem ze Zbyszkiem by mi było wspaniale, ale nie wiem czy kiedykolwiek zasmakowałabym tej wolności , której zaczerpnęłam tu.
Postanowiłam się chwilę zdrzemnąć, ale gdy tylko zamknęłam oczy rozległ się dźwięk mojej komórki. Na wyświetlaczu widniał napis " Mami "
-Tak słucham ? - powiedziałam dość miło.
- Cześć córuś! Opowiadaj co u Ciebie. - zażądała moja rodzicielka.
-Właśnie miałam zamiar się zdrzemnąć , te studia mnie wykańczają. - trochę skłamałam.
-Moje biedactwo, ja już się nie mogę doczekać,aż przyjedziesz na święta kochanie. - mówiła zatroskanym głosem mama.
- Ja też mamo. A co u Ciebie? - zapytałam.
- Praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jak zwykle, nie przepracowuj się tak, odpoczywaj. Nie masz już 18 lat.
- Ty jak zwykle bezpośrednia. - mama zaśmiała się.
. - Jak zwykle, mamusiu.
- Co robisz dziś wieczorem ? - mama zapytałą jak gdyby nigdy nic.
- Wychodzę na imprezę do kuzyna Nataszy.- powiedziałam prawdę.
- Dobrze kochanie, to zdrzemnij się i baw się dobrze. Kocham Cię i uważaj na siebie. - mama zakończyła rozmowę.
- Też Cię kocham .Paaa. - przedłużyłam ostatnie słowo i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Chyba już nie zasnę . - pomyślałam.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cześć kochana!
-Cześć Wiki ! - cmoknęłam Go w policzek.
-W sumie to przyniosłem Ci zeszyt, bo byłaś na zajęciach taka nie obecna ,że zapomniałaś Go wziąć.
- Oj wiesz jak jest Wiktor. uśmiechnęłam się do najlepszego przyjaciela, którym bez wątpienia ostatnio był Wikuś.
- Ja Ci powiem ,że mi się dziś nie chcę iść na tą imprezę do Karola, ile można, Opadam z sił.
- Wiktor! Żartujesz? Jest piątek , wypijesz trochę , pobawisz się. - spojrzałam na przyjaciela , zwracając się ku lodówce i wyciągając z Niej zimne piwo.
- Jeeezu, Olka. Weź dopiero 15 a Ty już piwo ? - Wiktor spojrzał na mnie ojcowskim wzrokiem.
-Mam ochotę to otwieram i piję, proste. Miałam właśnie Cię poczęstować, ale marudzisz. - byłam lekko poirytowana.
Jestem dorosła mam prawie 20 lat, a on mi prawi morały ,jakby był moim ojcem.
- Nie złość się, ale przyjaciele mówią , jak coś im się nie podoba. Nie uważasz, że ostatnio za dużo pijesz? - zapytał mnie.
- Pewnie Cię zaskoczę, ale nie , nie uważam. - uśmiechnęłam się i otworzyłam sobie puszkę po czym wypiłam parę łyków.
- Dobra, ale jak zaczniesz uważać, to zawsze możesz na mnie liczyć .
- Jasne, dzięki Wiki. Ty też możesz na mnie liczyć i doskonale o tym wiesz. - klepnęłam Wiktora w ramię.
- Idę do domu, przyjdę po Ciebie i Nataszę o 19. - cmoknął mnie Wiktor i udał się w stronę drzwi wejściowych.
Ja wypiłam sobie spokojnie piwko i od razu pognało mnie do toalety.
- Ojjj ten chmiel. - zaśmiałam się sama do siebie.
Potem postanowiłam wyprowadzić mojego futrzaka na spacerek.
-Chodź mały, spacer dobrze nam zrobi. -ubrałam czarny płaszczyk, kozaki, puszystą czapkę z uszami królika i biały szalik.
Przeszłam się z maluszkiem kawałek i wróciliśmy do domku, bo Junior trząsł się z zimna.
Ja z kolei zrobiłam sobie gorącą herbatę z cytryną, dochodziła 17, na dworzu było już zwyczajnie ciemno, Nie lubiłam zimy. No ale trzeba było ją jakoś przetrwać. Od kilku dni było mi jakoś raz zimno , raz ciepło. Kiedy zmywałam makijaż byłam baaardzo blada, co do mnie w ogóle nie podobne i miałam ogromną zgagę, ale to była sprawka ilości alkoholu którą spożywam w przeciągu ostatniego czasu. Wykręciłam numer mojego chłopaka, odebrał po drugim sygnale:
-Tak słucham ?
-Cześć kochanie, co robisz? - zapytałam.
- Właśnie skończyłem trening i zaraz idę pod prysznic.
-Cześć młoda. - Igła krzyczał Zibiemu do słuchawki.
-Cześć Igłaa! - odpowiedziałam libero.
-Co będziesz robił po treningu ?-wróciłam do rozmowy , ze Zbyszkiem.
- Jedziemy z chłopakami do Paula, pograć w PS3.
- Oj z Wami to jak z dziećmi . - zaśmiałam się.
-Hohoho, Moja wielce dorosła się odezwała. - Zibi nie pozostał mi dłużny.
- Czepiasz się kotek. Dobra idź się kąpać, ja też idę bo muszę się szykować. - krótko wyjaśniłam.
- Baw się dobrze, kocham Cię bardzo mocno. Zapamiętaj to sobie. - powiedział atakujący.
-Pamiętam zawsze i też Cię kocham!! - rozłączyłam się,
Napisałam mu jeszcze sms-a , że ja coś to będziemy pisać.
Poszłam śladami Zibiego i również wzięłam szybki prysznic, zrobiłam peeling skóry, umyłam włosy, ogoliłam nogi. Wychodząc z wanny owinęłam swoje ciało, białym frotowym ręcznikiem. Na głowie miałam turban , również zrobiony z ręcznika. Podeszłam do szafy i zastanawiałam się co miałam ubrać. Postawiłam na małą czarną, to tylko domówka więc w domu będzie ciepło. Na drogę i tak ubieram kozaki ,a na zamianę postanowiłam wziąć balerinki , żeby nie paradować tam w rajstopach.
Gdy rzeczy miałam już przygotowane, poszłam wysuszyć włosy. Nałożyłam na nie jedwab i wyprostowałam. Ubrałam wcześniej wspomnianą mała czarną , nałożyłam lekki makijaż i w sumie byłam już gotowa. Popryskałam się jeszcze moim ulubionym perfumem i włączyłam sobie piosenkę , która ostatnio za mną chodziła. Natasza weszła do mojego mieszkania jak do siebie, co miałyśmy w zwyczaju i wyglądała nieziemsko. Pod pachą miała jakąś smakową vódkę.
-To co drink na rozgrzewkę? - zaproponowała.
-Czemu nie, mamy jeszcze trochę czasu .Wiktor przyjedzie dopiero za 20 minut. - uśmiechnęłam się do przyjaciółki .
Wyciągnęłam dwie szklanki i dwa kieliszki, Zrezygnowałyśmy z drinka, postanowiłyśmy pić z kieliszka. Szczerze, to na jednym się nie skończyło. Tylko na 4.
- Starszy już , bo potem nie będziemy mogły dotrzeć do Karola. - opamiętałam się
-Masz rację,- uśmiechnęła się Natasza, chociaż tak na prawdę nic nam nie było.
Umyłam pośpiesznie kieliszki , żeby Wiktor nie widział , że piłyśmy, bo znowu pewnie prawił by mi morały. Na szczęście zdążyłam bo za chwilę zapukał do drzwi mojego mieszkania.


*** Oczami Zbyszka. 

Właśnie jestem z chłopakami u Paula, gramy w PS3, zamówiliśmy pizze  i jest całkiem miło. Trener Kowal dał nam 2 dni wolnego , jutro 6 grudzień czyli mikołajki, Postanowiłem , że pojadę do Olki. Zrobię jej taką malutką niespodziankę i będę jej Mikołajem. Mam nadzieję,  że się ucieszy. Wiem , że dziś poszła na imprezę do kuzyna Nataszy, jakiegoś Karola. Ola co raz częściej imprezowała i bardzo mi się to nie podobało ,a jeszcze bardziej nie podobało mi się jej towarzystwo. Do Nataszy tylko nic nie mam, a Wiktor to patrzy na nią tak jakby chciał ją zjeść. Ona na szczęście traktuję Go tylko jako przyjaciela. Ufam jej i wiem ,że nie wydarzy się nic co mogło by zepsuć naszą relację.  
- Haaaalo ziemia do Zibiego . - poczułem na swojej głowie poduszkę, która przyłożył mi Piter.
- No już wylądowałem. - zaśmiałem się do najlepszego kumpla.
- Wiesz co stary ja Ciebie podziwiam, bo ja bym tak nie mógł bez mojej Olki..  - Piter klepnął mnie w ramię.
- Ja już powoli też nie mogę, ale ona nie chcę się tu przeprowadzić- posmutniałem
-Musisz ją jakoś przekonać. Możemy Ci jakoś pomóc? - wtrącił się Achrem.
-Spokojnie kapitanie, dam sobie radę, a jak nie to poproszę o pomoc! - wysłałem w stronę Alka szczery uśmiech.
- No mamy nadzieję, zawsze możesz na nas liczyć . - dokończył Kosok.
 -Dzięki chłopaki . 
Pograliśmy jeszcze trochę dochodziła 20 , postanowiłem się zbierać do domu i spakować. Reszta chłopaków też już się zbierała. Dotarłem do domu i korzystając z okazji , że byłem ubrany postanowiłem wyprowadzić Bobka na dwór. Gdy wróciliśmy do mieszkania, napuściłem sobie wody do wanny i wziąłem kąpiel , która bez dwóch zdań była mi bardzo potrzebna, po ciężkim treningu. 
Koło 21 napisałem do Oli , z zapytaniem jak impreza, odpisała, że impreza jest przednia i nie mam się martwić. Troszkę się uspokoiłem, położyłem się na sofę w salonie i włączyłem TV , leciała właśnie powtórka, naszego ostatniego meczu z Delectą. Postanowiłem zobaczyć jak wyglądał mecz od strony widza.


***Oczami Olki.
 
Dochodziła 22, byliśmy już wszyscy lekko wstawieni, było wesoło i gwarno. Był też Maciek. Doszły mnie słuchy, że ma on coś wspólnego z narkotykami. Nie interesowało mnie to za bardzo bo można było pogadać z Nim o wszystkim . Wiktor zrobił mi drinka i zaprosił do tańca, tańczyliśmy jakieś 30 minut. Co jak co ,ale Wiki świetnie tańczył.  Nawet nie wiem kiedy ten czas tak zleciał. Maciek widział  że jestem zmęczona więc podał mi drinka którego wcześniej przyrządził dla mnie Wikuś. 
- No to co teraz opowiadamy jakieś kawały? -zaproponowała Malwina, dziewczyna Karola.
-Mooooże być! Chętnie się pośmieję.  - aż zapiszczałam. 
 Na pierwszy ogień poszła Natasza, która kawałami sypała jak z rękawa.. Oczywiście, ten kto nie chwycił kawału musiał wypić karniaka. Mi się na szczęście to nie trafiło. Maciej zaproponował , że pójdzie od kuchni i zrobi mi pysznego drinka. Zgodziłam się. 
była północ impreza trwała w najlepsze, chociaż muzykę trochę przyciszyliśmy, bo nie mieliśmy zamiaru gościć na naszej imprezie policji. Zibi pewnie już spal, więc nie pisałam , ani nie dzwoniłam. Nie chciałam go budzić.  Wszyscy nagle przypomnieli sobie , że dziś są mikołajki więc już mocno pijani zaczęliśmy pastować swoje buty i ustawiać je w korytarzu mieszkania Karola, z myślą , że i Nas Mikołaj dziś odwiedzi. Nagle zaczęłam się źle czuć, szumiało mi w uszach i widziałam przez mgłę. Nigdy nie miałam takiego czegoś. Czułam , że nogi  odmawiają mi posłuszeństwa. 
- Ja już się zawijam do domu , źle się czuję. - powiedziałam ledwo siedząc do Nataszy.
- No coś Ty, nie żartuj. Poczekaj jeszcze chwilę i zwiniemy się razem. - powstrzymywała mnie koleżanka.
Poszłam do łazienki , aby przemyć twarz, gdy schyliłam głowę nad zlewem, świat kręcił się jak oszalały, ale przecież nie wypiłam tyle , aby tak koszmarnie się czuć.  Stwierdziłam ,że nie wytrzymam dłużej poszłam w stronę korytarza i ubrałam się po cichu ,żeby nie zwrócić na siebie żadnej uwagi, byłam jakaś przestraszona. Miałam wrażenie, że ktoś może mi coś zrobić. Zobaczyłam kluczki do auta Karola, pragnęłam jak najprędzej uciec i schronić się w moim łózku. Może nie postąpiłam najlepiej, ale wyszłam bez słowa i udałam się w kierunku auta Karola.


***Oczami Zibiego .

Teraz dokładnie nie wiem , która to była godzina, coś koło 2. Rozległ się dźwięk mojej komórki.
- Tak słucham ? - powiedziałem zaspany.
-Zbyszek! Przyjedź natychmiast!  - w słuchawce usłyszałem głos zapłakanej Nataszy. 
Nagle zerwałem się z łóżka.. 
- Co się stało? Czemu płaczesz?  - byłem zdenerwowany, wiedziałem ,że coś się stało. 
Słyszałem też płacz i lament innych osób , a Natasza milczała. 
- Co jest do cholery? Natasza! - wrzasnąłem , tak że aż Bobek podskoczył na równe nogi.
- Ola wjechała w betonową ścianę, karetka zabrała ją do szpitala. - dziewczyna, ledwo wypowiedziała to zdanie, a ja zamarłem. 
Rozłączyłem się, nie chciałem  słyszeć nic więcej. Nawet nie wiem jak i kiedy, ubrałem się , wziąłem Bobka pod pachę i biegiem ruszyłem do samochodu. Milion myśli krążyło mi po głowie. 
Jak to wjechała? - myślałem, co ona najlepszego zrobiła. Co jej jest.. Żyje? a może już nie ? Wariowałem , łzy nagle popłynęły mi z oczu.. A jak jej już nie ma ? Co ja wtedy zrobię? Przecież ja nie mogę bez niej żyć... Czas cholernie mi się dłużył. Droga według mnie nie ubywała, ale chyba pokonałem swój rekord.zamiast 2,5 godziny, na miejsce dojechałem w 1,45 , całe szczęście, że się nie zabiłem gdzieś po drodze. Biednego Bobka kołysało po całym aucie . Dochodziła 4: 00 . Psa zostawiłem  w samochodzie, a sam ruszyłem do szpitala którego adres Natasza wysłała mi sms-em.
W szpitalu zobaczyłem płaczących Nataszę i Wiktora, Pomyślałem najgorsze...
Miałem ochotę wyjść i sam wjechać  w pierwsze lepsze drzewo.
-Zbyszek! Jak dobrze , że jesteś. - od Nataszy było czuć alkohol, ale co się dziwić, przecież byli na imprezie.
- Co z Olą! Mówcie mi !- wrzeszczałem na cały szpital, o dziwo nikt z personelu mnie nie uciszał.
- Jest nie przytomna, właśnie ją operują.-  powiedział Wiktor, który nie hamował łez.
-Jak to operują , nie przytomna? To co się stało ? - zapytałem  i myślałem , że zwariuję.
-Ola źle się czuła i chciała wrócić do domu , wzięła kluczyki od auta Karola i ruszyła. A potem wjechała w betonową ścianę, która zawaliła się na auto. - dokończył.
Usiadłem i nie wierzyłem w to co słyszę, moja odpowiedzialna kobieta , po alkoholu wsiadła w auto i miała wypadek . Przecież każda minuta decyduję o jej życiu. Schowałem twarz w dłoniach i rozpłakałem się jak mały chłopiec., Po kilku minutach rozsunęły się drzwi bloku operacyjnego z którego wyszedł lekarz, śmiałem twierdzić, że to on właśnie operował Olę. 
-Dzień dobry, Zbigniew Bartman, chciałem się dowiedzieć ,co z moją dziewczyną ? - zaczepiłem lekarza.
-Dzień dobry. Nie mam dobrych wieści , stan jest ciężki , ale stabilny. Niestety Pana dziewczyna straciła dużo krwi miała krwotok wewnętrzny, ma obrzęk mózgu jest nieprzytomna i.. - lekarz wahał się czy dokończyć.
Kolana się pode mną ugięły nie wiedziałem co mam myśleć, 
- I ? - zapytałem,.
-I straciła dziecko ,była w 4 tygodniu ciąży i śmiem twierdzić, że o niczym państwo nie widzieli. 
Osunąłem się o ścianę i ponownie dałem upust łzom. Za 8 miesięcy byłbym ojcem dziecka, które urodziłaby mi moja wymarzona kobieta, moja miłość dla której zrobił bym wszystko, a teraz moje dziecko nie żyje i Olka też może umrzeć. Pielęgniarka szybko do mnie przybiegła i zrobiła zastrzyk uspokajający. A ja ciągle nie mogłem uwierzyć w to co powiedział mi lekarz i cały czas obwiniałem siebie za to , że Ola doprowadziła do takiej sytuacji ,bo nie mieszkała u mnie.
-Kiedy mogę ją zobaczyć?  -zapytałem pielęgniarkę bo jak najszybciej , chciałem zobaczyć mojego skarba, który teraz tak bardzo cierpiał.
-Teraz może Pan wejść , ale tylko na kilka minut. 
Wszedłem do sali pooperacyjnej ,normalnie nie wolno tam wchodzić, ale lekarze szeptali pod nosem że lepiej żebym wszedł ,bo może ostatni raz widzę swoją ukochaną,. Wtedy zobaczyłem ją , z bandażem na głowie, zamkniętymi oczami  , z podrapaną twarzą i klatką piersiową przykryta niebieską pościelą, spod której wystawały opatrunki , przesiąknięte krwią. 
Złapałem ją za dłoń, była zimna. Moje łzy kolejny raz nie pytały się o zdanie i płynęły mimowolnie.
-Nie w takich okolicznościach chciałem do Ciebie przyjechać w Mikołajki kochanie. Co Ty najlepszego zrobiłaś? Jeśli coś Ci się stanie, ja sobie tego igdy nie wybaczę. Ola... - płakałem cały czas trzymając jej dłoń. Odkryłem ją, chcąc zobaczyć jak duże ma rany po operacji na brzuchu, ale lekarze nie pocięli jej tak bardzo. Pocałowałem jej podbrzusze , gdzie jeszcze kilka godzin temu znajdowało się nasze dziecko, moja łza skapnęła na brzuch Oli , w którym gdyby nic się nie stało nadal byłby nasz skarb. Patrzyłem na te wszystkie maszyny, do których była podłączona i bardzo się bałem , że w każdej chwili usłyszę ten przeraźliwy dźwięk i zobaczę linię ciągłą  na jednym z monitorów. Ale jej serduszko biło, wiem , ze biło dla mnie, dla Nas.. 
- Dasz radę kochanie.. Zawsze będę przy Tobie.. Nie pozwolę Ci odejść..- szeptałem do Niej.

Nagle do sali wszedł lekarz :

- Panie Zbigniewie .. Mam tu wyniki krwi Pani dziewczyny..  
-Proszę niech Pan mówi, Panie doktorze.  - nogi ciągle mi się trzęsły.
- W jej organizmie wykryto amfetaminę.
- Słucham ? - nie wierzyłem.
-Pańska dziewczyna, dzisiejszego wieczora wzięła narkotyki. - lekarz powtórzył mi swoje ostatnie zdanie.
- To nie możliwe, nie ona. - powiedziałem.
-Przykro mi , wyniki badań nie kłamią. - lekarz spuścił głowę i wyszedł.
Znowu usiadłem przy jej łóżku i spojrzałem na nią, była taka nie winna , nie mogła tego zrobić...
Wyszedłem z sali , żeby dowiedzieć się czegoś więcej  o tym co mówił lekarz.
- Wiktor, Natasza Wy coś wiecie o jakiejś amfetaminie , którą rzekomo miała wziąć Olka?- zapytałem ich , a oni siedzieli jak na szpilkach.
- Nie, Ola na pewno nic nie brała. Cały czas była przy nas, a zresztą mówiła, że ją narkotyki nie kręcą. - Powiedziała Natasza.
 - Za to Maciek miał przy sobie amfę, bo on niestety bierze.  - dokończył Wiktor.
-Jaki Maciek ? Co to za typ? - zapytałem.
-Chwila Wiktor! Przecież Maciek poszedł zrobić Oli drinka do kuchni, przecież wtedy mógł jej czegoś dosypać, a ona po jakimś czasie poczuła się źle. - Nataszę oświeciło. 
-Zabiję gnoja, ale dopiero jak Ola wróci do zdrowia, o ile w ogól wróci.  Przez tego gnoja straciłem już dziecko , jak stracę i dziewczynę to nie ręczę za siebie . - powiedziałem.
-Jak to straciłeś dziecko.. Olka była w ciąży?  - oczy Nataszy znowu bardziej się zaszkliły.
-Tak.. Poroniła.- rozbeczałem się i przytuliłem do Nataszy.
Do szpitala nagle weszła policja w celu przesłuchania Oli, ale ponieważ była ona nie przytomna, przesłuchiwali Nataszę i Wiktora. 
Dlaczego to życie jest takie popieprzone, zadawałem sobie pytanie, będąc znowu obok łóżka mojej ukochanej,. Nie mogłem uwierzyć w to , że ludzie są takimi zawisntymi świniami , żeby wsypać coś komuś do szklanki. Ten bydlak zabił moje dziecko , i o mało nie zabił Oli, chociaż wszystko jeszcze się może zdarzyć. Złapałem ją za rękę i nie zamierzałem puszczać... 
Modliłem się tylko o to , żeby Ola przeżyła.. 
___________________________________________________
Witam kochani , kolejny rozdział dla Was. Mam nadzieję, że się
podoba, proszę o wyrażanie swoich opinii w komentarzach. 
Mam nadzieję, że podoba się Wam tworzone przeze mnie historia, 
i będziecie chcieli czytać dalsze losy Oli i Zbyszka, a także innych bohaterów.
Komentujcie kochani , komentujcie! :) 
pozdrawiam serdecznie :) 
Olkaa












 

25 komentarzy:

  1. Musze przyznać że tego się nie spodziewałam .. :(
    Jestem ciekawa co dalej .

    OdpowiedzUsuń
  2. płakałam czytając ten rozdział, jak to ona była w ciąży ? jak ten bydlak mógł jej to świństwo dosypać do drinka, mam tylko nadzieje że Ola wyzdrowieje i wszystko będzie dobrze :) czeka na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. najlepszy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny normalnie cudowny tylko szkoda że taki smutny..

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny, świetny :D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, tylko szkoda, że Ola straciła dziecko. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale wszystko wróci do normy i kto wie może niedługo Ola zajdzie w ciąże, jednak z lepszym skutkiem niż teraz. Kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
  7. Poryczałam się ;'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Tragedia.. bierzesz się za coś, a nie zachowujesz w ogóle odpowiedniego stylu pisarskiego, którego AMBITNE grono odbiorców oczekuje. Jestem tu pierwszy i ostatni raz, lepiej idź się pojaraj wyglądem Bartmana, niż wypisuj takie... ''coś''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam , ale nie kończyłam żadnych studiów polonistycznych , żeby zachowywać styl pisarski. Ja nie jaram się wyglądem Bartmana,więc chyba masz słabe informację.W każdym razie dziękuję za opinię i pozdrawiam serdecznie : )

      Usuń
    2. Nie trzeba byc po studiach polonistycznych, by zachowywac walory estetyczne pisania. Niektore nastolatki pisza lepiej niz ty.. Jak sie za cos zabierasz to rob 1000% z siebie. Tak, nie jarasz sie wygladem Bartmana, avatar jest przez przypadek, wyglad bloga itd.. Zalosne;))))

      Usuń
    3. Znasz mnie, że tak śmiało jesteś utwierdzona/y w przekonaniu, że jaram się Bartmanem? :) Avatar Bartmana akurat dlatego, że on tu "odgrywa" główną rolę. Zresztą nikt nie zmuszą Cię do tego ,aby tu zaglądać.

      Usuń
  9. ja tez plakałam dodaj nastepny rozdzial bo nie wytrzymam.
    prosze !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za kilka dni postaram się dodać coś nowego : )

      Usuń
    2. Za kilka dni to znaczy mniej wiecej ile. Pytam z ciekawosci <3333

      Usuń
  10. świetne :) Jestem ciekawa co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. błagam, proszę, nalegam dodaj następny.... zaglądam tu codziennie z nadzieją że już jest....

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny;) Czekam na kolejny;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział. Mam nadzieję ze Ola z tego wyjdzie. Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. bo ja cały czas czekammm...

    OdpowiedzUsuń
  15. rozdział jednak jutro : )
    Olkaa.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  17. Nowy miał być dzisiaj. Po co obiecujesz jak nie dodajesz. Czekam i czekam na ten nowy

    OdpowiedzUsuń
  18. życie mi się człowieku sypie,ale dodam dziś albo jutro.. Bo już Go piszę.. Jutro będzie na pewno.
    Olkaa.

    OdpowiedzUsuń